25. Mogę wszystko

330 10 9
                                    

17.05.2001r.

- Dzień dobry, moja mała księżniczko. - Głos mężczyzny wydobył się zza kamery, która właśnie skierowana była na wyraźnie zmęczoną kobietę.

Leżała na łóżku szpitalnym. Jej blond włosy związane były w niedbałego koka, a na jej klatce piersiowej leżała dwójka identycznie wyglądających maluszków.

- Jak się czujemy?

- Fatalnie. - Odpowiedziała z grymasem.

- Oh, tak... - Zająknął się. - Twoje samopoczucie oczywiście też jest ważne, kochanie, ale kierowałem swoje słowa do drugiej księżniczki. - Przyznał, na co blondynka przewróciła oczami.

- No tak. - Westchnęła ciężko. - Po co interesować się żoną, która przez ostatnie osiemnaście godzin próbowała wyrzucić z siebie dwójkę trzykilowych dzieci.

- Jesteś niesamowicie dzielna. - Odparł, po czym podszedł bliżej kobiety i ucałował jej czoło. - A ja jestem najszczęśliwszym mężem i ojcem na świecie. Spójrz tylko na nie. - Rozczulił się, przybliżając obraz kamery na dwójkę dzieci. - Są cudowne.

- Myślisz, że będziemy dobrymi rodzicami? - Zapytała niepewnie, kątem oka zerkając na maleństwa.

- Mam dwadzieścia dziewięć lat. - Odparł ze śmiechem. - Nic nie wiem o ojcostwie, ale wierzę, że damy sobie radę. Jesteśmy rodziną, Isabello. Wychowamy je najlepiej, jak tylko się da.

- Już jestem w stanie sobie wyobrazić, jak za kilka lat będą wywracać cały dom do góry nogami podczas kłótni. - Parsknęła i pokręciła głową. - Nie dadzą nam spokoju.

- W końcu są rodzeństwem. - Odpowiedział. - Z pewnością kłótnie między nimi będą na porządku dziennym. Ale mimo to... wierzę, że będą dla siebie nieopisanym wsparciem.

- Jak ty dla mnie. - Szepnęła Isabella z delikatnym uśmiechem na ustach, kierując swój wzrok prosto na kamerę.

- I jak ty dla mnie. - Odparł równie cicho, a w jego głosie można było wyczuć czyste szczęście - Momentami pewnie będą się wręcz nienawidzić, ale zawsze będą siebie wspierać.

- Matteo chyba już zaczął. - Skomentowała, wzrokiem wskazując na niemowlę, które aktualnie wtulało swoją głowę w ciało siostry.

- Wydaje mi się, że jest po prostu głodny. - Rzucił rozbawiony. - To jest twoja siostra, Matt, a nie jedzenie.

- Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że on cię nie rozumie? - Odezwała się kpiąco kobieta.

Obraz urządzenia od razu powędrował na jej twarz, ukazując rozbrajająco uniesioną jedną brew.

- To podobnie jak ty przez ostatnie dwa miesiące ciąży. - Odgryzł się, po czym jego gardło opuścił donośny śmiech. Zawsze bawiły go jego własne żarty. - Zrobiłaś się strasznie nerwowa. Wyluzuj, matka.

- To nie ty musiałeś nosić w sobie dwa diabły, które nogami próbowały przebić ci się przez brzuch. - Odpowiedziała podirytowana.

- Oh... - Jęknął rozczulony. - Pewnie miały już swoją pierwszą bójkę... Ciekawe, kto wygrał.

- Z pewnością Matteo. - Parsknęła. - Kopał jak szalony i w końcu wyszedł jako pierwszy.

- Może w przyszłości zostanie piłkarzem? - Zapytał, ponownie przybliżając obraz na dzieci. - Będziesz sportowcem, Matt? - Kolejne pytanie opuściło jego gardło, ale tym razem kierowane było bezpośrednio do chłopca, ubranego w zielono-niebieskie body. - Będziemy razem chodzić na mecze, a w wolnym czasie będziemy grać w ogródku, depcząc przy tym mamie wszystkie kwiaty.

Sounds of Love [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz