11 czerwca 2019 roku, San Francisco
Jayden
Grace idzie obok mnie, gdy wracamy do mojej sali po rozmowie z lekarzem prowadzącym. Właśnie usłyszeliśmy najlepszą wiadomość od tygodni – istnieje szansa, że już niedługo wrócę do domu, a na rehabilitację będę tylko dojeżdżał. W głowie już planuję, jak to będzie – poranki w naszym mieszkaniu, śniadania z Lucasem, czekanie na powiększenie naszej rodziny. Powoli, ale z nadzieją, życie zaczyna wracać na właściwe tory.
Zatrzymuję się na chwilę, bo drętwienie w rękach staje się coraz bardziej uciążliwe. Grace siada na pobliskim krześle, cierpliwa jak zawsze, czekając, aż ból minie. Nie pozwalam jej pomagać mi z wózkiem. Nie chcę, by cokolwiek zagroziło jej lub dziecku. Ta ciąża to nasz mały cud – musimy uważać, jak tylko się da.
Nagle słyszę głos, który mrozi krew w żyłach.
— Jayden.
Odwracam powoli wózek, a moim oczom ukazuje się Henry. Wygląda inaczej – jego oczy są przekrwione, twarz zaciśnięta w masce desperacji. W rękach trzyma broń, wymierzoną prosto we mnie. Grace podrywa się z krzykiem, ale zanim zdąży zrobić krok, instynktownie popycham ją, by stanęła za mną.
— Za dużo wiesz, Jayden — mówi Henry głosem, który jest jednocześnie twardy i drżący. — Nie zostawiłeś mi innego wyboru.
— Henry, opanuj się! — próbuję go uspokoić, unosząc ręce w obronnym geście. — Odłóż broń. To nie ma sensu.
Zerkam na Grace, która z trzęsącymi się rękoma wyciąga telefon z torebki. Delikatnie kiwam głową, dając jej znać, żeby zadzwoniła po pomoc. Schowała urządzenie na czas, zanim Henry zdążył się zorientować.
— Dokumentów już nie ma — mówię, starając się zachować spokój.
— Kłamiesz! — wrzeszczy, a jego ręka z bronią zaczyna drżeć coraz bardziej.
Podchodzi bliżej, aż w końcu przystawia lufę do mojej skroni. Serce wali mi jak młot, ale wiem, że muszę zachować zimną krew. Henry wyciąga Grace zza mojego wózka i brutalnie popycha ją na pobliskie krzesło. Na szczęście udaje jej się podeprzeć rękami, unikając upadku.
— Ty możesz iść, Grace. — Jego głos brzmi lodowato, jakby całkowicie wyzbył się emocji. — To sprawa między mną a Jaydenem.
Patrzę na jego twarz i czuję ból. To już nie jest ten sam człowiek, którego znałem. Presja, uzależnienie, poczucie winy – wszystko to go zniszczyło. To leki, a później desperacja doprowadziły do katastrofy. Powinienem był coś zauważyć. Mogłem temu zapobiec. Mogłem nie pozwolić mu wejść wtedy na pokład.
— To nic ci nie pomoże, Henry — mówię cicho, chwytając go za nadgarstek. — Wczoraj wszystko powiedziałem śledczym. Przypomniałem sobie cały lot, krok po kroku. Każdy twój błąd. Dokumenty o twoim uzależnieniu były zbędne. Przesłuchali twojego lekarza.
Henry zaciska szczękę. W jego oczach widzę gniew, desperację i strach. Wiem, że każde moje słowo działa na niego jak katalizator, ale muszę to zakończyć. Muszę mu to powiedzieć, nawet jeśli ryzykuję, że stracę kontrolę nad sytuacją.
— Grace, uciekaj! — krzyczę nagle, próbując wyrwać broń z jego ręki.
Nagle na końcu korytarza pojawiają się policjanci. Widzę, jak jeden z nich przechwytuje Grace, zabierając ją w bezpieczne miejsce.
— Rzuć broń! — rozkazuje jeden z funkcjonariuszy.
Henry zaczyna się wahać, ale widać, że nie zamierza się poddać bez walki. Wyrywa mi się i celuje, ale w ostatniej chwili słyszę strzał – nie jego, tylko policjantów.
Henry upada na podłogę, broń wylatuje mu z ręki, a jego dłoń zaciska się na boku ciała, gdzie trafili go funkcjonariusze. Krew sączy się między jego palcami.
— To... nie miało tak wyglądać... — mamrocze, patrząc na mnie.
Widzę w jego oczach żal i przerażenie, ale też coś jeszcze – ulgę. Może wiedział, że nie byłby w stanie zakończyć tego sam.
— Henry... — szepczę, gdy policjanci osłaniają mnie i zabierają broń.
Grace podbiega do mnie, jej dłonie drżą, ale w jej oczach widzę tylko jedno – ulgę, że nic mi się nie stało.
— Przepraszam, Jayden — Henry mówi cicho, zanim jego oczy zamykają się, a medycy, którzy pojawili się na miejscu, zaczynają udzielać mu pomocy.
Na korytarzu zapada cisza, przerywana tylko dźwiękiem pracujących medyków. Grace klęka przy mnie i obejmuje mnie mocno, a ja czuję, jak napięcie powoli opuszcza moje ciało.
To był koniec – koniec wszystkiego, co wydarzyło się między mną a Henrym. W sercu czuję żal, ale i ulgę, że to nie zakończyło się większą tragedią.
KONIEC
CZYTASZ
Trajektoria Lotu [Kontrasty #1][Zakończona]
RomanceDylogia Kontrasty #1 To historia Grace - samotnej matki, która prowadzi cukiernię na obrzeżach San Francisco, i Jaydena - pilota linii lotniczych szukającego szczęścia. Ich pierwsze spotkanie ma miejsce w samolocie, gdy mężczyzna przybywa z pomocą n...