旧友

918 75 65
                                    


Szłaś z Dazaiem chodnikiem przy głównej ulicy w stronę agencji, jakby nic się zaledwie 10 minut temu nie stało. Postanowiłaś spotkać ''tego kogoś'' plus byłaś wymęczona walką, która się stoczyła. Nadużyłaś trochę swoją umiejętność. W twoim nosie kręciła się krew, która lada moment miałaby lecieć. 

- Jeszcze chwila i będziemy na miejscu - powiedział Dazai, lekko odwracając się do ciebie, ponieważ szedł przed tobą. 

Z twoich ust można było tylko usłyszeć krótkie i wymęczone ''mhm''. 

- Nie boisz się, że mogę uciec w każdej chwili - zaczęłaś - mam na to wiele dobrych okazji - powiedziałaś rozglądając się po mieście. 

Dazai zatrzymał się na ćwierć sekundy, po czym zaczął iść dalej.

- Myślę, że mogę ci ufać - odpowiedział. 

- Na twoim miejscu, ja bym sobie nie ufała. 

- A gdzie miałabyś pójść - zapytał, odwracając się do ciebie i chodząc tyłem. 

- Może wróciłabym do Fyodora - powiedziałaś i nagle uderzyłaś o klatkę piersiową Dazaia, lekko się odbijając. 

Ten złapał cię za ręce i lekko przyciągnął do siebie. 

- Idź gdzie chcesz, ale jego unikaj wielkim łukiem - powiedział pełny powagi.

Wyprostował się i puścił twoje ręce, a ty stałaś bez ruchu. 

- Robi ci wodę z mózgu - powiedział prześmiewczo, po czym pstryknął się w czoło.

Złapałaś się za czoło i spojrzałaś na Dazaia, który zaczął kontynuować drogę do agencji. 

Przyglądałaś się mu przez chwilę, a potem podążyłaś za nim. 

Słońce powoli zaczęło zachodzić. 

Po minięciu kilku alejek, znaleźliście się przed agencją. 

Dazai otworzył drzwi i cię przepuścił. 

Szliście schodami na górę do gabinetu Fukuzawy. 

Czułaś lekkie napięcie bez żadnego konkretnego powodu. 

Znaleźliście się przed gabinetem i złapałaś za klamkę.

Spojrzałaś niepewnie na Dazaia.

- No dawaj - powiedział z głupim uśmiechem.

Przewróciłaś oczami i pociągnęłaś za klamkę, powoli otwierając drzwi. 

Gdy w pełni otworzyłaś drzwi zobaczyłaś Fukuzawę siedzącego przed biurkiem oraz wysokiego mężczyznę, który stał twarzą do Fukuzawy, a tyłem do ciebie.

Nagle ten wysoki mężczyzna odwrócił się do ciebie i Dazaia stojącego obok, który obserwował całe te zdarzenie z dosyć dużym zainteresowaniem. 

Gdy ujrzałaś jego twarz, zamarzłaś w miejscu z szeroko otwartymi oczami. 

- [T/I]? To ty?

- J-ja... - nie mogłaś wydobyć z siebie żadnego sensownego słowa.

Mężczyzna szybko podbiegł do ciebie i mocno przytulił.

- Myślałem, że nie żyjesz, że zmusili cię do samobójstwa - powiedział cicho. 

Gdy cię tulił ty wciąż stałaś jak słup, lecz po chwili powoli odwzajemniłaś uścisk, a po twoim policzku poleciała łza.

- D-Daichi... - powiedziałaś zamykając mocno oczy, aby powstrzymać łzy.

| Z popiołu powstałeś, w popiół się obrócisz | Dazai Osamu x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz