25 sierpnia 2015 roku, Waszyngton
Jayden
Ustawiam telefon w uchwycie wynajętego samochodu i włączam nagrywanie, po czym płynnie włączam się do ruchu. Ktoś mógłby powiedzieć, że bardziej opłacałoby się jeździć taksówką, ale naprawdę wolę prowadzić sam — szczególnie w zatłoczonym Waszyngtonie, gdzie czekanie w korkach jest nieuniknione.
„Dotarłem do Waszyngtonu, kochanie," zaczynam, czując lekki upał, mimo włączonej klimatyzacji. „Jadę do hotelu, a myśl, że następny lot będzie już prosto do was, pomaga mi przetrwać ten żar."
Próbuję jeszcze raz przestawić klimatyzację, by choć na chwilę zaznać chłodu, wiedząc, że całe to zmaganie z urządzeniem będzie częścią nagrania dla Grace. Mała rada dla niej — przyda się popcorn.
Zatrzymuję się na czerwonym świetle i kontynuuję, korzystając z chwilowego postoju.
„Za niecałą dobę będziesz mieć mnie na głowie przez kilka dni... A co byś powiedziała, gdybym, czysto teoretycznie, zaczął oglądać mieszkania niedaleko ciebie?"
Pojawia się lekka nerwowość. Nie omawialiśmy jeszcze szczegółów mojej możliwej przeprowadzki do San Francisco — umówiliśmy się, że damy sobie czas. Ta myśl przyszła mi do głowy przypadkiem, gdy spotkałem znajomego agenta nieruchomości podczas lotu.
„Wiesz, że nie chciałbym naciskać," dodaję, „jeśli uznasz to za zbyt duży krok, zrozumiem."
Światło zmienia się na zielone, ruszam dalej, ganiąc się w myślach, że w ogóle wspomniałem o tym na nagraniu. Mogłem poczekać na spotkanie i porozmawiać na spokojnie.
„Zresztą, zapomnijmy na razie o tym," kontynuuję, starając się rozładować atmosferę. „Wiesz, że Lucas ostatnio zadzwonił do mnie z twojego telefonu? Skubany już wie, jak go podkraść! Trochę mnie to zaskoczyło, ale miło było go usłyszeć. Czy to znaczy, że jestem zbyt pobłażliwy?"
Spoglądam na ekran z rozbawieniem.
„To było wtedy, gdy na chwilę wpadłem do domu przepakować się przed kolejnym lotem. Zrobił to, gdy byłaś w cukierni, i w razie czego staję po jego stronie, jeśli przyjdzie co do czego."
Na koniec śmieję się pod nosem, brzmiąc niemal jak ojciec wygłaszający przemowę wychowawczą. „Dobra, kończę już, bo zaraz dojeżdżam do hotelu. Daj znać, jak wrócisz z pracy... i kryj mnie przed Lucasem, żebym nie wyszedł na kapusia. Na razie, skarbie."
·⁀ ༄.°✈ ₊⭒˚。⋆
Prosto po prysznicu, ubrany tylko w bokserki, wychodzę z łazienki, by przyszykować ubrania, gdy słyszę przychodzącą rozmowę na Skype. Od razu wiem, że to Grace. W kilku krokach sięgam po telefon.
— Hej, skarbie — mówię, jednocześnie szukając koszulki.
Brak odpowiedzi sprawia, że patrzę na ekran i widzę zaskoczoną twarz Grace. Śmieję się cicho, widząc jej reakcję na widok mojego nagiego torsu. Przecież już widziała mnie tak w Paryżu, choć potem nie było wielu okazji.
— Hee...j — przeciąga słowo, a jej wzrok powoli przesuwa się po moim ciele.
— Uwielbiam twoje rumieńce, Grace — przyznaję. — Daj mi moment.
Odkładam telefon na łóżko, szybko ubieram się w szare dresy i czarny podkoszulek, po czym wracam do rozmowy, opierając się o zagłówek łóżka.
— Teraz możesz bezpiecznie patrzeć — rzucam z rozbawieniem. — Jak w pracy?
Widzę, że jest w salonie, a w tle cicho gra telewizor. Najpewniej Lucas niedawno skończył oglądać bajkę i poszedł spać.
— Dzisiaj mieliśmy istny kocioł. Mary Stewart zadzwoniła rano z prośbą o tort weselny i kilka ciast, bo wystawiła ją cukiernia, a wieczorem jest ślub. — Grace wzdycha zmęczona. — Ten różowy tort będzie mi się śnił po nocach.
Kręci głową na wspomnienie swojego dzieła. Już wcześniej opowiadała mi o Mary, licealnej cheerleaderce, której ślub od miesięcy był tematem numer jeden w całym mieście.
— Był aż tak brzydki? — pytam, wiedząc, że wywołam erupcję.
— Wyglądał jak różowa góra w brokacie! — mówi z oburzeniem, po czym cicho zerka w stronę pokoju syna. — Przyjechała i cały czas sapała mi za uchem, jak ma wyglądać.
— Okej, wygrywasz w konkursie na najbardziej absurdalną historię dnia — przyznaję, próbując się nie śmiać. — Moje zmagania z klimatyzacją to nic w porównaniu.
Grace patrzy na mnie zaskoczona.
— Przy którym locie? Co się stało?
Układam się wygodniej, gotowy odpowiedzieć.
— W drodze do Waszyngtonu. Na szczęście mieliśmy na pokładzie lekarza. Z tego, co wiem, urodził się zdrowy chłopiec, ale stewardesy miały więcej pracy z nowo upieczonym tatą, który zemdlał.
Grace wybucha śmiechem.
— Mój tata też zemdlał, gdy mama zabierała mnie na porodówkę!
Patrzę na jej rozbawioną twarz i przez chwilę żałuję, że nie mogłem być przy niej, gdy rodziła Lucasa.
— Coś się stało? — pyta, zauważając moją chwilę zamyślenia.
— Zamyśliłem się. To był szalony dzień.
Grace nagle siada prosto, a w jej oczach widzę coś, co zwiastuje poważną rozmowę.
— Co do oglądania mieszkań, gdy przyjedziesz do San Francisco...
Zaczynam się tłumaczyć, nie mogąc powstrzymać słów.
— Wspomniałem o tym tylko przypadkiem! Mogę przełożyć to na inny czas...
— Jayden. — Przerywa mi i uśmiecha się delikatnie. — Chcę, żebyś się przeprowadził.
Patrzę na nią, oszołomiony, a jednocześnie w środku czuję ogromne szczęście.
— Naprawdę? — pytam, ledwo mogąc powstrzymać emocje.
— Tak. Chcę, żebyś zamieszkał z nami.
Chwilę milczę, próbując uporządkować myśli. Nagle słyszę głos Lucasa.
— Tylko powiedz, że się zgadzasz!
Śmiejąc się, mówię pewnie:
— Oczywiście, że się zgadzam.
Lucas zaczyna skakać z radości, ściskając mamę. Wszyscy śmiejemy się z jego pomysłu, by wstawić moje łóżko do jego pokoju. Czuję, że razem rozpoczynamy kolejny, piękny rozdział życia.
·⁀ ༄.°✈ ₊⭒˚。⋆
CZYTASZ
Trajektoria Lotu [Kontrasty #1][Zakończona]
RomanceDylogia Kontrasty #1 To historia Grace - samotnej matki, która prowadzi cukiernię na obrzeżach San Francisco, i Jaydena - pilota linii lotniczych szukającego szczęścia. Ich pierwsze spotkanie ma miejsce w samolocie, gdy mężczyzna przybywa z pomocą n...