15

205 25 3
                                    


- Chcesz żebym co zrobiła?!

- Coś tak myślałem że plan nie przypadnie ci do gustu... - Uśmiechnął się .

- Podsumujmy. Przychodzisz tu, budzisz mnie i oczekujesz że poświęcę swoje cenne ŻYCIE?

- Przypominam ci że jesteś nieśmiertelnym demonem i demony nie mogą cię zabić. 

- Czemu nie weźmiesz do tej roboty Yushiro?

- To damska demoniczna organizacja.

-I?

- Yushiro jest facetem.

- Nie widzę problemu, przebierzesz i gotowe.

- Wiesz, że to nie wypali. Nie prosiłbym gdyby to nie było ważne. Chodzi tylko o to byś poszła na spotkanie i dowiedziała się gdzie przebywa liderka tej organizacji. Ostatnio ślad po niej zaginął, ukrywa się przede mną. Obiecuje że nic ci się nie stanie. - Powiedział chłopak wyciągając przed siebie palec serdeczny. 

- Niech ci będzie... - Powiedziałam zawiązując obietnice. - Ale czemu po prostu nie zabijemy wszystkich uczestników spotkania?

- Nie chodzi o uczestniczki. Razem są silne, ale osobno będą słabe. Będą łatwym celem dla pomniejszych łowców, my musimy zając się głową, by nie założyła kolejnej organizacji. 

- Każda społeczność upadnie bez lidera.

- Spotkanie zacznie się za dwie godziny, przygotuj się do tego czasu.

- Dwie godziny?! Mogłeś o tym wspomnieć nieco wcześniej.

- Nie przejmuj się, będę cię osłaniać.

- W razie pytań...

- Powiedz po prostu że jesteś nowym demonem, spotkania są otwarte dla wszystkich... No poza mężczyznami.

- Ale chwila, dlaczego nie poprosiłeś Pani Tamayo o pomoc?

- Powiedzmy że nie ma zbyt dobrej reputacji... Poza tym robi dla ciebie strój.

- Zgodziła się?! Czemu nie mówiłeś wcześniej? 

- Wyleciało mi to z głowy.

- Tamayo jest naprawdę wspaniała, nie wiem jakim cudem może mieć złą reputacje. - Uśmiechnęłam się lekko .

- Masz racje Tamayo jest wspaniałą osobą... Nie tylko ona. 

- Co? 

- Przygotuj się do misji!

- Tak jest Kapitanie ! - Oboje zaczęliśmy się śmiać.

***

Szliśmy przez ciemny jodłowy las prowadzący do nieznanego mi miasteczka , za niedługo powinniśmy być na miejscu. Nie ukrywam, że bardzo się stresowałam . To nie tak że bałam się śmierci, to była tylko wymówka. Nie chce zawieść... Wiem że jeśli zawiodę  zginą ludzie, a w życiu często zdarzały mi się porażki, w sprawach towarzyskich. Jakby to ująć nie jestem typem człowieka, który dobrze radzi sobie z rozmową i manipulowaniem ludźmi.

Zza drzew zaczęły wyłaniać się pierwsze budynki. Weszliśmy do miasta, niestety na ulicach prawie nie było ludzi, a ci którzy byli dziwnie się na mnie patrzyli. Dokładnie tak jakby wiedzieli czym jestem . Ludzie zaczęli schodzić z ulicy i uciekać do pobocznych alejek. Nie wiedzieć czemu chciałam do nich podejść i ich uspokoić, ale nagle poczułam dłoń Ga na ramieniu. 

- Spokojnie i tak nie zrozumieją. Tutejsza ludność uważa demony za bezduszne potwory, nic nie wskórasz rozmową. Po prostu nie zwracaj na nich uwagi. - Mówiąc ostatnie zdanie chłopak uśmiechnął się.

- Demony musiały wyrządzić im sporo krzywd... Nie dziwne że się boją, nie mam im tego za złe.

Poczułam nagle że ręka chłopaka na moment się zacisnęła, z tego powodu zapytałam czy wszystko w porządku. Ten tylko pokiwał głową oznajmiająco. Szliśmy dalej przez kolejne uliczki do momentu w którym Ga się zatrzymał. Spojrzałam na niego pytająco na co ten odparł:

- Od tond musisz iść sama.

Ga wcześniej powiedział mi gdzie dokładnie odbywają się spotkania, zaczęłam rozglądać się za pomnikiem matki trzymającej martwe dziecko . Muszę przyznać ciekawe miejsce spotkań. (Powiedziała ta, która mieszka w opuszczonej świątyni) Nie było jednak żadnego tłumu, może raptem 7 kobiet, oprócz mnie zebrało się przy pomniku. Śmierdziały tanimi perfumami, ale mimo to można było wyczuć że to demony. Nie był to jednak wyrazisty zapach, czyli nie zabiły wielu ludzi, a przynajmniej tak twierdzi pani Tamayo. Postanowiłam wczuć się w role i udawałam przerażoną, nie było to trudne. Tak jak się spodziewałam kobiety zaczęły szeptać na mój temat.

- Hej ty! - Wykrzyczała jedna z nich, ale inna ją uciszyła.

- Jesteś tu nowa ? Nigdy nie widzieliśmy cię w mieście, to chyba nie twoje terytorium racja? - Powiedziała uśmiechając się sztucznie kobieta.

- T-terytorium? 

- Co tu robisz ? - Odezwała się inna.

- Ja słyszałam, że mogę tu zyskać pomoc... 

- Ah, czyli przyszła na spotkanie po pomoc, jak słodko. Odpuście jej tym razem . - Powiedziała jedna do tej pory najbardziej cicha. - Ile masz lat skarbie? - Zapytała kobieta dostrzegając mój niedojrzały sposób zachowania.

- szesnaście...

- Tylko?! - Odezwała się znów głośna kobieta.

- O mój boże, czyli jesteś nowym demonem?

Pokiwałam twierdząco głową po czym zdałam się na odwagę i postanowiłam dopytać o ceremonię.

- Czyli ta kobieta mi pomoże? 

- Powiedzmy że na pewno będziesz najedzona. - Powiedziała głośna demonica. 

- Biedactwo, ile nie jesz? - Zapytała cicha kobieta. 

Trochę to zabawne, gdybym miała 20 lat to by się nie przejęły, ale ponieważ mam dopiero 16 to traktują mnie łagodnie. To coś w stylu instynktu macierzyńskiego?

- Czego? - Zapytałam udając głupią.

- Ludzkiego mięsa rzecz jasna.

- Co?... Mam zjeść człowieka?

- Starczy. - Powiedziała szeptem cicha kobieta dając sygnał żeby odeszły wraz z nią.

Sama nie mogę uwierzyć w to co powiem, ale wszystko idzie po mojej myśli, w dodatku jestem dobrą aktorką... 

Rozmyślając tak ledwo zauważyłam że drzwi czerwonej świątyni otwarły się, a następnie przeszły przez nie wszystkie kobiety. Instynktownie również weszłam do środka, we wnętrzu nie było nic specjalnego wyglądała jak każda inna świątynia. Razem z innymi kobietami usiadłam na zabuton'ach. Wszystkie siedziały już cicho, jakby na coś czekając ...Lub na kogoś.


(Jeśli ten rozdział ci się spodobał zachęcam do zostawienia głosu, lub komentarza.)


Obietnica - Demon SlayerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz