Rozdział 25

366 44 1
                                    

Wyszliśmy przed jego dom. Wciąż zszokowana wyznaniem Matt'a, próbowałam odnaleźć się we własnych myślach i uczuciach. Na to co mi powiedział, nie byłam w stanie nic odpowiedzieć. To dla mnie za trudne. Podziękowałam za miłe słowa i z niepewnością oznajmiłam mu, że czuję to samo, ale potrzebuję trochę czasu.
- Będę tęsknić - złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.
- Ja też, bardzo - odpowiedziałam, mocno go przytulając.
Po chwili Matt odsunął mnie od siebie i otarł łzy, które mimowolnie spływały po moich policzkach. Otulając moją twarz dłońmi, przybliżył ją do swojej i złożył na moich ustach pocałunek, którego nie byłam w stanie nie odwzajemnić. Obydwoje zaczęliśmy go pogłębiać, zapominając o tym, że za nami, w samochodzie siedzi mój brat.
- Wróć, odwiedzaj mnie i nie zapomnij mi powiedzieć, gdzie będziesz mieszkać.
- Dobrze - szepnęłam i pocałowałam go w policzek. - Do zobaczenia.
Puściłam jego dłoń, którą trzymałam przez cały czas.
- Do zobaczenia, Lucy - wyszeptał.
Ruszyłam w stronę samochodu. Otworzyłam drzwi i usiadłam. Spojrzałam na niego ostatni raz, potem Jacob ruszył, a ja czułam jak moje oczy robią się coraz bardziej mokre. Po chwili po moich policzkach, w nadmiernych ilościach spływały łzy, których nie potrafiłam pohamować.
Mój brat położył dłoń na moim kolanie i delikatnie je pogłaskał próbując mnie pocieszyć, niestety na darmo. Wtuliłam się w siedzenie i próbowałam zasnąć. Nie udało mi się. Po kilku próbach poddałam się. 

- Dlaczego to jest takie trudne? - spytałam. - Dlaczego nigdy nie może być dobrze? Wszystko zawsze się psuje. Zawsze. Ani na sekundę nie mogę być szczęśliwa. Chyba mam jakiegoś pecha. Dawniej wszystko było łatwiejsze. 

- Było łatwiejsze dopóki nie pojawiłem się ja  - powiedział z wzrokiem wbitym w drogę. - Rodzice mieli rację. Nie powinienem cię szukać. Sprowadziłem na ciebie wszystko co najgorsze - zatrzymał się z piskiem opon. - Może gdybym odszedł... Znów byłabyś szczęśliwa - spojrzał na mnie, jakby wyczekiwał odpowiedzi. 

- Nie pozwalam ci - powiedziałam stanowczo. - Nigdy. Nie dawno odzyskałam swoją rodzinę, nie chcę znów jej stracić. Co ja bym ze sobą zrobiła? Nie mam domu i nikogo prócz was - spojrzałam mu w oczy i dostrzegłam tam niepokój oraz poczucie winy. Co jak co, ale uczuć nie potrafił ukrywać. - Jacob - złapałam go za dłoń. - Dla rodziny mogę przecierpieć wszystko, nawet jeżeli mam przechodzić przez pasmo nieszczęść. Nie chcę żyć bez was i nie ma znaczenia jakie to życie. Chcę cię mieć przy sobie, chcę was. 

- Nawet jeżeli istnieje ryzyko, że zginiesz? 

Te słowa odrobinę mnie przeraziły. Nie wiedziałam czy chodzi mu o to, że to on może mnie zabić czy Mark. 

- Nie pozwoliłbyś na to - odpowiedziałam. Nie ważne o co mu chodziło, według mnie tylko to mogłam powiedzieć. To jedyne co przychodziło mi na myśl.

- Nie zawsze przy tobie jestem, Lucy. Nie zawsze mogę cię obronić. 

- Ale zawsze wyślesz kogoś, kto się mną zaopiekuje. Gdyby nie ty, już dawno byłabym martwa.

Prychnął. 

- Nie do końca - spojrzałam na niego, nie rozumiejąc kompletnie o co mu chodzi. - Umarłabyś, ale byś żyła. Należałabyś do nas. O to tu chodzi - odpowiedział, prawdopodobnie widząc moje zdziwienie. - Chodzi o twoje człowieczeństwo - kontynuował. - On chce z ciebie zrobić wampira. Chce żebyśmy cierpieli, tak jak oni. Wszystko przeze mnie - westchnął. - Jedźmy dalej - wyszeptał, zaciskając dłonie na kierownicy. Po chwili nacisnął pedał gazu i ruszyliśmy. 

Zastanawiało mnie to wszystko. Nigdy bym nie przypuszczała, że moje życie może być czymś, o co toczy się walka. Walka pomiędzy dwoma rodzinami. Przerażające, bardzo przerażające. Nikt nie chciałby być w takiej sytuacji, jestem tego pewna. 

Spojrzałam jeszcze raz na mojego brata, który był zestresowany i zmartwiony. Nie ukrywał tego, a wiedziałam, że potrafi. Może po prostu nie chciał. 

Przymknęłam powieki, założyłam słuchawki i starałam się nie myśleć o naszej rozmowie. Sprawiła, że w mojej głowie pojawił się niepotrzebny natłok myśli. Zaczęłam się zastanawiać jakby to wszystko zakończyć, żeby było dobrze i tak jak dawniej. Niestety zbyt wiele to ode mnie wymagało. Włączyłam muzykę i wsłuchałam się w melodie, które płynęły ze słuchawek. 

Mam nadzieję, że rozdział się podoba i może nie jest taki jak bym chciała i uważam, że jest kiepski, ale ważne żeby Wam się podobał :) 

Nobody Is SafeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz