17. Romeo i Julia

604 24 15
                                    

William's Pov

Zawsze myślałem, że w dniu narodzin, Bóg przypisuje do nas konkretny los, którego nie da się zmienić. Nikt go nie zna prócz niego. Tylko on wie, jak bardzo okrutny jest i jak wiele będziemy musieli przecierpieć, żeby dotrzeć do raju. Sam raj jest oczywiście pojęciem względnym i każdy wyobraża go sobie inaczej. Niektórzy widzą go jako piękne miejsce, o którym niegdyś mogli tylko pomarzyć. Idealna atmosfera i krajobraz, który tak chętnie jest uwieczniany przez wybitnych malarzy i pisarzy. Czują się, jakby nieustannie tkwili w śnie, choć wszystko dzieje się naprawdę.

Inni raj wyobrażają sobie jako miejsce, w którym ich zmęczona dusza zaznaje ukojenia. Krainę wyciągniętą prosto z najbardziej nierealistycznej bajki, która ma za zadanie obdarzyć ich szczęściem i bezpieczeństwem. Przez całe swoje życie marzą o tym, aby w końcu się tam znaleźć i odpocząć od codziennej wrzawy i chaosu, który wyniszczał ich każdego dnia. Ja również tak go sobie wyobrażałem przez naprawdę długie lata. Z biegiem czasu zrozumiałem jednak, że to ja panuję nad własnym losem, a moim rajem nie musi być wcale perfekcyjne miejsce. Cała magia tkwi w tej jednej osobie, która nawet najgorszy zakątek Princeton potrafi zmienić w baśniową rzeczywistość, tworząc tym samym mój prywatny raj. W tej jednej, cholernie skomplikowanej osobie, która zawładnęła moim umysłem, gdy miałem zaledwie dwadzieścia lat. Prawdę mówiąc, to historie o niej zawładnęły moim umysłem. Ona natomiast zawładnęła całym moim ciałem. Bo taka właśnie jest Anastasia Isabella Rossi.

Już od pierwszego dnia, gdy Antonio zaczął mi o niej opowiadać, coś we mnie pękło. Jego usta wypowiadały słowa, które po połączeniu tworzyły opis prawdziwego anioła. Najpiękniejszego, jakiego można tylko spotkać. Długie, blond włosy, niebiesko-zielone oczy i pełne, różowe usta. Utalentowana i skryta. Cicha, ale gdy szczerze się śmiała, słyszał ją każdy. Kochała każdego tak silnym uczuciem, jakim była darzona przez ojca. Choć jej nie widziałem, skradła moje serce i zamieszkała w mojej głowie. Ciekawość nie dawała mi spokoju. Słuchanie historii o niej uzależniało. Na każdej kolejnej lekcji wypytywałem się dyskretnie o tę tajemniczą dziewczynę, która nie dawała mi spać po nocach. W końcu zacząłem odczuwać niedosyt i obrałem sobie za cel coś innego. Chciałem ją zobaczyć. Chciałem móc spojrzeć na nią choć przez kilka sekund, aby sprawdzić, czy faktycznie jest aniołem. Jak się okazało, była nim.

Gdy moje oczy po raz pierwszy zderzyły się z jej osobą, zrozumiałem wszystko. Pamiętam ten dzień dokładnie. Było to kilka tygodni przed śmiercią Antonio. Miałem wpaść tylko po kolejną serię nut. Zgodziłem się od razu, w duszy licząc na to, że będę miał okazję zobaczyć kogoś, o kim tak wiele słyszałem. Przecież w tamtym okresie było to dla mnie najważniejsze, więc jak mógłbym odmówić. Zjawiłem się niespełna pół godziny po telefonie od mężczyzny. Rzuciłem wszystko, aby jak najszybciej tam dotrzeć. Nie dostrzegłem jej niestety od razu. Pomyślałem, że muszę mieć cholernego pecha, skoro nadarzyła mi się taka okazja, a dziewczyny akurat nie było. Wychodząc z domu, po odebraniu tych kilku kartek, mój wzrok padł na tarasowe drzwi, a za nimi opalającą się kobietę. Znajdowała się na leżaku, w krótkich, szarych spodenkach i białej koszulce na ramiączkach. Intuicja od razu mi podpowiedziała, że to ona. Znałem opis jej wyglądu na pamięć, więc nie było mowy o jakiejkolwiek pomyłce. Blond włosy z gracją opadały falami na jej lewe ramię, usta miała delikatnie rozchylone, a oczy przysłonięte czarnymi okularami przeciwsłonecznymi. Pomyślałem sobie, że to przecież niedorzeczne, aby opalać się w okularach, i w tamtym momencie stało się coś dziwnego. Blondynka, jak gdyby usłyszała moje myśli, zdjęła z nosa okulary i wyprostowała się na siedzeniu, aby sięgnąć po szklankę wody. Wtedy po raz kolejny coś we mnie pękło. Gdy zobaczyłem jej piękną twarz, moje serce zabiło znacznie szybciej. Czułem się, jakby czas nagle stanął. Obserwowałem każdy jej ruch. To, jak wyciąga zgrabną dłoń po naczynie i uchyla różowe wargi jeszcze szerzej. Jak z ulgą bierze głęboki oddech, gdy chłodna ciecz zwilżyła jej gardło, a na samym końcu... dostrzegłem oczy. Te, które uważane były za pełne szczęścia i piękna. Widziałem je dokładnie. Słońce odbijało w nich swoje promienie, dzięki czemu były jeszcze piękniejsze, ale ku mojemu zdziwieniu, nie było tam ani odrobiny szczęścia. Patrząc przez sekundę w jej tęczówki, zobaczyłem anioła pozbawionego skrzydeł, który spowity jest cierpieniem i żalem do całego świata.

Sounds of Love [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz