- Przepraszam - usłyszałam ciepły, męski głos. Niepewnie odwróciłam się żeby spojrzeć na osobę, która mnie tak śmiertelnie wystraszyła. - Wypadł panience telefon.
Przede mną stał mężczyzna z siwą czupryną. Był już w podeszłym wieku na co wskazywały liczne zmarszczki i kolor włosów. Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie i podał moją komórkę. Odwzajemniłam uśmiech i zabrałam urządzenie.
- Dziękuję bardzo - odpowiedziałam.
Kiwnął głową i odszedł w przeciwnym kierunku. Odetchnęłam z ulgą i weszłam do domu.
- Wróciłam - powiedziałam półszeptem i ruszyłam w stronę kuchni, gdzie odstawiłam zakupy i poodkładałam je do odpowiednich szafek. Nagle obok mnie pojawił się Jacob.
- Wszystko w porządku, siostrzyczko? - spytał, upijając łyk prawdopodobnie wina.
- Tak - uśmiechnęłam się do niego, a on przekrzywił głowę i zaczął mi się przyglądać. - O co chodzi? - spytałam po chwili.
- Coś lub ktoś cię wystraszył - to było raczej stwierdzenie niż pytanie, więc milczałam. - Twój puls szaleje.
- To nic takiego - wyszeptałam, robiąc sobie jednocześnie makaron ze szpinakiem.
- Jesteś pewna?
Kiwnęłam głową.
- Dobrze - prychnął. - Uważaj. Szpinak ci się przypala - powiedział i wyszedł z kuchni.
Faktycznie. Podbiegłam do kuchenki i zmniejszyłam ogień. Mało brakowało i spaliłabym cały dom.
***
Właśnie skończyłam jeść mój obiad, umyłam naczynia i zmierzałam w stronę drzwi, kiedy wbiegł przez nie Jacob. Złapał mnie za ramię i popatrzył w oczy.
- Ani słowa - mruknął i w mgnieniu oka znalazł się pod oknem. Przyglądałam mu się uważnie. - Cholera - warknął i podszedł z powrotem do mnie. - Do piwnicy - rozkazał.
- C-co? - spytałam drżącym głosem. Dlaczego piwnica?
- W tej chwili.
Stałam jak wryta i patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Nie miałam bladego pojęcia o co chodzi. Jacob przewrócił oczami i wziął mnie na ręce. W ciągu kilku sekund znaleźliśmy się w ciemnym pomieszczeniu. Próbowałam coś zobaczyć, ale na darmo.
- Nie próbuj się z nikim kontaktować, nie używaj telefonu, nie szukaj światła, nic nie mów, tym bardziej nie krzycz, oddychaj tak cicho jak tylko możesz i co ważniejsze nie wychodź. Zamknij oczy i siedź tutaj. Wrócę, jak tylko sobie pójdzie.
- Pójdzie? Kto? - szepnęłam.
- Potem ci wszystko wyjaśnię. Nie ruszaj się z miejsca i staraj się o niczym nie myśleć - powiedział i usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Zostałam sama.
Nie mogłam nic robić. Powoli usiadłam na zimnej podłodze. Rękami sprawdziłam czy dookoła mnie nic się nie znajduje. Upewniona, że nic mi nie będzie przeszkadzać, położyłam się, a chłód ogarnął całe moje ciało. Zamknęłam oczy, oczyściłam głowę ze wszystkich myśli i zasnęłam.
JACOB
Kiedy tylko usłyszałem nienaturalnie ciche kroki, wiedziałem, że coś się kroi. Zerwałem się z miejsca i zbliżyłem do korytarza. Poczułem charakterystyczny dla nas wszystkich zapach, więc szybko postanowiłem ukryć Lucy. Schowałem ją do naszej piwnicy, która nie przepuszczała zapachów i dźwięków. Mimo to wampiry są w stanie usłyszeć głośniejsze dźwięki, dlatego nie mogła zbytnio hałasować.
Po domu rozległo się pukanie. Nie ruszyłem się. Znów pukanie. Potem jeszcze raz. W końcu usłyszałem głośny łomot.
- Wiem, że tam jesteście. Shelley otwieraj w tej chwili te cholerne drzwi! - warknął Mark, ponownie w nie uderzając.
Spokojnie podszedłem i otworzyłem mu.
- Nareszcie - burknął, wparowując do środka. Rozejrzał się dookoła i spojrzał na mnie. - Milutko - uśmiechnął się fałszywie.
- Czego chcesz? - wysyczałem przez zęby.
- Pogodzić się - wyciągnął w moją stronę dłoń. Prychnąłem.
- Akurat. Lucy tu nie ma, Butler - powiedziałem z góry znając jego zamiary.
- Nie? - cofnął dłoń. - Ja jednak ją czuję. Podziękuj jej za zostawienie zapachu - uśmiechnął się złośliwie.
- Daj jej święty spokój! - warknąłem.
Nim się obejrzałem, już go trzymałem za koszulkę, przyciśniętego do ściany.
- Ty nie dałeś - wysyczał.
Puściłem go, a on teatralnym gestem otrzepał niewidzialny kurz.
- Oddaj mi ją to odpuszczę.
Popatrzyłem na niego jak na idiotę, którym chyba z resztą jest. Myśli, że tak po prostu mu ją oddam. Zabawne.
- Odejdź z mojego życia - powiedziałem nieco spokojniej, ale on mnie nie słuchał. Zaczął chodzić po domu. Przeszukiwał każdy zakamarek, a ja podążałem za nim.
Zatrzymał się przed jej pokojem. Bez chwili zastanowienia wparował do środka i rozejrzał się dookoła. Oglądnął wszystkie zdjęcia i przeglądnął wszystkie rzeczy. Rozczarowany jej nieobecnością wyszedł i zszedł na parter. Zrezygnowany oparł się o drzwi do piwnicy, które były bardzo dobrze zamaskowane.
Dawniej w tej piwnicy przechowywaliśmy martwych, czasami też żywych, ludzi. By nie słyszeć aż tak głośno tych krzyków i smrodu, starannie uszczelniliśmy ściany i drzwi, a pomalowaliśmy na taki sam kolor jak cały hol żeby nie wzbudzały u innych podejrzeń. Ale to było bardzo dawno. Teraz staramy już nie żywić się ludźmi. Czasami nie pogardzimy, smaczną i pachnącą, świeżą, ludzką krwią. Lecz to tylko przy specjalnych okazjach.
Obserwowałem każdy ruch Mark'a. Zachowywałem spokój by nie wzbudzić podejrzeń. Nagle coś poczuł. Zacisnąłem odruchowo dłonie w pięści i czekałem na to co zrobi.
- Nalejesz mi też wina? - spytał beznamiętnie i udał się do kuchni.
Dziękowałem w głębi, że wyczuł zapach alkoholu, a nie mojej siostry. Skończyło by się to co najmniej tragicznie.
No i mamy rozdział! Ktoś się cieszy? :)
Swoją drogą, jak mijają Wam tegoroczne wakacje? Wybieracie się gdzieś czy już może gdzieś byliście? Mnie czeka za niedługo wyjazd do Berlina i nad nasze Polskie morze <3 Jestem niesamowicie podekscytowana! Opowiadajcie o swoich planach ;) miłych i udanych wakacji Wam życzę! :* (wiem, że troszkę z opóźnieniem, ale wypadło mi to z głowy. Lepiej późno niż wcale!)
