それはショーのための時間です! (2)

633 44 15
                                    

Była niedziela. Czyli z twoich obliczeń wynikało, że wszystko ma zacząć się za trzy dni, chyba że prędzej lub później. 

Twój stres dotyczący całej tej sytuacji już minął. W sumie zachowywałaś się już jak Dazai. Miałaś to gdzieś. Co będzie to będzie. Powtarzałaś sobie w głowie, coś co już kiedyś powiedziałaś: ''Dazai sam nie potrafi zakończyć swojego życia, a ktoś by miał takie zdolności?''. 

Miałaś chęci coś przekąsić. I słodkiego i słonego. Więc udałaś się do sklepu niedaleko agencji. Wychodząc zauważyłaś, jakie pustki panują w agencji. Tak właśnie przejmowała się całą sprawą Zbrojna Agencja Detektywistyczna. Jest to jeden z powodów, dlaczego nawet i ty przestałaś sobie zawracać tym głowę. 

Dzień był piękny. Słońce już szczyciło na niebie, ani jednej chmurki, a temperatura wskazywała, że na zewnątrz jest ciepło i przyjemnie. Drzewa ukazywały swoją zieleń, jak i trawy w pobliskich parkach. 

Wyszłaś na zewnątrz. Przez poczucie ciepła i promieni słonecznych na sobie, poczułaś się trochę bardziej szczęśliwie. 

Poszłaś w stronę sklepu. 

Dobrze, że jedynym idealnym środkiem transportu według ciebie, były twoje nogi. Miasto było praktycznie zakorkowane przez cały dzień, niezależnie od dnia tygodnia. I nawet teraz w głowie grał ci szum samochodów, klaksonów zniecierpliwionych kierowców, którzy chcą jak najszybciej wrócić do domu, albo zdążyć na godziny pracy. 

Przyglądając się miastu, jakbyś trafiła tu po raz pierwszy, nie zauważyłaś kotka, który wyskoczył z uliczki i niechcący go potrąciłaś nogą. Szłaś wolno, więc nie było to mocne uderzenie. Przepraszałaś kota z nadzieją, że ciebie rozumie, a nawet robiłaś gesty dłońmi, aby zwierzę uspokoić. Lecz ten tylko syknął i pobiegł w stronę uliczki, z której się przyplątał. 

Popatrzyłaś tylko w stronę, w którą uciekł z obojętną miną i znów zaczęłaś powoli człapać się do celu. 

Wreszcie trafiłaś do sklepu i do niego weszłaś. 

Sklep nie był duży, ale także nie był mały. Taki że wiesz, że może być prawie wszystko, jeżeli chodzi o jedzenie, ale nie spodziewaj się delikatesów z drugiego końca kraju. 

Chodziłaś między półkami wybierając łakocie. Im dłużej się nim przyglądałaś, tym większą chrapkę na nie miałaś. Już chciałaś z nimi wrócić do agencji i zjeść je w mgnieniu oka, a po tym wyrzucając papierki do kosza trzy dzielnice dalej, aby Dazai nie narzekał, że nic dla niego nie zostawiłaś. 

Koszyk stawał się coraz bardziej napchany śmieciowym jedzeniem i coraz bardziej ciężki. Postanowiłaś, że to już wszystko, ponieważ chciałaś donieść te zakupy bez bólu rąk. Skierowałaś się do kasy, zapłaciłaś i wyszłaś z reklamówką pełną słodyczy i nie tylko. 

Wracałaś do agencji zadowolona z udanych zakupów. 

Lecz uwagę zwróciła ci osoba ubrana w czerwoną pelerynką i kapturem. 

Nie zdążyłaś przyglądnąć się tej postaci, ponieważ skierowała się w uliczkę na lewo. Wiedziałaś tylko, że ta tajemnicza osoba była niskiego wzrostu. 

Normalnie być nie podążyła śladem byle jakiej osoby, lecz zniecierpliwił cię fakt, że jest dosyć ciepło, a osoba nosi na sobie pelerynę z kapturem na głowie. Nie wspominając faktu, że nikt tak się zazwyczaj nie ubiera. 

Weszłaś w uliczkę. Jak na razie nikogo w niej nie widziałaś, ale to dlatego, że uliczka ta jest trochę długa, dachy budynków zasłaniają jakiekolwiek światło słoneczne plus są jeszcze skrzyżowania. 

| Z popiołu powstałeś, w popiół się obrócisz | Dazai Osamu x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz