Rozdział XXI

235 3 0
                                    

Po wyjściu Mahira z salonu, złotooki w napadzie gniewu chwycił lampkę stojącą obok kanapy i rzucił o podłogę. Złoty klosz spotykając się z podłogą, roztrzaskał się na milion kawałków, złotooki podszedł do okna, po czym oparł się o parapet. Z każdą minutą czuł, że tracił siły i kontrolę. Suchość w ustach, irytujący huk w głowie, czarne plamki przed oczami, trzęsące się ręce i nieznośny skurcz żołądka. To wszystko było tylko kroplą w morzu. Po dłuższej chwili mężczyzna powrócił na fotel i majestatycznie upił brązowy płyn z grubej szklanki, nie mając kompletnie pojęcia, co miał mu do zakomunikowania Mahir.

Czerwone Lamborghini mknęło przez ogromną pustynię, zostawiając za sobą tylko kurz i smród paliwa. Olivia nigdy w życiu nie prowadziła samochodu z automatyczną skrzynią biegów, ale pod wpływem adrenaliny zrobiła to, nie zastanawiając się na tym długo. Po jakimś czasie uświadomiła sobie to i uśmiechnęła się do siebie, udowadniając nie tylko sobie, że blondynka nie zawsze jest głupia. Czuła się wolna i miała totalnie gdzieś, że była w obcym kraju, bez dokumentów i telefonu. Ważne było dla niej to, że uciekła od Amira. Droga ciągnęła się w nieskończoność, a Olivia dopiero wtedy uświadomiła sobie, że nie ma pojęcia dokąd jechać. Dookoła niej znajdował się tylko piasek, a z nieba leciał żar. Na dodatek kobieta przypomniała sobie, że nic nie jadła i zaczynała się robić głodna i ospała. Z każdą sekundą jazdy, niebieskooka mniej wyraźnie widziała drogę, a najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miała żadnego punktu zaczepienia. W odległości kilkunastu kilometrów nie było żadnej stacji benzynowej, ani hotelu, a centrum miasta znajdowało się w przeciwnym kierunku. Blondynka zaczęła coraz bardziej odczuwać głód i zmęczenie. Zawroty głowy były coraz silniejsze, a skręt żołądka nie do zniesienia. W pewnej chwili Olivia poczuła jak mrowią jej dłonie i usta, po czym straciła przytomność, a przy tym kontrolę nad pojazdem. Samochód chwilę później zjechał z drogi wpadając w piasek. 

Ciemnooki będąc naprawdę wściekły na przyjaciela, poszedł do pokoju Olivii sprawdzić, jak czuła się kobieta. Stanął przed jej drzwiami i delikatnie zapukał w drewnianą powłokę, niestety nikt nie otwierał. Mahir postanowił wejść bez pozwolenia, rozejrzał się dookoła, ale Olivia przepadła jak kamień w wodę. Sprawdził balkon i łazienkę, ale ani śladu po blondynce. Mężczyzna lekko zaniepokojony, wyszedł z jej pokoju i zaczął przeszukiwać całą rezydencję, nie informując jeszcze Amira. Blondynka przepadła, a poziom stresu u ciemnookiego wzrastał z każdą sekundą. Mężczyzna wybiegł przed dom i rozejrzał się, pod wpływem stresu nawet nie zauważył brakującego, czerwonego samochodu, więc pobiegł do ogrodu. Przeszukał całą posesję, ale nie znalazł Olivii, więc skierował kroki do domu i nagle zauważył brak czerwonego samochodu. Zrozumiał wtedy, że Olivia uciekła z rezydencji. Jego strach stał się nie do zniesienia, a wściekłość buzowała w nim jak lawa. Ze ściśniętym gardłem i zaciśniętymi pięściami wpadł do domu, po czym wbiegł do salonu, gdzie w skórzanym fotelu, ze szklanką whisky w dłoni, siedział niczego nie świadomy Haddad, oderwany od rzeczywistości

-Olivia zniknęła! - rzucił Mahir wbiegając do salonu, Amir podniósł wzrok znad szklanki

-Jak to zniknęła? - zapytał Amir, siedząc niewzruszony w fotelu

-Wzięła samochód i uciekła! - tłumaczył zdenerwowany ciemnooki. Amir namomiast coraz mocniej zaciskał palce na szklance z whisky. Jego złość i niemoc jednocześnie, sięgnęły zenitu.

-Co za głupia idiotka! - ryknął Haddad i w napadzie agresji, gwałtownie wstał z fotela, rzucił szklanką w przyjaciela, po czym chwycił karafkę z alkoholem i rzucił ją o podłogę. W jego głowie pojawił się huragan, a emocje targały nim jak wiatr liśćmi na wietrze. Był jak w amoku, chwycił się za głowę i powtarzał w niej tylko jedno zdanie, "Olivio, jeszcze pożałujesz, że uciekłaś!". Ta kobieta mimo, że Amir się do tego nie przyznawał zawróciła mu w głowie, dała mu nadzieję na to, że w końcu jego kłopoty się skończą. Był na nią cholernie wściekły i miał ochotę ją zabić, ale z drugiej strony nie mógł się jej pozbyć - Czy ona jest naprawdę tak naiwna, czy mi się tylko wydaje?!- ryknął ponownie Amir, opuszczając dłonie 

-O czym ty do cholery mówisz?! - Mahir zdezorientowany rozłożył ręce, idąc w stronę Amira jednocześnie omijając rozlany alkohol i rozbity klosz, podszedł do mężczyzny i położył dłonie na jego ramionach

-Każdy mój samochód ma nadajnik - warknął z mordem w oczach - Skoro wzięła czerwone Lambo, to zaraz ją znajdziemy - dodał, odrobinę spokojniejszy Haddad. Mahir kompletnie zdezorientowany, wsłuchiwał się w słowa przyjaciela

-Chcesz mi powiedzieć, że kontrolujesz każdego, kto jeździ twoimi samochodami?!- wrzasnął Mahir. Mężczyzna był coraz bardziej przerażony stanem przyjaciela 

-Tak bardzo cię to dziwi? - zapytał z ironią w głosie złotooki - Kontrola to podstawa - dodał uśmiechając się chytrze

-Skoro tak, to znajdź ją zanim stanie jej się krzywda - warknął ciemnooki. Chwilę później oboje znaleźli się w gabinecie Haddad'a, gdzie mężczyzna siedział przed swoim dębowym biurkiem i nie mógł uwierzyć w to, co widział w ekranie laptopa

-Gdzie ona jest do cholery?! - wrzeszczał Amir, uderzając płaską dłonią w stół

-Twój sprzęt zawodzi? - zapytał z przekąsem Mahir

-Wygląda na to, że nadajnik został wyłączony albo się zepsuł - warknął złotooki, z trudem powstrzymując się od zabicia kogokolwiek

-Skoro nikt nie wie o nadajnikach, to wychodzi na to, że jest zepsuty - Mahir oparł się biodrem o biurko

-Przysięgam, że ją zabiję, jak tylko ją znajdę - warknął Amir, przeglądając monitoring

-Byłoby zupełnie inaczej, gdybyś powiedział jej prawdę - wtrącił się ciemnooki

-Zamknij się! - warknął Haddad, nie podnosząc wzroku znad ekranu. Minęła dłuższa chwila, Amir w końcu znalazł to, czego szukał - Jest! - mężczyzna westchnął z ulgą - Pojechała w stronę autostrady - dodał - Zabierz kierowcę i jedźcie w tamtą stronę - polecił Haddad

-Co jeśli jej nie znajdę? - zapytał Mahir, gryząc nerwowo wargę

-Oczekuję, że ją znajdziesz - warknął mężczyzna - Jedź! - polecił Amir. Chwilę później mężczyzna został sam, czuł się nijak. Z jednej strony miał ochotę, by to się nigdy nie wydarzyło, z drugiej jednak strony chciał mieć Olivię blisko siebie, natomiast życie ciągle rzucało mu kłody pod nogi. Siedząc przy biurku oparł się łokciami o blat, chowając twarz w dłoniach i zaczął głęboko oddychać. Jedyną osobą, która wiedziała, co tak naprawdę czuł Amir, był Bóg. Mimo, że Amir wyglądał i zachowywał się jakby sam był bogiem, to tak naprawdę, w środku był małym, bezbronnym chłopcem, który bał się tego, co czekało go w niedalekiej przyszłości. Ta cała sytuacja zaczęła go przerastać, miał dość udawania i dość użerania się z Olivią. Chciał to zakończyć i nagle jakby doznał wstrząsu. Wstał gwałtownie z fotela i owładnięty chęcią mordu, chwycił lampkę stojącą na biurku i rzucił nią o ścianę. Chwilę później, gdy szkło roztrzaskało się w drobny mak, Amir podszedł do ściany i zaczął zrzucać z niej wszystkie obrazy oraz pułki. Chwytał wszystko co miał pod ręką i rzucał, gdzie popadło. Kiedy nie było już czym rzucać, zaczął po prostu uderzać pięściami w ścianę, przy tym wrzeszcząc w niebogłosy. W jednej chwili Amir chciał się odciąć i powiedzieć prawdę całemu światu, a z drugiej strony coś kazało mu ukrywać prawdę i krzywdzić niewinnych ludzi. Był wrakiem człowieka, niestety nie chciał sobie pomóc i to doprowadziło go do zguby.

Czerwone Lamborghini wciąż stało wbite przodem w piasek na poboczu. Kobieta nieprzytomna leżała na kierownicy, a znikąd pomocy. Mijały minuty, godziny. Mahir z kierowcą zrezygnowali i zawrócili z drogi, którą kazał im jechać Haddad. Oboje myśleli, że to niemożliwe, by Olivia pojechała tak daleko, a jednak. Blondynka pojechała dalej, niż kiedykolwiek by pomyślał. Może gdyby Mahir pojechał kawałek dalej, znalazłby Olivię. Nieprzytomna, wycieńczona i bezbronna tkwiła w samochodzie, czekając na jakąkolwiek pomoc. Niestety tą drogą żadko jeździły samochody, ale Olivia miała szczęście. Ilekroć bywała w tarapatach, tylekroć wychodziła z nich obronną ręką. Nie wiadomo czy to był przypadek, czy może wola Tego u góry, drogą podążał samochód wojskowy. Żołnierze widząc czerwony samochód, stojący na poboczu, natychmiast się zatrzymali. Wyskoczyli z wozu i kiedy zorientowali się, że w środku znajdowała się ranna osoba, natychmiast rozpoczęli akcję ratowniczą. Na ich korzyść drzwi czerwonego Lambo otworzyły się normalnie i chwilę później wyciągnęli z auta nieprzytomną blondynkę. Żołnierze zabrali kobietę do szpitala, a samochodem zajęły się inne służby.

   

ZNIEWOLONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz