Nigdy nie sądziłam, że wyjawienie wszystkich swoich sekretów może być tak oczyszczające dla duszy i ciała. Bałam się prawdy. Bałam się reakcji bliskich, gdy dowiedzą się, że za moimi kłamstwami stoi coś więcej, niż tylko niechęć ich litości i zmartwień. Bałam się ich reakcji na wieść o tym, że moja psychika nie funkcjonuje tak, jak powinna. Bałam się, że nie zrozumieją tego i zaczną postrzegać mnie jak chorą psychicznie. Jak wariatkę.
Prawda jest taka, że bałam się niepotrzebnie. Niedzielnego popołudnia, po tym, jak William opatrzył moją dłoń, udałam się do salonu, gdzie wszyscy odbyliśmy szczerą rozmowę. Bez kłamstw, bez udawania. Opowiedziałam im wszystko. Streściłam im całe dwa lata z mojej perspektywy, o których nie mieli pojęcia. Nie mieli pojęcia o tym, jak egzystuję za zamkniętymi drzwiami pokoju. Widzieli tylko postać, którą stworzyłam na rzecz ułatwienia sobie życia. Cóż, wcale go nie ułatwiło, a skomplikowało sprawę jeszcze bardziej. Jedno kłamstwo jeszcze nikomu nie zaszkodziło, ale gdy za nim kryje się setki innych, człowiek zaczyna się gubić. Nie potrafi rozróżnić już co jest faktem, a co wymyśloną przez siebie historią. Nie myśli już o tym, że krzywdzi innych. Nie widzi tego. Ja tego nie widziałam. Dostrzegłam to dopiero, gdy wszyscy zobaczyli mnie w najgorszym stanie. Dostrzegłam to w oczach Nicolasa, które przez łzy z niedowierzaniem obserwowały mój upadek. Pierwszy raz upadłam na oczach moich przyjaciół i dopiero wtedy zrozumiałam, jak bardzo cierpią z mojego powodu.
Ku mojemu zdziwieniu, nie byli źli. Ich twarze wyrażały każdą możliwą emocję, tylko nie złość. Otrzymałam od nich zrozumienie i miłość, mimo tego, co im zrobiłam. Przyjęli wszystko ze spokojem, choć widziałam ten żal, który z całych sił próbowali ukryć. Mieli żal do mnie i do mojego brata, który nawet na chwilę nie spuścił ze mnie swojego pokrzepiającego wzroku. Nie powinny go winić. Mnie owszem, ale nie jego. Krył mnie, ponieważ go o to poprosiłam.
W dniu, gdy wyszłam z sali, trzymając w skostniałej dłoni kartkę z badaniami, w Matteo coś zgasło. Nie musiał nawet spoglądać na papier, by wiedzieć, że nie jest dobrze. Spędził przy mnie całą noc, nie kryjąc łez, które mieszały się razem z moimi. Od tamtej pory troszczył się o mnie bardziej niż zwykle. Był przy mnie zawsze, nawet gdy tego nie potrzebowałam. Chodził po psychologach z wieloma pytaniami i dużo czytał na temat mojej choroby, aby być przygotowanym na wszystko. Uczył się każdego artykułu na pamięć, tak, jakby szykował się na najważniejszy egzamin w jego życiu. Chciał wiedzieć jak najwięcej i jestem pewna, że już dawno to osiągnął.
Nicolas od tamtego dnia również stał się inny. Zaczął zwracać uwagę na najmniejsze szczegóły w moim zachowaniu, co czasami zaczynało być wręcz irytujące, ale nic nie mówiłam. Byłabym egoistką, gdybym po tym wszystkim, co przeze mnie przeżył, narzekała na jego zachowanie. Jest cholernie zagubiony, jak małe pisklę, które nie widziało swojej matki od dłuższego czasu. Rozumiem go. Znalazł się w zupełnie nowej sytuacji i nie wie, jak ma postępować. Stara się z całych sił i nie pozwala, abym była sama dłużej, niż godzinę. Przez pierwsze dni nawet spał ze mną. Wieczorami przychodził do mojego pokoju i czekał aż zasnę, by mieć mnie na oku i nie dopuścić do kolejnego ataku paniki. Pierwszej nocy nie mogłam spać. Łzy same spływały z moich oczu, czując cholerny ból w sercu, które było miażdżone wyrzutami sumienia. Nie mogłam wytrzymać, widząc, jak się mną opiekuje. Świadomość tego, że sprawiłam mu wiele zmartwień i cierpienia, była nie do wytrzymania. Przytulał mnie do swojego ciała, aż niebo zaczęło się rozjaśniać, zapewniając mnie, że wszystko jest dobrze. Że rozumie i wciąż mi ufa.
Wszyscy zaczęli patrzeć na mnie inaczej. Gdy ja postawiłam na szczerość, oni zaczęli rozumieć więcej. Nawet Chris i Ethan, z którymi moje kontakty już jakiś czas temu naprawdę się pogorszyły, wspierali mnie na tyle, ile mogli. Wciąż nie potrafię pojąć, czym sobie zasłużyłam na tak wspaniałych ludzi. Bo są wspaniali. Tak samo jak brunet, który z każdym dniem intrygował mnie coraz bardziej.
CZYTASZ
Sounds of Love [ZAKOŃCZONE]
Любовные романыPo stracie ojca nic już nie było takie same. Życie przestało być beztroskie i pełne żywych barw, a skrzypce nie dawały mi już takiej radości, co kiedyś. Czułam się.. martwa. Moje ciało egzystowało, ale dusza zwyczajnie umierała. Czy to w ogóle możli...