Rozdział 23

357 31 10
                                    

»»-----20 maja 2019 roku, San Francisco-----««

Jayden

— Jayden słyszysz mnie? – usłyszałem jak za mgły

Staram się otworzyć powieki, ale czuję jakby, ważyły tonę. Wreszcie po kilku próbach udaje mi się to zrobić. Niewyraźnie widzę jak ktoś, się nade mną pochyla, ale nie rozpoznaje kto to.

Próbuje sobie uświadomić, co się dzieje i jak długo spałem. Musiałem być nieźle zmęczony po locie skoro mam takie problemy z obudzeniem. Aż nagle przypominam sobie, że byłem w pokoju z Grace po tym, jak wróciliśmy ze spaceru po Paryżu.

— Grace? – mówię, ale z moich ust wydobywa się bardziej bełkot

— Proszę zapisać: wybudzenie ze śpiączki farmakologicznej o godzinie dziesiątej

Śpiączka? Co się stało?!

— Gdzie Grace? – pytam bardziej wyraźnie

Nagle ktoś świeci mi prosto w oczy latarką, które mnie oślepia. Gdy źródło dyskomfortu znika, widzę wyraźnie stojącego przed sobą lekarza w białym kitlu.

— Pana żona niedługo przyjedzie – oznajmia, wpisując coś w kartę – Co Pan pamięta z wypadku?

Żona? Ile czasu minęło?!

— Przecież dopiero poznałem Grace – tłumacze spanikowany

— Spokojnie Panie Nash mamy rok 2019 – wyjaśnia

W mojej głowie nagle coś się odblokowuje na jego słowa i widzę wszystkie wydarzenia związane z Grace, jakbym oglądał film a później, nagle znika. Zamiast tego słyszę krzyki i jęki bólu.

Zaczynam ciężko oddychać a lekarz, każę pielęgniarce podać mi lekki uspakajające, po czym znów odpływam.

»»----------««

Niedawno się obudziłem, a pielęgniarka powiedziała, że niedługo przyjedzie moja rodzina. Najmniejszy ruch boli mnie jak diabli, dodatkowo widząc, w jakim stanie jest moje ciało, jestem przerażony tym, co się stało.

Miałem krótką rozmowę z psychologiem, który w skrócie opowiedział mi tamten dzień, ale mój umysł jakby wyparł wspomnienia o katastrofie. Pamiętam tylko te nieustające krzyki nic więcej.

Spionowano mnie za pomocą łóżka, bo sam nie mam siły, by usiąść i dzięki temu, mogę rozejrzeć się dokładniej po sali, w której leżę. Zauważa ruch przy drzwiach, po czym wychodzą za nich Grace i Lucas.

Nie mogę opisać ulgi, którą czuje, widząc ich, mając pewność, że są cali. Próbuje się podnieść, ale ból mimo wszystko jest silniejszy. Natychmiast dostaje ochrzan za to od pielęgniarki, która jest na mnie nieźle cięta.

Lucas wyrywa rękę z uścisku kobiety i podbiega wprost do łóżka. Przytulając mnie do siebie, a ja odnajduję resztki siły, by objąć go jedną ręką wolną od kabli. Przed nimi nie muszę ukrywać swoich emocji i po prostu zaczyna płakać ze szczęścia. Spoglądam w stronę Grace i widzę ją w takim samym stanie.

— Grace – mówię ochrypniętym głosem

Od razu podchodzi do mnie z drugiej strony łóżka, a ja mam ogromną ochotę otrzeć łzy z jej policzków i powiedzieć, że już wszystko dobrze. Przeczesuje dłonią powoli moje włosy, a ten drobny gest przynosi ogromne ukojenie, bo mogę znów czuć ją przy mnie.

Lucas w tym czasie siada u mego boku, dając nam szansę na powitanie. Kobieta studiuje moją twarz, jakby nie wierzyła, że tu jestem a ja spojrzeniem, zagłębia się w te piękne oczy.

Nachylam się w moją stronę i delikatnie całuje moje popękane wargi.

— Wszystkiego najlepszego w dniu rocznicy kochanie — mówi rozemocjonowana

A ja dziękuję komukolwiek, kto znajduję się na górze za to, że ta kobieta pojawiła się w moim życiu.

»»----------««

Naprawdę nie musicie się bać, możecie komentować :D

Trajektoria Lotu [Kontrasty #1][Zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz