Marinette
Dziwnie jest wstawać rano w nieswoim łóżku I domu, cały czas coś się działo, dźwięki obijanych talerzy i sztuców rozbrzmiewał od rana. Całe szczęście, że chociaż Adriena miałam obok, choć nie do końca bo obudziłam się sama w łóżku. Podniosłam się od niechcenia lecz moment później obok mnie zjawiła się Emilie, cała podekscytowana, za nią wszedł blondyn przekręcając oczami i wydychając głosno powietrze.
– Śniadanie gotowe, zapraszamy!
– Ubiorę się i przyjdę – Odpowiedziałam z uśmiechem.
Lekko podskakując wyszła z pomieszczenia zamykając drzwi za sobą, Adrien załamany lekko całą sytuacją usiadł obok mnie na brzegu łóżka, zaśmiałam się lekko dając mu do zrozumienia, że zachowanie jego mamy nie odbieram jako coś żenujacego, wręcz przeciwnie, Emilie to przesympatyczna kobieta, mimo swojego wieku ma wiele energii w sobie i biję nią na sam widok. Trąciłam chłopaka w ramię żeby się rozchmurzył
– Podaj mi torbę – Poprosiłam. – Muszę się ubrać, w piżamie nie pójdę na śniadanie
Przebierałam kolejno w rzeczach, by znaleźć to czego szukałam
– Mam wyjść?
W odpowiedzi po prostu się rozebrałam i zaczęłam się ubierać nie przejmując się jego obecnością, założyłam czerwoną koszulkę i białe spodnie, włosy uczesałam w wysokiego kucyka i byłam gotowa. Czułam na sobie cały czas wzrok zdziwionego chłopaka, wpatrywał się we mnie z lekkim uśmiechem i niezrozumieniem, nie dziwie się bo jeszczs wczoraj uciekłam do łazienki ale to głównie przez jego zachowanie od rana.
– Co za szybka zmiana, nie spodziewałem się tego, powinnaś chociaż ostrzec
– To co ludzkie nie jest nam obce prawda? Chodźmy na to śniadanie
Gdy tylko weszliśmy do jadalni ujrzałam, że wszyscy stoją, głównie z całą służbą odpowiedzialną za gotowanie. Pierwszy raz widziałam, aż tak duże śniadanie, co oni robią z tym jedzeniem jak zostanie? Zasiedliśmy przy stole i zaczęło się sporo pytań jak się spało, jak smakuje jedzenie i czy dobrze się u nich czuje. Odpowiadałam z prawdą, ugościli mnie na prawdę dobrze z czego jestem zadowolona lecz zdziwiona.
Kultura jaka tu panowała była zadziwiająca, czułam się jak dama w pałacu a rodzice Adiego byli na prawdę świetnymi ludźmi i uwielbiałam z nimi rozmawiać czy dyskutować. Spokój przy stole przerwał głośny chuk otwieramych drzwi do pomieszczenia, w nich pojawił się wysoki lecz niższy od Adriena blondyn, miałam wrażenie jakby był na kacu, wskoczył zadowolony do jadalni.
– Adrien braciszku! Już myślałem, że się nie zjawisz i olejesz mnie ponownie!
– Zachowaj dystans Felix, jedzie od ciebie jak z gorzelni, nie psuj śniadania i apetytu. Dalej imprezujesz po nocach i wracasz na kacu sprawiając kłopot rodzicom?
– Nie sprowadzam żadnych kłopotów – Stwierdził dumnie. – Przyjeżdżam raz na dwa tygodnie to mała imprezka się należy czyż nie? – Zatrzymał się na chwilę I spojrzał na mnie. – Coś ty za kalekę sprowadził ze sobą?
– Felix! – Skarcił go ojciec.
– Buźkę ma ładną ale co z tego pewnie potwierdza wam się powiedzenie, że leży w łóżku jak kłoda!
– Pożałujesz tego co powiedziałeś!
Adrien podniósł się z krzesła energicznie łapiąc za szyję brata, zaciskał pięści w złości, aż w końcu nie wytrzymała i wymierzył uderzenie wprost na twarz Felixa.
– Chłopcy uspokójcie się! – Zdenerwowana Emilie wstała od stołu. – Felix wyjdź natychmiast z tego domu!
Ze stoickim spokojem i uśmiechem wyszedł z domu nie zauważając, że krew z nosa cieknie mu ciurkiem. Ja siedziałam ze zwieszoną miną przy stole starając się nie płakać, zwykle nie ruszają mnie już takie słowa ale te jakoś we mnie uderzyły, w dodatku pierwszy raz widziałam Adiego w takim stanie. Chłopak wrócił po wyprowadzeniu brata na zewnątrz, cały się trząsł z narastającej złości.
– Na co wam taki syn? Jakbyście nie mogli go po prostu zniszczyć! Przynosi wstyd rodzinie! W dodatku zranił moją kobietę, to się w głowie nie mieści!
– To nie jest wyjście z sytuacji, kochamy go takim jakim sie stał, jest naszym synem, tak samo jak ty Adrienie
– Ciekawe czy jak zabije kogoś to będziecie tego samego zdania.. Chodź Mari, rozładujemy trochę stres
Przez całe popołudnie graliśmy na starej konsoli Adriena w jego dawnym pokoju, zeszliśmy tylko na obiad, jego rodzice strasznie mnie przepraszali za sytuację z rana. Chciałam po prostu o tym zapomnieć i to samo powiedziałam im, nie chciałam też żeby czuli się winni zaistniałą sytuacją więc powiedziałam, żebyśmy do tego nie wracali i nie psuli sobie do końca humorów. Przez ten czas nawet nie wiem ale ucięłam sobie drzemkę.
Obudziłam się lekko zdezorientowana, leżałam dalej w górnej sypialni przykryta kołdrą a Adriena jak zawsze nie było obok. Na dworze już robiło się ciemno, czyli pewnie nie będę spać do późna skoro spałam dość długo. Drzwi lekko się uchyliły a w nich ujrzałam blond czupryne, chłopak siadł siadł obok mnie i wtulił się w mój brzuch, miałam wrażenie jak całe napięcie z niego schodzi.
– Powiedziałem rodzicą, że kolację zjemy na mieście. Co powiesz na mały spacer?
– Chętnie, tylko muszę się ciepłej ubrać, wieczory są już chłodne
Po niecałych trzydziestu minutach byliśmy gotowi do wyjścia, pierwsze gwiazdy na niebie zaczynały się pojawiać a na dworze ruch był coraz mniejszy. Wyszliśmy z posesji i ruszyliśmy prosto przed siebie, szliśmy ulicą, którą jako nastolatka uwielbiałam spacerować, Adi zabrał mnie do parku tuż przy dawnej piekarni moich rodziców, wspomnienia wróciły. Spojrzałam na budynek lecz było ciemno w oknach.
– Na co patrzysz? – Spytał biorąc moją dłoń.
– Widzisz ten balkon? – Wskazałam palcem. – Mieścił się tam mój stary pokój, mieszkałam tu przez tyle lat, na dole znajdowała się piekarnia moich rodziców
– Najlepsza piekarnia w Paryżu, często odwiedzałem przejazdem
– Dziwne, że sie nie spotkaliśmy przez tyle czasu mieszkania niedaleko siebie
– Mów za siebie, ja często cię widywałem – Sprostował. – Żałuję, że w tamtym czasie nie miałem czasu na przyjaźnie, na pewno bym chętnie cię poznał
– W takim razie to przeznaczenie, że spotkaliśmy się po tak długim czasie i jesteśmy tu właśnie teraz razem ciesząc sie swoim towarzystwem
– Masz rację, to na sto procent przeznaczenie.
Zjedliśmy kolację w pobliskiej restauracji i wróciliśmy do spacerowania, opowiadaliśmy sobie nasze dzieciństwo i czasy szkolne, snując się okolicznymi ścieżkami trafiliśmy na idealny widok rozświetlonej Wieży Eiffla. Poszliśmy na plac znajdujący się zaraz obok niej, nie byłam za bardzo chętna ale dziwne by było jakbym odmówiła skoro sama proponowałam to zanim wyjechaliśmy, usiedliśmy na pobliskiej ławce.
Trafiły we mnie nieprzyjemne wspomnienia, to właśnie tu omal nie straciłam życia, skończyło sie to na częściowym paraliżu nóg. Do tej pory w mojej głowie rozbrzmiewa głos przerażonego Kota, byliśmy młodzi i nie wiedzieliśmy czego się spodziewać w ten dzień. To było straszne ale cieszyłam się, że nasz wysiłek na coś się opłacił i miraculum motyla trafiło w odpowiednie ręcę, teraz zostało żyć z tym co się stało i iść na przód.
– Nie przejmuj się, Mari..
– Hm – Mruknąłam pod nosem. – Co masz na myśli?
– Wiem, że dalej ciąży ci sytuacja z moim bratem, ale spokojnie. Dopilnuje, żeby ten gnojek nie zbliżał się do ciebie
– Tak.. twój brat..

CZYTASZ
》𝙿𝚊𝚖𝚒ę𝚝𝚗𝚒𝚔 𝙸𝚗𝚠𝚊𝚕𝚒𝚍𝚢《
Fiksi PenggemarPo ostatecznej walce z władcą ciem, 21-letnia Marinette uległa poważnemu wypadkowi. Dziewczyna została sparaliżowana od pasa w dół, rehabilitacje pomagają dziewczynie stanąć na nogi Po odejściu jej opiekunki Sophie, matka dziewczyny postanawia znale...