6 maja 2019 roku, San Francisco
Grace
Podjeżdżam pod szkołę Lucasa i, mimo jego protestów, zamierzam go dziś odprowadzić do budynku, by porozmawiać ze szkolnym psychologiem o znalezieniu dla nas obojga odpowiedniego terapeuty. Pani Lee sama zaproponowała pomoc, a wiem, że nie przepracujemy tej katastrofy i medialnej nagonki na naszą rodzinę bez wsparcia.
Lucas, naburmuszony, wyskakuje z samochodu zaraz po zatrzymaniu się na parkingu. Jego nagłe protesty dotyczące mojego wejścia do szkoły są dla mnie niezrozumiałe. Czy do wszystkich problemów, jakie na nas spadły, dołącza teraz bunt dziewięciolatka?
Zamykam samochód i kieruję się w stronę placówki. W oddali widzę, jak grupa starszych dzieci zaczepia Lucasa, mówiąc coś do niego. Na jego twarzy pojawia się złość; popycha jednego z chłopaków, a między nimi wywiązuje się szarpanina. Biegnę, by ich rozdzielić, i w tym samym momencie przybywa wychowawczyni mojego syna.
— Co wy wyprawiacie? — woła stanowczo.
Kucam przy Lucasie, szukając jakichkolwiek śladów urazu, ale na szczęście niczego niepokojącego nie zauważam poza potarganym mundurkiem.
— Od kilku dni mnie zaczepiają i obrażają mojego tatę — wybucha Lucas, a potem, ciszej, dodaje: — Dlatego nie chciałem, żebyś przyjechała.
Pani Wilson spogląda na starsze dzieci z niedowierzaniem, a potem mówi:
— Do gabinetu dyrektora, natychmiast. Skontaktuję się z waszymi rodzicami.
Chłopcy, zgarbieni, kierują się do wejścia. Jeden z nich nagle odwraca się i rzuca w stronę Lucasa:
— Twój tata i tak jest dla wszystkich mordercą.
Lucas rusza ku niemu, ale udaje mi się go powstrzymać. Nauczycielka prosi woźnego, by odprowadził dzieci na rozmowę z dyrektorem.
— Nie wiedziałam, że taka sytuacja miała miejsce, Pani Nash — tłumaczy się zdenerwowana wychowawczyni. — Szkoła nie akceptuje takich zachowań.
Przytulam Lucasa i proszę, by wrócił do samochodu.
— Myślę, że najlepiej będzie, jeśli Lucas na razie zostanie w domu — mówię, walcząc ze wzruszeniem. — Postaram się przerabiać z nim materiał na bieżąco.
Nauczycielka zgadza się, obiecując przesyłać materiały od jego nauczycieli.
Patrzę na zrozpaczonego syna, który dźwiga ciężar przerastający jego wiek, podczas gdy powinien cieszyć się dzieciństwem. Po chwili wracam do samochodu i ruszamy do szpitala na spotkanie z ojcem Jaydena, który już tam czeka.
·⁀ ༄.°✈ ₊⭒˚。⋆
Wchodzimy do poczekalni na parterze, gdzie za chwilę ma się pojawić Megi wraz z mamą, nieświadome, że przybył ktoś jeszcze. Od razu zauważam Anthony'ego Nasha, rozmawiającego z lekarzem. Proszę Lucasa, by usiadł i poczekał na mnie.
— Witaj, Anthony, niemiło cię znowu widzieć — mówię zgryźliwie. — Jeśli potrzebowałeś informacji, mogłeś poprosić o nazwisko lekarza prowadzącego.
— Jak zawsze serdeczna — odpowiada chłodno. — Próbowałem dowiedzieć się czegoś przez znajomych, ale wszyscy przez powiązania rodzinne stali się milczący.
Na widok Anthony'ego moja szwagierka Megi reaguje szorstką wiązanką przekleństw, a jego była żona patrzy na niego z czystą pogardą.
— Elizabeth, jak miło cię widzieć — mówi uprzejmie. — Megi, nadal nie dostałem zaproszenia na twój ślub.
— Możesz być pewien, że nigdy nie dotrze — odpowiada Megi z gniewem. — To rodzinna tragedia, a ty już do niej nie należysz.
Matka Megi przechodzi obok Anthony'ego i podchodzi do mnie.
— Chodźmy odwiedzić Jaydena, lekarz pozwolił kilku osobom wejść na chwilę.
Wołam Lucasa i razem kierujemy się na oddział intensywnej opieki, gdzie przebywa Jayden.
·⁀ ༄.°✈ ₊⭒˚。⋆
Po dwóch godzinach w końcu nadchodzi nasza kolej na odwiedziny. Każdy ma pięć minut, by nie zakłócać pracy personelu i nie męczyć pacjenta. Wszystko się wydłużyło, bo zwołano komisję, by omówić wyniki badań męża. Do szpitala przybył wybitny profesor z Europy, który przekazał nam wieści o poprawiającym się stanie kręgosłupa i gojących się oparzeniach. Ustalono także, że mózg nie ucierpiał, co przybliża nas do wybudzenia Jaydena ze śpiączki.
Przed salą pomagam Lucasowi założyć fartuch. Widzę, jak jego wargi drżą, a w oczach pojawiają się łzy. Kucam przy nim i delikatnie ocieram pierwsze krople spływające po policzkach.
— Jeśli nie czujesz się na siłach, nie musisz tam wchodzić — mówię spokojnie. — Możesz poczekać, aż tata się wybudzi.
Lucas przeciera załzawione oczy i cicho mówi:
— Chcę go zobaczyć... gdyby się nie obudził — dodaje, a jego ciałkiem wstrząsa szloch.
Przytulam go mocno i razem wchodzimy do sali. Jayden wygląda lepiej niż przy naszej ostatniej wizycie. Nadal jest pełen opatrunków, a jego prawa ręka spoczywa bezwładnie na pościeli. Sadzam Lucasa na krześle obok łóżka i ostrzegam, by uważał na przewody aparatury.
— Cześć, tato — mówi cicho Lucas. — Wygraliśmy mecz, a ja strzeliłem zwycięskiego gola.
Z dumą patrzy na ojca. Wyobrażam sobie, jak Jayden by się cieszył, gdyby był przy tym, może nawet krzycząc z trybun „To mój syn!"
Podchodzę bliżej i odgarniam kosmyki włosów z jego czoła. Lucas zmęczony emocjami zasypia, trzymając rękę ojca. Składam delikatny pocałunek na czole Jaydena i wynoszę Lucasa z sali, pozostawiając męża w ciszy. Czekają nas kolejne wizyty i długa walka o oczyszczenie dobrego imienia ukochanego.
·⁀ ༄.°✈ ₊⭒˚。⋆
Zapraszam do komentowania
CZYTASZ
Trajektoria Lotu [Kontrasty #1][Zakończona]
RomanceDylogia Kontrasty #1 To historia Grace - samotnej matki, która prowadzi cukiernię na obrzeżach San Francisco, i Jaydena - pilota linii lotniczych szukającego szczęścia. Ich pierwsze spotkanie ma miejsce w samolocie, gdy mężczyzna przybywa z pomocą n...