Została godzina do lądowania w Dubaju. Każdy w samolocie odczuwał tę ostatnią godzinę w zupełnie inny sposób. Mahir siedział w fotelu wpatrując się namiętnie w okno, nerwowo machając nogą. Amir siedział obok przyjaciela ślepo wpatrzony w telefon, zupełnie oderwany od rzeczywistości. Olivia natomiast, o ile jeszcze chwilę temu była spokojna, o tyle w tamtym momencie zaczęła odczuwać niepokój. Czuła się nieswojo, kiedy Amir był wobec niej obojętny, czuła, że coś nie grało i jej przeczucie było trafne. Atmosfera w samolocie z każdą minutą, gęstniała coraz bardziej. Niepewność opanowała umysły Mahira i Olivii. Mężczyzna wiedział, że jego przyjaciel nie był przy zdrowych zmysłach, natomiast kobieta mimo, że odetchnęła z ulgą, to z tyłu głowy pisała czarne scenariusze. Amir, skupiał się jednak na zadaniu bólu i cierpienia temu, kto mu się sprzeciwi. Jego stan był już tak głęboki, że nie potrafił myśleć racjonalnie. Jego choroba zżerała powoli jego ciało i umysł. Była jak tygrys, który czai się na ofiarę.
Jeszcze przed tym całym zamieszaniem, Amir był zupełnie normalnym mężczyzną. W momencie, kiedy dowiedział się o wypadku samolotowym swojego ojca, stracił racjonalne myślenie. Jego ojciec stworzył ogromną firmę produkującą samoloty pasażerskie. Interes zaczął przynosić ogromne zyski i niedługo potem, Haddad Industries stał się jedną z najlepszych firm produkującą samoloty. Któregoś dnia ojciec Amira leciał swoim samolotem do innego kraju, by uzgodnić szczegóły dotyczące kolejnego zamówienia. Niestety nie dane mu było stworzyć kolejnego wspaniałego samolotu, bo w trakcie lotu, jego własny samolot uległ awarii, która nie pozwalała na naprawienie jej w powietrzu. Samolot wraz z Haddad'em i całą załogą runął do oceanu. Wszyscy zginęli na miejscu. Po tej tragedii Amir próbował wiele razy się zabić. Nie chciał żyć bez ojca, z którym łączyła go nierozerwalna więź. Jako dwudziestoletni chłopak czuł, że stracił wszystko. Jego rodzina i przyjaciele w każdy możliwy sposób próbowali mu pomóc, jednak to nie przynosiło efektów. Po kilku latach od tej tragedii, złotooki oswoił się z myślą, że jego ojciec zginął, jednak nigdy się z tym nie pogodził. Był zgaszony i wycofany, a jego życie nie miało w ogóle sensu. Z trudem ukończył studia i kategorycznie odmówił pracy w firmie ojca, która została mu zapisana w spadku. Kilka lat później kiedy wszystko, na pierwszy rzut oka wydawało się być w porządku, nagle wszystko zaczęło się sypać, jak domek z kart. Któregoś dnia matka Amira trafiła do szpitala z przeszywającym bólem brzucha. Lekarze na początku zbagatelizowali to, ponieważ byli pewni, że ból wystąpił w wyniku przebytego silnego stresu. Po kilku godzinach wypuścili kobietę do domu. Jakiś czas później matka Amira była w krytycznym stanie, z tego względu, że lekarze nie zdiagnozowali u niej nowotworu okrężnicy, mówiąc po ludzku, była chora na raka jelita grubego. Kiedy Amir poznał diagnozę, ponownie się załamał. Próbował na własną rękę szukać specjalistów, którzy mogliby pomóc jego matce. Niestety było już za późno. Matka Amira była już w takim stadium choroby, że nie dało się nic zrobić. Młody mężczyzna godzinami siedział w szpitalu przy matce, ale bez skutku. Po kilku tygodniach walki z chorobą, matka Amira zmarła. Mężczyzna ponownie stracił kogoś, kto był dla niego całym światem. Ponownie sytuacja życiowa złamała go, jego ciało i umysł zostało roztrzaskane na milion kawałków. Amir nie mogąc się pogodzić z kolejną stratą, zaczął pić i ćpać, potem po raz kolejny próbował się zabić. Nie był w stanie funkcjonować, a jedynym człowiekiem, który był przy nim, to Mahir. Wspierał go mimo, że wiele razy został odtrącony, wspierał go mimo, że wiele razy został zmieszany z błotem. Trwał przy nim, bo Amir był jego przyjacielem, trwał przy nim, bo Amir też kiedyś mu pomógł.
-Lądujemy za dwie minuty, proszę usiąść i zapiąć pas - w samolocie rozległ się głos kapitana. Chwilę później maszyną wstrząsnęły silne turbulencje, co oznaczało, że samolot dotknął płyty lotniska. Niebieskooka odetchnęła z ulgą i po chwili opięła pas, po czym skierowała się do pokoju dla personelu, gdzie Inez wyciągała swoją walizkę.
-Nie mam pojęcia kiedy to zleciało, ale na szczęście to już koniec - westchnęła z ulgą - Wracamy do domu - uśmiechnęła się
-Wiesz co zrobię, kiedy wrócę do LA? - zapytała Olivia, zakładając ramiona pod piersiami - Najpierw zadzwonię do mojej matki, a potem idę na imprezę się napić - dodała, uśmiechając się szeroko do koleżanki
-Chyba wybiorę się z tobą na tę imprezę - zaśmiała się Inez, podając walizkę Olivii, zaraz potem samolot zatrzymał się. Kobiety chwyciły swoje walizki i kiedy miały już wychodzić, do pomieszczenia wszedł zielonooki kapitan
-Witam drogie panie - uśmiechnął się szeroko - Kończymy to i wracamy do domu - dodał, ziewając
-Marzę tylko o gorącej kąpieli - westchnęła Inez
-Ja marzę o swoim łóżku - westchnęła Olivia, pierwsza wychodząc z pomieszczenia. Blondynka wychodząc z pokoju dla personelu, kątem oka zobaczyła, że w samolocie nikogo już nie było. Zdziwiła się nieco, ale myślała tylko o tym, by wrócić do domu. Wychodząc z samolotu, przymknęła na chwilę oczy, po czym złapała się metalowej barierki. Słońce tego dnia wychodziło dopiero zza chmur, a nienachalny wiatr owiewał jej twarz. Kobieta otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła. Przed stopniami stał Mahir i Amir bardzo gwałtownie rozmawiając, przy tym dość mocno gestykulując, a zaraz za nimi stały dwa wypasione i metalicznie czarne samochody. Olivia powoli kroczyła po stopniach i kiedy postawiła nogę na płycie lotniska, spojrzał na nią Amir. Oboje wymienili spojrzenia, ale żadne z nich nie było w stanie wypowiedzieć słowa.
-Dziękuję kapitanie, za ten wspaniały lot - złotooki podszedł do zielonookiego mężczyzny - Jestem bardzo zadowolony - dodał, ściskając dłoń kapitana
-Jest mi bardzo miło - odparł mężczyzna uśmiechając się miło
-Pani również dziękuję, za przemiłą obsługę - Haddad podszedł do Inez i objął kobietę, całując w policzek
-Przyjemność po mojej stronie - odparła zaskoczona zachowaniem mężczyzny Inez
-Tobie też dziękuję, za ten wspaniały lot - złotooki podszedł w końcu do Olivii, obejmując ją delikatnie w pasie - Ale my jeszcze się nie żegnamy - szepnął, pochylając się do kobiety tak, by nikt nie usłyszał jego słów - Do zobaczenia już za chwilę - dodał złotooki, przygryzając delikatnie ucho Olivii. Blondynka miała ochotę spoliczkować Haddad'a, ale w ostatniej chwili się powstrzymała i po prostu odeszła, obrzucając mężczyznę jadowitym spojrzeniem. Chwilę później wsiadła do jednego z dwóch samochodów, nie mając pojęcia, że w najbliższym czasie nie wróci do domu.
Olivia wraz z Inez i zielonookim kapitanem wsiedli do samochodu i zostali przetransportowani do hotelu, w którym mieli spędzić jedną noc, by następnego dnia wrócić do LA. Po czterdziestu minutach podróży, byli już w miejscu docelowym. Dubaj, miasto przepychu i bogactwa przywitało amerykanów niemałym zawrotem głowy. Luksusowe samochody poruszające się po ulicach, modernistyczne budynki i obrzydliwie bogaci ludzie w turbanach na głowie. To właśnie był Dubaj. Miasto, w którym Olivia była pierwszy raz. Miasto, najbardziej przez nią znienawidzone. Miasto, w którym została jej zabrana wolność i miejsce, gdzie zostawiła kawałek siebie i swojej duszy. We troje weszli do najbardziej znanego i cholernie drogiego hotelu, gdzie przywitała ich obsługa hotelowa. Dwóch mężczyzn zabrało bagaże Olivii, Inez i kapitana, po czym kobieta w czarnej sukience, zaprowadziła gości do prywatnego apartamentu, mieszczącego się na ostatnim piętrze hotelu. Blondynka nie zwracając uwagi na kolegów, odnalazła łazienkę i czym prędzej do niej wskoczyła. Marzyła o tym, od kiedy postawiła nogę na płycie lotniska. Ciepła woda w wannie, z pianą po brzegi, otuliła wysportowane i zmęczone ciało blondynki. Kobieta poczuła ulgę, zamknęła oczy i myślała tylko o tym, że następnego dnia wróci do domu. Po jakimś czasie do drzwi łazienki ktoś zaczął się dobijać.
-Olivia, jesteś tam? - Inez zaczęła dość mocno pukać w złote drzwi. Blondynka gwałtownie otworzyła oczy i uświadomiła sobie, że zasnęła
-Tak, jestem - krzyknęła Olivia - Zaraz wychodzę - dodała, nerwowo mrugając powiekami
-W porządku - Inez przestała uderzać w drzwi - Myślałam, że coś się stało - dodała
-Nic się nie stało, zaraz wyjdę - Olivia uspokoiła koleżankę i powoli podniosła się z wanny, po czym wyszła z niej, owijając się białym ręcznikiem. Po kąpieli blondynka wraz z Inez i zielonookim mężczyzną zjedli posiłek, po czym poszła do swojego apartamentu, gdzie ponownie zasnęła. Była tak zmęczona, że przespała cały dzień i całą noc, budząc się następnego dnia rano, nie mając pojęcia, że to była ostatnia spokojna noc.
CZYTASZ
ZNIEWOLONA
AcciónMłoda kobieta, singielka, pracuje jako stewardessa w prestiżowej linii lotniczej w USA. Pewnego dnia, otrzymuje od przełożonego bardzo dobrze płatną propozycję wylotu. Zgadza się na nią bez mrugnięcia okiem i kiedy orientuje się w jakiej sytuacji si...