Rozdział 22

390 42 3
                                    

- Czy Chris... On też nim jest? - spytałam cicho.

Kiwnął głową.

- Chris, Juliet... - przerwał. - Mark - wysyczał przez zęby, wpatrując się w jakieś miejsce. - Idź już - spojrzał na mnie. - Musisz się wyspać przed jutrem.

- Ale... - próbowałam protestować.

- Nie, Lucy.

- A co z Rose? Co z Matt'em? - popatrzyłam na niego ze łzami w oczach.

- A co z twoim bezpieczeństwem?!

- Oni są ważniejsi.

- Nie dla mnie. Ja moich znajomych też muszę zostawić - wzruszył ramionami.

- Nie prawda. Dobrze wiem, że będą z nami.

- Lucy... Rano pójdziesz się z nimi pożegnać, a potem wyjedziemy.

- Mam tak po prostu odejść?! - krzyknęłam.

- Tak - odpowiedział z kamiennym wyrazem twarzy i położył dłoń na moim ramieniu. - Idź spać.

- Dobra - fuknęłam i napięcie się odwróciłam.

Szybko pobiegłam do sypialni, ze łzami w oczach. Nie wyobrażałam sobie tego, by zostawić moich przyjaciół. Co gorsze... Matt zaczynał mi się cholernie podobać. Miał takie cudowne zielone oczy, które przewiercały mnie na wylot. Do tego był taki umięśniony i zawsze pachniał drogimi męskimi perfumami. Bardzo dobrze mi się z nim rozmawiało. Ten chłopak na prawdę zawrócił mi w głowie. Cały czas miałam przed oczami jego twarz, która szczerze się uśmiechała (posiadał niesamowity uśmiech). Miałam malutką nadzieję, że może by coś między nami było. Coś więcej niż przyjaźń, ale przez Jacob'a to niemożliwe. Wymyślił sobie jakąś głupią przeprowadzkę! Przecież uważałabym na siebie! Nic by mi nie było. Tyle, że on i tak jest zdania, że powinniśmy wyjechać. Wszystko przez Mark'a. To on mi niszczy całe życie. To jego wina.

Uderzyłam pięściami w łóżko i zaczęłam mocno płakać. To nie miało tak wyglądać. Wszystko odwróciło się do góry nogami, kiedy poznałam Jacob'a. Moje życie wtedy zamieniło się w koszmar. Nigdzie nie mogłam być bezpieczna. To nie powinno się nigdy wydarzyć. Powinnam być szczęśliwa, poznać Matt'a i tak jak dawniej spotykać się codziennie z Rose. Aktualnie nie mogę wychodzić z domu, bo na każdym kroku ktoś chce mnie zabić. Rano wyjeżdżam z miasta. Moje stosunki z Rose nigdy nie były takie złe. Nic się nie układa, a ja zaczynam mieć tego dość. Chciałabym żeby było tak jak wcześniej. Żeby było dobrze.

Nagle usłyszałam dźwięk telefonu. Bez patrzenia na ekran odebrałam.

- Proszę.

- Cześć Lucy, tu Matt - usłyszałam po drugiej stronie. Uśmiechnęłam się.

- Cześć.

- Przepraszam, że dzwonię tak późno, ale nie mogę spać i myślałem, że rozmowa z tobą dobrze mi zrobi.

- Nic się nie dzieje. Obudziłam się chwilę temu. Co się dzieje? - spytałam z zaciekawieniem.

- Chciałem tylko pogadać i usłyszeć twój niesamowity głos.

Zachichotałam.

- Dziękuję.

- Opowiedz mi coś o sobie, bo w zasadzie nic o sobie nie wiemy.

- Nie sądzę żebyś chciał cokolwiek o mnie wiedzieć - westchnęłam i zatrzymałam wzrok na suficie.

- Chcę wiedzieć jak najwięcej - zaśmiałam się. - Masz cudowny śmiech.

- Dzięki, znów - uśmiechnęłam się pod nosem. - Więc... Mam na imię Lucy...

- To wiem - tym razem on się zaśmiał.

- Przyjaźnię się z Rose. Uwielbiam słuchać muzyki, a w wolnej chwili czytam. Chciałabym być zawodową tancerką.

- Tancerką?

Przytaknęłam.

- Od zawsze chciałam nią być.

- Tak się składa, że moi rodzice tańczą.

- Na prawdę? - spytałam zaskoczona.

- Tak. W zasadzie ja odrobinę też, ale tylko i wyłącznie tańce towarzyskie.

- No proszę. Nie wiedziałam.

- Jeżeli chcesz mogę cię trochę nauczyć.

Uśmiechnęłam się szeroko na tę propozycję. Wtedy mogłabym spędzać z nim więcej czasu, ale to niemożliwe.

- Chciałabym, ale jest problem.

- Jaki?

- Dziś rano wyjeżdżam z miasta - wyszeptałam. Czułam jak łzy zbierają się w moich oczach.

- Na jakiś wypoczynek? - spytał z nadzieją w głosie.

- Wyprowadzam się - głos mi się załamał.

- Dokąd? - szepnął przejęty.

- Jeszcze nie wiem. Brat chce żebym była bezpieczna.

- To przez Mark'a, prawda?

- Tak.

- Urwę mu jaja.

Zachichotałam.

- Lepiej nie próbuj. Jest bardziej niebezpieczny niż mogłoby się wydawać.

- No dobra, ale ma u mnie przechlapane.

Ziewnęliśmy w tym samym czasie i zaśmialiśmy się.

- Chyba trzeba się położyć - powiedział cicho.

- Masz rację.

- Zobaczymy się jeszcze?

- Myślę, że tak.

- Dobranoc, Lucy.

- Dobranoc, Matt.

Rozłączyłam się. Znów zaczęła do mnie docierać szara rzeczywistość. Nienawidziłam takiego życia. Bardzo. Dałabym wszystko żeby tylko żyć normalnie, tak jak dawniej.


W tym rozdziale nic takiego się nie działo. Niestety. Jak Wam się podoba Matt? ^^ Chcielibyście żeby byli razem? Myślicie, że Jacob dobrze robi zabierając swoją siostrzyczkę z miasta? Ogólnie co sądzicie o rozdziale? :)

Nobody Is SafeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz