Rozdział 33 [POPRAWIONY]

445 29 2
                                    

10 czerwca 2019 roku, San Francisco

Jayden

Dzisiaj w końcu łóżko szpitalne zastąpiłem wózkiem inwalidzkim, co było małym, ale wyczekiwanym krokiem naprzód. Lucas, jak zawsze pełen energii, ochoczo pcha wózek po korytarzu w drodze na moją rehabilitację, z zapałem opowiadając o remoncie swojego starego pokoju. Chce przerobić go dla swojego przyszłego brata lub siostry, z entuzjazmem snując plany, jakie zabawki tam ustawi i jakie kolory ścian wybierze.

Kiedy powiedzieliśmy mu o ciąży, dosłownie skakał z radości. Wymieniał, czego nauczy tego małego człowieka – od gry w piłkę po jazdę na rowerze. Na koniec popłakał się ze szczęścia, mówiąc, że teraz w piątkę będą mu kibicować podczas jego meczów. Wiedziałem, że brak rodzeństwa zawsze był dla niego trudny, choć nigdy otwarcie tego nie przyznawał. Często widywałem, jak zerkał w stronę innych rodzin, obserwując swoich rówieśników wygłupiających się z braćmi czy siostrami. Mimo że miał nas, dziadków i okazjonalne wizyty cioci, wujka czy babci z Atlanty, czułem, że tęskni za kimś, z kim mógłby dzielić dzieciństwo w pełni.

— Jeśli będę miał siostrę, chcę nauczyć ją kilku ciosów! — oznajmia z entuzjazmem Lucas, przerywając moje myśli.

Odwracam głowę i unoszę palec w geście ostrzeżenia, na co on szybko się broni.

— Przecież nie wyślemy jej na boks, tato! — rzuca z szerokim uśmiechem.

— Może na początek pozwolisz jej nauczyć się chodzić, zanim zaczniecie trenować ciosy? — odpowiadam, udając powagę.

Lucas robi udawaną, niezadowoloną minę, a chwilę później zatrzymuje się przed drzwiami sali rehabilitacyjnej. Pielęgniarka otwiera drzwi, a Lucas krzyczy w stronę Toma, mojego fizjoterapeuty, wesołe powitanie. Jeszcze zanim docieramy do środka, Lucas zaczyna negocjacje.

— Mogę dzisiaj podnieść po dziesięć kilogramów? — dopytuje z ekscytacją.

— Najpierw spróbuje twój tata przy ćwiczeniach na ręce — odpowiada Tom, spoglądając na mnie z lekkim uśmiechem.

Lucas z udawaną rezygnacją wzdycha i zajmuje swoje miejsce na ławce, ale już po chwili obserwuje nas z błyskiem w oku, gotowy do działania.

·⁀ ༄.°✈ ₊⭒˚。⋆

Późnym popołudniem wracam do swojej sali. Lucas i Grace poszli coś zjeść do stołówki, co daje mi chwilę samotności. Wykorzystuję ten moment i sięgam do szuflady szafki nocnej po stary telefon, który Grace przyniosła z domu. Nie był najnowszy, ale pozwalał mi na kontakt z bliskimi.

Wybieram numer Bena, mojego zaufanego przyjaciela, i czekam, aż odbierze. Po kilku sygnałach słyszę jego głos.

— Halo, Jayden. Co tam?

— Cześć. Potrzebuję, żebyś coś dla mnie zrobił — mówię stanowczo, przechodząc od razu do rzeczy.

— O co chodzi? — odpowiada z wyczuwalnym zaniepokojeniem.

Zerkam w stronę drzwi, upewniając się, że nikt nie wejdzie do sali.

— W twoim biurze, w pierwszej szufladzie biurka po lewej, zostawiłem dokumentację — wyjaśniam. Słyszę w tle odgłosy przesuwanych szuflad. Po chwili zapada cisza.

— Mam ją. Co to jest? — pyta, przerywając milczenie.

— Przeczytaj pierwsze dwie strony — odpowiadam, zaciskając palce na ramie wózka. Czekam, aż jego reakcja zdradzi, że dotarło do niego, co trzyma w rękach.

Kilka sekund później słyszę, jak jego głos nabiera ostrego tonu.

— Skąd masz te dokumenty?

Wypuszczam powietrze, przygotowując się do wyjaśnień.

— Henry trzymał je w swojej skrytce na lotnisku w Chicago — zaczynam. — Od jakiegoś czasu zachowywał się dziwnie. Podejrzewałem, że coś ukrywa, więc postanowiłem sprawdzić. Nie wiem, czy schował je celowo, bo bał się mi o tym powiedzieć, czy zwyczajnie zapomniał, że mam zapasowy klucz.

Ben milczy, a ja kontynuuję.

— Wziąłem je podczas jednego z lotów do Chicago, kiedy byłem tam z kimś innym. Od tamtej pory je przetrzymywałem.

— Jayden... — zaczyna ostrożnie Ben. — Ta dokumentacja może całkowicie zmienić obraz katastrofy. Jeśli to ujrzy światło dzienne, Henry...

— Dlatego musisz się jej pozbyć — przerywam mu, czując ciężar tych słów. — Ben, proszę. To może zniszczyć nie tylko jego życie, ale i nasze.

Zapada dłuższa chwila ciszy. Czuję, jak mój żołądek zaciska się z nerwów.

— Jayden, przemyśl to. Jeśli Henry był winny, prawda i tak wyjdzie na jaw.

— Nie mogę pozwolić na to, by ludzie się dowiedzieli — odpowiadam cicho, ale stanowczo.

W słuchawce słychać ciężkie westchnienie. Wiem, że Ben nie będzie naciskał, ale wiem też, że nie zgadza się ze mną do końca.

— Dobra — mówi w końcu. — Zajmę się tym.

Rozłączam się i odchylam głowę, patrząc w sufit. Wiem, że to, co zrobiłem, było ryzykowne. Ale jeszcze bardziej boję się tego, co mogłoby się stać, gdyby prawda ujrzała światło dzienne.

·⁀ ༄.°✈ ₊⭒˚。⋆

Trajektoria Lotu [Kontrasty #1][Zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz