Rozdział siódmy
7 sierpień 1886
Timotheé Chalamet
-Wszystko dobrze chłopcze? Nie odzywasz się odkąd wyjechaliśmy z miasta- zaczyna się ściemniać, wracam z Toussaint do domu i nie wiem czy powinienem się wtrącać, umoralniać dorosłego mężczyznę, który przeżył więcej w życiu niż ja mogę sobie wyobrazić. - Pewnie bolą cię słowa Brigitte? Nie przejmuj się, ona mówi zanim pomyśli- śmieje się.- To jeszcze taka duża dziewczynka, pewnie przywykłeś już do poważnych panien w Anglii.- spogląda na mnie badawczo.
-To prawda, przez ostatnie trzy lata obracałem się w towarzystwie totalnych przeciwieństw Bri-zaciskam mocno szczękę.- Ale nie mam żalu o to co powiedziała- uśmiecham się blado.
Po chwili ciszy sąsiad zaczyna kolejny temat.
- Myślałem ostatnio, byłbyś dobrym świadkiem na ślubie Rose i Shawn'a, lubicie się.
-Studiujemy razem- dodaję wymijająco.
- Dziwne, że w tej Kanadzie nie mają dziewczyn, że to trzeba taki kawał podróżować by poznać miłość.
-Nie zawsze to co w sąsiedztwie jest nam pisane- mężczyzna patrzy na mnie, a ja na niego i z jego oczu widzę, że pomyśleliśmy o tym samym.
Milkniemy, jest przed dziewiątą, bal się już zaczął, a ja chyba i tym razem go odpuszczę.
-Jakie zbiory będą z tego sezonu?- pytam bez zastanowienia. Widać, że pasażera to zmieszało, nie odzywa się długo.
-Susza..- kręci głową i błądzi wzrokiem.
-Dlatego lichwa?- spoglądam na niego a mężczyzna pociera rękami twarz. Nie spodziewał się, że ktoś pozna jego sekret.
-Nie miałem innego wyboru.
-Mógł pan z tym przyjść do mnie, byśmy panu z tym pomogli!- zwalniam tempo koni gdy jesteśmy coraz bliżej posesji Toussaint.
-Nie chciałem jałmużny.
-Czyli woli pan lewe interesy bez korzyści? Jakie haczyki mają na pana?- denerwuję się na samą myśl.
- Dom, winnica i ręka Bri- zamieram.
-No gdzie jest tata? Musimy zaraz wychodzić!- Rose chodzi w kółko po salonie.
- Uspokój się, zaraz wróci, z miasta tutaj wcale nie jest tak blisko.- uspokajam siostrę.
-To może ty pójdziesz ze mną?- dosiada się gwałtownie do mnie.
-Wolałabym nie- protestuję.
-Czemu? Timotheé pewne też tam będzie, będziesz mogła z nim zatań...
-Przestań!- zatykam jej usta dłonią.
-No co? Przecież się lubicie- wzdryga ramionami.
-Nie w tym życiu Rose-kręcę głową na znak protestu.
-Przecież to widać Bri, on jest w tobie zakochany!
-No niestety nie z wzajemnością-ucinam i zaplatam na ślepo warkocz.
CZYTASZ
Pewnego razu w Winnicy/ T.CH
Fiksi Penggemar*opowiadanie zakończone, możliwość kolejnej (4) części* Północ Francji, Dinan. Rok 1886 r We Francji oraz na całym świecie panuje gruźlica, ludzie muszą stawić jej czoła na co dzień, ale nie mogą zapomnieć, że na tym nie kończy się świat. Żegnają uk...