Rozdział 11 [POPRAWIONY]

765 30 0
                                    

25 czerwca 2015 roku, Livermore Municipal Airport

Jayden

Znajdujemy się z Grace przy jednym z hangarów na lotnisku. Ben zabrał Lucasa na wycieczkę z grupą zwiedzających, co zajmie im przynajmniej godzinę. Siedzę na ławce, a Grace odpoczywa, kładąc głowę na moich kolanach. Delikatnie przeczesuję jej brązowe włosy, ciesząc się tą chwilą spokoju. Mój palec przesuwa się z czasem w stronę jej twarzy, zaczynając od ucha z iskrzącym owalnym kolczykiem, a potem kreśli linię jej szczęki, aż do ust.

Grace lekko przekręca głowę, otwierając oczy, a ja znów podziwiam magnetyzujące spojrzenie, którym na mnie patrzy. Wyciąga dłoń, by dotknąć mojej twarzy, lecz przechwytuję ją, składając na niej kilka pocałunków. Na jej twarzy pojawia się uśmiech.

— Gdybyś przez chwilę dał mi spokój, pewnie zasnęłabym — stwierdza z udawanym żalem. — Ale Pan Nash widocznie nie potrafi trzymać rąk przy sobie.

Iskry pożądania zaczynają tańczyć w jej szarych oczach, a ja uśmiecham się z satysfakcją. Choć jesteśmy w miejscu publicznym, łamiące się między nami zasady tylko podsycają napięcie.

— Musiałbym być ślepy, żeby nie zauważyć takiego cudu piękna przed sobą — szepczę, pochylając się ku niej.

Składam delikatny pocałunek na jej czole, powiekach i policzkach, schodząc w stronę ust. Nasze pocałunki stają się coraz bardziej namiętne, kiedy jej palce wczepiają się w moje włosy. Siadam ją bokiem na moich kolanach i przenoszę pocałunki na jej szyję. Grace obejmuje moją głowę i wbija palce w mój bark, wywołując krótki jęk bólu.

— Przepraszam — mówi speszona.

— Nigdy nie przepraszaj za to, że pokazujesz mi swoją namiętność — odpowiadam, znów zachłannie ją całując.

Przytulam ją, dając chwilę naszym rozpalonym ciałom na uspokojenie. Grace zaczyna kreślić kółka na mojej dłoni.

— Przejdźmy się gdzieś — mówi nagle. — Chciałabym o czymś z tobą porozmawiać.

— Oczywiście. Niedaleko jest restauracja, gdzie możemy spokojnie usiąść.

Kilka minut później siedzimy w eleganckiej restauracji z widokiem na pas startowy. Otacza nas spokojna atmosfera wzbogacona widokiem na wzgórza Livermore Valley.

— Po raz kolejny zaskakujesz mnie swoją wiedzą kulinarną — mówi Grace z uśmiechem, odkładając napój na stolik.

Pochylam się bliżej.

— Bycie pilotem ma swoje zalety, w tym odkrywanie nowych smaków... chociaż to nie jest największą zaletą — dodaję ciszej.

— Czyżby pilot był jak marynarz? W każdym porcie inna kobieta?

Owijam sobie wokół palca kosmyk jej włosów, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Jej oddech przyspiesza.

— Ciągłe przygody nie mają nic z prawdziwej przygody.

Grace zatrzymuje się, patrząc na mnie z lekkim szokiem.

— Napój miłosny — mówi zdziwiona. — Nie przestajesz mnie zaskakiwać, Jayden.

Kiedy pochylam się, by odwzajemnić jej szybki pocałunek, nadchodzi kelner z naszymi daniami. Po chwili ciszy wracam do tematu.

— Więc, o czym chciałaś ze mną porozmawiać?

Grace przełyka kęs i odkłada sztućce.

— Moi rodzice będą mieć pytania... — zawiesza głos, spoglądając na mnie z niepewnością. — Może też pytać o twoje intencje.

Trajektoria Lotu [Kontrasty #1][Zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz