2. Plaża, morze i blondyn.

180 13 2
                                        

Marinette

Tydzień minął w zastraszającym tempie ale w miłym towarzystwie czas leci szybko. Adrien ma być dziś dopiero po dwunastej, coś mu wyleciało i nie mógł wstawić się wcześniej, na szczęście dziś nie miałam rehabilitacji więc od razu po wiadomości od chłopaka, położyłam się na nowo spać. Sama I tak bym się nudziła a dodatkowy sen nie zaszkodzi, zwłaszcza że od dwóch dni borykam się z lekkim przeziębieniem i ból głowy nie ustępuje..

Miałam niesamowity sen, biegałam po plaży o własnych siłach w lekkiej wiosennej sukience, śmiałam się jak dziecko. Trzymałam kogoś za rękę, niestety twarzy nie rozpoznawałam bo była rozmazana, wiem tyle że był w krótkich spodenkach i hawajskiej koszuli, przez chwilę przypominał mi Mistrza Fu, ale on był niższy niż chłopak w moim śnie. Przeszliśmy kawałek dalej i dotarliśmy do rozłożonego kocyka z wiklinowym koszykiem.

Urządziliśmy sobie mały piknik, kanapki z szynką, truskawki w czekoladzie, czerwone wino a nawet herbatę w termosie. Czułam, że śnie na jawie. Barwa śmiechu chłopaka sprawiała u mnie ciarki na ciele, oczywiście te przyjemne, wiedziałam jedno, najchętniej bym się w ogóle nie budziła. Gdy tylko się ściemniło a lampki wokół zaświeciły, chłopak wziął mnie za rękę a po chwili tańczyliśmy pod milionem pięknych gwiazd.

Obudziłam się z niezadowoleniem, westchnęłam ciężko i spojrzałam na zegarek, to chyba czas by wstać. Zarzuciłam tylko koc na siebie i zajęłam miejsce na moim znienawidzonym od miesięcy, wózku inwalidzkim. Wjechałam do kuchni i nastawiłam wodę na kawę, po chwili dzwonek do drzwi rozległ się po domu, najszybciej jak mogłam znalazłam się przy drzwiach i ujrzałam jasną czupryne z siatką w ręce

– Kupiłem sushi! – Wykrzyczał zadowolony. – Przepraszam, że jestem dziś późno ale na prawdę musiałem załatwić jedną rzecz

Przepuściłam Adriena, aby mógł wejść do środka, zamknął za sobą drzwi i od razu skierował się do kuchni, żeby przygotować nam kawę. W końcu się nauczył, aby nie czuł się spięty a moje wykłady o tym jak bardzo nie lubie pić sama kawy czy jeść śniadanie, przyniosły pozytywny skutek.

– Uwielbiam sushi! – Wyszczerzyłam się do blondyna. – Nie przejmuj się, czasami tak jest, że nagle coś wypadnie. Po za tym i tak niedawno co wstałam

– Na prawdę? Jest po jedenastej – Przyznał spoglądając na zegarek. – Jak się czujesz?

Uwielbiałam jego troskę, pamiętam jak w pierwszym dniu, mimo skrępowania zapytał mnie czy aby na pewno poradzę sobie sama z kąpielą, był czerwony jak burak i od razu zaczął się tłumaczyć, że nie o to mu chodzi. Wyglądał przezabawnie! Na szczęście szybko się rozluźnił i po moim wyjściu z łazienki, pożegnaliśmy się.

– Głowa na razie mnie nie boli – Poczochrałam się sama po głowie. – Dodatkowy czas snu bardzo mi pomógł

– Mam pomysł, może pójdziemy dziś na plażę? Jest ładna pogoda, słońce mocno grzeje szkoda siedzieć w domu – Zaniósł talerz z jedzeniem na stół. – Oczywiście jeśli czujesz się na siłach

W tej chwili przypomniał mi się mój sen, szkoda tylko że do pełnej sprawności daleka droga..

– Jasne, świeże powietrze dobrze mi zrobi

Po zjedzeniu lunchu i wypiciu ciepłej kawy, od razu przystąpiliśmy do szykowania się. Założyłam strój kąpielowy choć nawet nie dam rady wejść do wody, no i lekką sukienkę, na głowę włożyłam kapelusz. W tym momencie pomyślałam o jednej ważnej rzeczy, mój wózek nie wjedzie na plażę. Gdy tylko uświadomiłam to chłopakowi, on od razu stwierdził, że mam się niczym nie martwić

Zaufałam mu i po kilku minutach znaleźliśmy sie na granicy trawy i piasku, spojrzałam na chłopaka a ten się tylko głupio uśmiechnął i zostawił mnie na chwilę samą, rozłożył koc blisko morza I wrócił po mnie. Wziął mnie na ręce i zaniósł na koc, moment później postawił obok mnie wózek z wielkim uśmiechem na twarzy.

– A tak się martwiłaś! – Usiadł obok mnie, wyciągając z plecaka krem. – Nie ma rzeczy niemożliwych, Marinette

– Dla ciebie może I tak, ale sama bym nie dała rady – Zapatrzyłam się na fale. – Chciałabym być już samodzielna

– Będziesz, musisz tylko w to wierzyć – Dodał mi wsparcia. – Ja w to wierzę, wrócisz do pełnej sprawności

– Skąd ta pewność? – Spojrzałam w zielone oczy chłopaka. – Staram się tyle czasu już, a nic się nie poprawia

– Marinette – zaczął. – Jesteś silną kobietą, do tej pory dawałaś radę, jesteś piękna i mądra, daj sobie czas i przestań wpajać sobie że się nie uda. Będę z tobą I gdy tylko twoje nogi zaczną z tobą współpracować to wykrzyczę "a nie mówiłem?!" w tedy to zrobi ci się głupio

Obecność i wsparcie Adriena dawało mi dużo siły na walkę, wiedziałam że nie mogę tak łatwo się poddać i jestem w stanie zgrać się ponownie z swoimi nogami. Teraz tak myślę, że gdybym wiedziała, że tak się to skończy to zrezygnowałabym z bycia Biedronką, ale nic nie dzieje się przypadkiem.. ciekawe jak się trzyma Czarny Kot. Ciekawe co robi i jak daje sobie radę w codziennym życiu.

Wystraszyłam się gdy Adrien przerwał moje rozmyślanie, zorientowałam że siedzę mu na plecach a ten szedł w stronę wody.

– Adrien! Co ty robisz?! – Wykrzyczałam, chowając twarz w jego plecach. – Wiesz, że nie mam możliwości pływania!

Ten się tylko lekko zaśmiał i wbiegł ze mną do wody, która ochlapała całe moje zgrzane plecy.

– Wstrzymaj oddech!

Zdarzyłam rzucić tylko szybkie i przerażone "co", po chwili znaleźliśmy się pod wodą. Zabije gnoja. Gdy tylko wyszliśmy spod wody, uderzyłam go w łopatkę i warknęłam niezadowolona.

– Ty idioto! – Zaczęłam zdenerwowana. – Jesteś nienormalny! A gdybym się zachłysnęła wodą?! Co za kretyn!

– Nie denerwuj się tak bo ci zmarszczki wyjdą – Zaśmiał się cicho. – Pamiętaj, ze mną nic ci się nie stanie

》𝙿𝚊𝚖𝚒ę𝚝𝚗𝚒𝚔 𝙸𝚗𝚠𝚊𝚕𝚒𝚍𝚢《Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz