Rozdział XX

231 2 0
                                    

Mijały sekundy i minuty, a Amir stał przed blondynką i upajał się jej dotykiem. Chwilę później stało się coś bardzo nieoczekiwanego dla Olivii. Mężczyzna otworzył oczy i zeskanował całą jej twarz, po czym zbliżył się do niebieskookiej i objął ją w pasie, zatapiając nos w jej włosach. Kobieta nie spodziewała się takiej reakcji ze strony Haddad'a, ale uznała to za normalne i oddała uścisk. Wtuliła się w jego szeroki tors i zamknęła oczy, pierwszy raz czując się bezpiecznie. Czyżby jej oprawca zrozumiał, że robił źle krzywdząc ją każdego dnia? Otóż nie. To był tylko mały przerywnik od tego, co miało się jeszcze wydarzyć. 

-Przestań mnie traktować jak rzecz i powiedz mi co cię męczy - wyszeptała blondynka po dłuższej chwili 

-Nie zrozumiesz tego - bąknął Amir prostując się 

-To pozwól mi zrozumieć - naciskała niebieskooka, cofając się o krok 

-Zrozum, że to nie jest takie łatwe! - krzyknął złotooki, wymachując rękoma - Pogódź się z tym, że tu zastaniesz, bo ja tego chce! - dodał, odwracając się do kobiety. Olivia stała jak słup soli, a zaraz potem Haddad gwałtownie się zatrzymał i chwycił się w pasie. Jego ciało ponownie zostało ogarnięte przez ogromny skurcz. Mężczyzna zgiął się w pół, spoglądając przez ramię, a zaraz potem runął na kolana, po czym całe jego ciało runęło na podłogę. Blondynka patrzyła beznamiętnie na Amira ogarniętego bólem - Pomóż mi do cholery! - wrzeszczał złotooki, wijąc się na podłodze  

-Od teraz będę tak samo bezwzględna jak ty! - prychnęła niebieskooka i z obojętnym wyrazem twarzy ominęła Haddad'a, wychodząc z pokoju. Trudno jej było się opanować, ale zrobiła to i zamknęła za sobą drzwi, idąc wprost do salonu, gdzie znajdował się Mahir. Olivia nie była potworem bez duszy, jedynie chciała uświadomić swoim zachowaniem, jakim potworem był Amir - Mahir, twój przyjaciel źle się czuje, jest u mnie w pokoju - poinformowała beznamiętnie blondynka, stojąc w progu. Mężczyzna nie zadając zbędnych pytań zerwał się z kanapy i ruszył pędem do pokoju Olivii. 

-Amir - jęknął przyjaciel mężczyzny wbiegając do pokoju. Haddad natomiast leżał owładnięty konwulsjami na podłodze, trzymając się kurczowo za brzuch 

-Ona - zaczął złotooki - Mnie zostawiła - dodał ledwie przytomny 

-Nic nie mów, zaraz ci przejdzie - zapewniał Mahir podając przyjacielowi zastrzyk z lekiem, uśmierzającym ból. Minęło kilka chwil, Amir przestał się trząść, a do pokoju weszła niczym nie wzruszona blondynka 

-Wiesz czym jesteś?! - wrzasnął Haddad, kiedy zobaczył kobietę w drzwiach pokoju, próbując się podnieść 

-Oświeć mnie - uśmiechnęła się szyderczo kobieta, patrząc jak mężczyzna z trudem próbował się podnieść z podłogi  

-Jesteś tylko i wyłącznie ogromnym problemem! - ryknął złotooki - Mam cię już serdecznie dość! - wciąż wrzeszczał

-To dlaczego w takim razie, nie pozbędziesz się tego problemu, co?! - wrzasnęła Olivia, puszczając wszelkie hamulce - Nie potrafisz odpowiedzieć?! - warknęła - To ja ci pomogę - kobieta podeszła do mężczyzny, który jakimś cudem wstał z podłogi - Jesteś tchórzem, który nie potrafi powiedzieć prawdy! - syknęła Olivia - Kłamiesz i ukrywasz to, co cię męczy, bo się boisz! - dodała, wymachując palcem wskazującym przed nosem Haddad'a - Wolisz mnie krzywdzić i robić ze mnie śmiecia, bo tak jest ci wygodniej! - kobieta zaczęła płakać - Jesteś dla mnie nikim! - wrzasnęła blondynka, a Haddad dopuścił się chyba najgorszej rzeczy, której Olivia mogła się spodziewać. Mężczyzna podniósł rękę i z całej siły uderzył kobietę w twarz. Niebieskooka upadła na podłogę, zalewając się łzami. Nastała cisza. 

Mahir przyglądał się tej sytuacji i nie mógł uwierzyć, co zrobiła choroba w głowie jego przyjaciela. Widząc to jednak nie mógł nic zrobić, bo gdyby tylko okazał jakiekolwiek emocje w stosunku do Olivii, mógłby stracić życie. Jego dusza i serce krwawiło widząc, jak Amir znęcał się nad niewinną kobietą. Nic nie mógł zrobić. Patrzył tylko i modlił się w duchu, by zostało mu to kiedyś wybaczone. Amir Haddad był w tragicznym stanie psychicznym jak i fizycznym. Nie panował już nad emocjami, które zaczynały go przerastać. Kłębione przez wiele lat, zaczynały wychodzić na wierzch, rujnując dotychczasowy spokój. Amir stawał się coraz bardziej niebezpieczny jak i dla siebie, tak i dla Olivii. Jego agresja wobec kobiety była nieokiełznana i doprowadziła do najgorszego. Jego życie dobiegało powoli końca, a grunt coraz szybciej osuwał mu się spod nóg. Był jak w amoku, z jednej strony chciał się uwolnić od bolącej prawdy, którą dusił w sobie, jednak okazanie słabości byłoby według niego, hańbą. Stracił całkowitą kontrolę nad swoim życiem i gdyby tylko od samego początku powiedział prawdę, na końcu nie spotkałby go zawód. Olivia natomiast, była silną kobietą dopóki nie stanął jej na drodze Haddad. Została przez niego wykończona fizycznie i psychicznie, jednak gdy dowiedziała się prawdy zmieniła swoje zdanie. Nie musiałaby tyle cierpieć, gdyby tylko ktoś ściągnął maskę i pokazał, co tak naprawdę się za nią kryło. 

Złotooki chwiejnym krokiem wyszedł z pokoju, zostawiając Olivię samą, leżącą wciąż na podłodze. Nie rozumiała dlaczego taki los spotkał właśnie ją. Chciała nigdy nie wsiąść do tamtego samolotu, chciała nigdy nie poznać Haddad'a. To było jednak niemożliwe, ale nie mogła się poddać. Nie chciała zgnić w tym złotym więzieniu, bita i upadlana. Podniosła się z podłogi, otarła łzy i lekko chwiejnym krokiem podążyła do drzwi. Otworzyła je i rozejrzała się po korytarzu. Jak zwykle nikogo nie było, więc postanowiła uciec. Skradając się po korytarzu, niezauważona wyszła z rezydencji, oddychając z ulgą. Na dziedzińcu stało jakże drogie, czerwone Lamborghini, do którego wsiadła i z piskiem opon wyjechała z posesji rezydencji. Dziwiła się, że tak łatwo jej poszło, ale miała to w dupie. Jadąc cholernie drogim samochodem wreszcie poczuła się wolna. Docisnęła pedał gazu i pomknęła przed siebie, nie zastanawiając się nad tym, co czekało ją następnego dnia. W tym samym czasie niczego nieświadomi Amir z Mahirem siedzieli w salonie. 

-Nalej mi whisky - polecił złotooki siadając wygodnie w fotelu 

-Czy ty do reszty zwariowałeś?! - Mahir chodził nerwowo po salonie 

-Uważaj na słowa - warknął Amir - I nalej mi whisky - dodał niewzruszony 

-Przed chwilą miałeś kolejny atak, a teraz chcesz pić whisky?! - mężczyzna nie poznawał swojego przyjaciela 

-Rób co mówię, bo skończysz gorzej niż ona - zagroził złotooki, zaciskając szczękę 

-Przesadziłeś - warknął Mahir - Jak mogłeś ją uderzyć? - mężczyzna był zdruzgotany 

-Będę robił co mi się podoba, a tobie nic do tego - syknął Amir, zakładając nogę na nogę - Ona jest tylko naczyniem, w którym będzie rosło moje dziecko - dodał 

-Nie wiem czy wiesz, ale by spłodzić dziecko potrzebne są dwie osoby - zadrwił Mahir 

-Czego ty do cholery nie rozumiesz?! - mężczyzna podniósł głos, wstając z fotela - Cały czas czekam, aż to ona pierwsza do mnie przyjdzie, a jeśli nie to... - Amir zatrzymał się tuż przed nosem przyjaciela, z przebiegłym uśmiechem na twarzy 

-To co? - zapytał przerażony Mahir - Zgwałcisz ją? - dodał, przełykając głośno ślinę 

-Jeśli mnie do tego zmusi, to owszem zrobię to - odparł pewny siebie Amir

-Nie poznaję cię - westchnął Mahir przerażony stanem przyjaciela 

-Posłuchaj - warknął złotooki, chwytając przyjaciela za szyję - Mój ojciec zginął za tę firmę, ja ją wyprowadziłem na szczyt, a mój syn sprawi, że będzie jedyną firmą na świecie, która będzie produkowała samoloty pasażerskie - wysyczał przez zęby - Ja nie chcę mieć żony i rodziny, tylko potomka, który utrzyma te firmę na powierzchni, rozumiesz?! - mężczyzna zacisnął mocniej palce na krtani przyjaciela - A ona da mi to dziecko, nawet jeśli będę musiał ją zgwałcić! - warknął złotooki, puszczając przyjaciela 

-Jeśli mogę to dam ci tylko jedną radę - odparł oschle Mahir - Nie leć zbyt wysoko, bo upadek będzie cię wiele kosztował - syknął mężczyzna i wyszedł z salonu       

  

          

ZNIEWOLONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz