Rozdział 16 [POPRAWIONY]

701 29 0
                                    

25 sierpnia 2015 roku, Waszyngton

Jayden

W mundurze, jeszcze prosto po powrocie, wchodzę do kawiarni, żeby zrobić niespodziankę Grace. Chciała odebrać mnie z lotniska, ale z powodu opóźnienia lotu z Waszyngtonu nie byłem pewien, o której wyląduję w San Francisco. Zdecydowaliśmy, że przyjadę do niej taksówką prosto z lotniska, ale postanowiłem zmienić plany.

Stawiam walizkę obok lady i rozglądam się po pustym lokalu. Zamknięcie było pół godziny temu, ale otwarte drzwi sugerują, że ktoś jeszcze jest w środku.

— Jest tu ktoś? — wołam, idąc w stronę zaplecza.

Wtedy zza drzwi wypada Grace. Jej twarz rozpromienia się, gdy tylko mnie zauważa, i rzuca się w moją stronę. Łapię ją w biegu, unoszę, a ona obejmuje mnie nogami w talii i zarzuca ręce na szyję, pochylając się do pocałunku. Gdy nasze usta się stykają, czuję to przyjemne uczucie, które przeszywa mnie na wskroś — czystą mieszankę szczęścia i pożądania.

To głęboki, zmysłowy pocałunek, budzący nasze ciała i balansujący na granicy namiętności i czułości, choć pamiętam, gdzie jesteśmy. Palce Grace wplatają się w moje włosy, a ja niechętnie przerywam pocałunek, słysząc jej cichy jęk zawodu.

Patrzę na jej zarumienioną, lekko zawstydzoną twarz i sadzam ją na stoliku obok, blokując jej możliwość ucieczki, opierając dłonie obok jej nóg. Przygryzam płatek jej ucha i delikatnie całuję w stronę obojczyka. Grace lekko odchyla się do tyłu, a ja przyciągam ją bliżej, czując jej aksamitną skórę pod ustami. Patrzę jej prosto w oczy.

— Co ty ze mną wyprawiasz? — pyta, opierając dłonie na moim torsie.

— I vice versa, skarbie — uśmiecham się szeroko. — Mam dla ciebie niespodziankę.

Podtrzymując ją jedną ręką, wyciągam z kieszeni marynarki białą kopertę i podaję ją jej. Widzę jej zaciekawione spojrzenie. Grace otwiera kopertę i wyciąga pocztówkę z Napa Valley.

— Mówiłaś, że chcesz kiedyś pojechać do Włoch — odkładam kartkę na blat. — Wiem, że na razie nie chcesz podróżować zbyt daleko przez Lucasa, więc potraktujmy to jako przedsmak tej podróży.

Widzę, jak zaczyna analizować wszystko, ale przygotowałem się na jej wątpliwości.

— Lucas zostanie na weekend u twoich rodziców. Zaproponowali zabrać go do parku rozrywki.

Grace spogląda na mnie z niedowierzaniem, po czym jej twarz rozjaśnia szeroki uśmiech.

— Zaplanowałeś to wszystko dla mnie, a nawet zaangażowałeś moich rodziców — mówi, dotykając mojego policzka. — Jestem zaskoczona i jednocześnie taka podekscytowana!

Szybko ją całuję, ciesząc się, że sprawiłem jej radość. Zostało mi już tylko dobrze się zaprezentować na uroczystości rodzinnej.

·⁀ ༄.°✈ ₊⭒˚。⋆

Zaczynam się budzić i widzę obok siebie śpiącą Grace, gdy nagle dochodzą do mnie słowa Lucasa:

— Na bombę!

Czuję, jak jego ciało ląduje między nami, a Grace wyrwana ze snu odruchowo siada na łóżku, rozglądając się zdezorientowana. Kiedy dostrzega śmiejącego się syna, kręci głową, a potem zaczyna go łaskotać. Dla wyrównania szans męskiej części przystępuję do ataku na nią, zaczynając drażnić palcami jej szyję.

— Tylko nie szyja! — protestuje, zasłaniając się rękami. — Litości z samego rana!

Śmiejemy się wszyscy, a Lucas postanawia wspiąć się na mnie jak na ściankę. Podtrzymuję go, gdy próbuje wdrapać się na moje barki, a kiedy mu się udaje, unoszę ręce, by miał za co się trzymać.

— Czyli już musimy wstać? — pyta Grace, zakopując się z powrotem pod kołdrę.

— Tak! — krzyczy uradowany Lucas.

Śmieję się, słysząc, jak nazywa przyjęcie rocznicowe dziadków „balangą". To przecież ma być kameralne spotkanie rodzinne. Przestaję się uśmiechać.

— Ilu gości będzie na tej imprezie? — pytam, patrząc na Grace.

Jej szeroki uśmiech i unikanie wzroku zdradzają więcej, niż by chciała. Moje ciało przechodzi dreszcz na myśl o tym, że pojawi się cała jej rodzina. Lucas, chcąc pomóc, zaczyna wyliczać na palcach:

— Będzie wujek Mark i dziwna ciocia Ashley... — patrzy na swoje dłonie. — I jeszcze mnóstwo innych ludzi, ale mam za mało palców.

Uśmiecham się i czochram jego bujną czuprynę. Grace zerka na zegarek i wspomina, że zaraz zacznie się jego ulubiona bajka. Na te słowa wystrzeliwuje z łóżka, pędząc do salonu.

— Nie spodziewałam się, że przyjedziesz w tym tygodniu przez twój grafik — mówi, siadając naprzeciw mnie i wyłamując nerwowo palce. — Przyjęcie odbyłoby się bez ciebie, a rodzina nadal nie wiedziałaby o nas...

Patrzę na nią, starając się zrozumieć jej zdenerwowanie, co sprawia, że i ja zaczynam się martwić o jej odczucia wobec naszego związku.

— Chcesz, żebym się tam pojawił?

— Oczywiście, że tak! — zapewnia, przysuwając się i kładąc dłoń na moim policzku.

Kilka razy otwiera usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale zaraz się wycofuje. Głaszczę jej kolano w uspokajającym geście.

— Dla większości rodziny jestem panienką lekkich obyczajów, która wróciła z brzuchem, a nie z dyplomem — mówi, a jej oczy błyszczą. — Boję się tego, co mogą ci powiedzieć. Rodzice zapraszają ich tylko z poczucia obowiązku.

Przyciągam ją do siebie i sadzam na kolanach. Grace wtula się, chowając twarz w zgięciu mojej szyi.

— Nie obchodzi mnie, co oni o tobie myślą. Dla mnie liczy się to, co do siebie czujemy.

Całuję ją w głowę, ciesząc się jej zapachem. Czuję, jak mocno zaciska dłonie na moich ramionach, jakby chciała zniknąć w moich objęciach. Delikatnie łaskoczę ją w bok, co sprawia, że odskakuje, patrząc mi w oczy. Łapię ją za podbródek i kradnę szybki pocałunek.

— Przestań o tym myśleć. Czas na naleśniki.

Podnoszę ją i ruszam w stronę kuchni, gdzie czeka nas kulinarne wyzwanie roku.


Trajektoria Lotu [Kontrasty #1][Zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz