Rozdział 28

273 18 6
                                    


Pov Camila

Pomimo że spalam z Lauren nasz kontakt przy tej flądrze się w ogóle nie poprawił. Dalej czuje się odcięta od Lauren. Próbuje za każdym razem ignorować ich zachowanie względem siebie, ale do jasnej ciasnej Mer jest o wiele za blisko z Lo. W sumie jak patrzę na to z drugiej strony dziewczynie wcale ta bliskość nie przeszkadza i wręcz do tego lgnie. Wczoraj spędziłam cały dzień w pokoju, powoli już nie mam ochoty wychodzić i się przypatrywać jak to ona się świetnie dogadują. Dlatego wychodzę tylko do łazienki lub zjeść i mój plan na dzisiaj to granie w gry zajadanie się i kompletne odizolowanie się od wszystkich. Niby wszystko ułożone idealnie wręcz perfekcyjnie, ale nie wzięłam pod uwagę jednej osoby. Dinah o 9 nad ranem wparowała mi do pokoju informując mnie, że ma w dupie moja zazdrość i dzisiaj wychodzimy w 6 do wesołego miasteczka. No po prostu cudownie. I tak właśnie od 20 minut przygotowuje się na wyjście.

-hej a ty jeszcze nie gotowa?-zielonooka wbiła mi do pokoju z zadziwiająco dobrym humorze.

-w sumie gotowa tylko zbieram siły na te jakże cudowne atrakcje- w moim głosie nie było słychać ani krzty radości. No cóż jak mam być radosna kiedy jestem świadoma ,że żmija przez cały czas będzie mi zabierać Lauren z przed nosa.

- ej co się dzieje mój smutasie hm?- podeszła do mnie bliżej i chwyciła mnie za podbródek.

- No bo....ja...o boże nie wiem okej?! Czuje cos co nie powinnam a ten idiota Austin mi w niczym nie pomaga, jak pisze co godzinę. Powoli mam go dość -spojrzałam się na ścianę. W tym momencie nie miałam najmniejszej ochoty patrzeć się na twarz Lauren. A dziewczyna jedyne co zrobiła to mnie mocno przytuliła.

-Chodź, rozerwiesz się. Zapomnisz o tym debilu a nasza piątka o to zadba- jej uśmiech był bardzo kojący ,ale kiedy zrozumiałam co miała na myśli mówiąc piątka automatycznie mój humor jeszcze bardziej się pogorszył. Nie chciałam robić przykrości Lo, dlatego delikatnie się uśmiechnęłam i pokiwałam głową na znak zgody. Kiedy byliśmy już na miejscu, od razu udałyśmy się na największą kolejkę górską. Kiedy siedziałam z Ally w pierwszym wagoniku i czekałam, aż kolejka ruszy, Lauren do mnie krzyknęła.

- Tylko bez wymiotowania proszę, bo siedzę za tobą i na mnie poleci- zaczęła się śmiać, a ja chciałam zobaczyć jej uśmiech i się odwróciłam.

-Spokojnie, dopiero jak wyjdziemy dostaniesz ode mnie ta barwną niespodziankę. Wiesz nie chce, aby oberwały osoby postronne- wypowiadając ostatnie słowo zauważyłam splecione ręce mojej zielonookiej i Meredith. Automatycznie wróciłam do poprzedniej pozycji i na moje szczęście kolejka od razu ruszyła uniemożliwiając Lauren w ogóle się odezwać. Po tym co zobaczyłam wiedziałam, że jeżeli chce chodź na chwile zapomnieć i poczuć się beztrosko, musze się oddzielić od dziewczyn. Oczywiście nie było to takie łatwe jak się z początku wydawało. Zawsze gdy coś udało mi się wymyśleć któraś z dziewczyn szła ze mną. Dlatego po godzinie nieudanych prób oddalenia się, po prostu się poddałam i starałam się bawić z dziewczynami. Po 4 godzinach ciągłego jeżdżenia nareszcie nadszedł czas na jedzenie.

-Dobra to co jecie, pójdę zamówić?- uśmiechnęła się Dinah

-Ja standardzik kochanie, weź mi kebsa z colą- czarnoskóra jako pierwsza się wypowiedziała.

-My z Mer chcemy frytki plus seven up- powiedziała jakże radosna Lauren, a we mnie się zagotowało. Jasne niech jeszcze zaczną jeść tak jak w bajce zakochany kundel to żygne.

-Wiesz ja z miłą chęcią zjem nugetsy z frytkami i colą- Ally jak zwykle.

-A ja...hm....słuchaj weź mi hamburgera plus frytki do tego Mirinda a no i jak są lody to chce bananowe lub czekoladowe!!!- mój uśmiech się poszerzył kiedy pomyślałam o pysznych lodach ale bardzo szybko zastąpiło go zdziwienie. Wszyscy bez wyjątku patrzyli się na mnie bez słowa z oczami wielkości pięciozłotówki.

-No co?-zapytałam się, bo już nie wytrzymywałam.

-Wiesz....ty....no bo słuchaj....to , że nie masz humoru wie każdy z nas ale o gorączce nic nie mówiłaś- blondynka jak zwykle zaczęła żartować.

-No dobra, a teraz tak serio?- zapytałam już lekko poirytowana.

-No DJ miała na myśli to, że nigdy tyle nie jadłaś. W sumie jak by się tak zastanowić to się nawet nie cieszyłaś, a tu uśmiech od ucha do ucha. Humor poprawiony w sekundę- odezwała się Mani.

Zatkało mnie. Nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć dlatego chciałam zmienić temat.

-Dobra idziesz po to zamówienie czy mam sama się przejść?- delikatnie i niewinnie się uśmiechnęłam w stronę DJ.

Nasze jedzenie przyszło dosyć szybko, a ja z pełnym żołądkiem miałam o wiele lepszy humor niż na początku dnia. Do tego dziewczyny które opowiadały głupoty naprawdę potrafiły rozśmieszyć.

-Ej to co teraz młot?- najniższa z nas odraz podjęła temat dalszego chodzenia po parku rozrywki.

-A nie może być cos spokojniejszego?! Mam pełny brzuch- zrobiłam minkę zbitego szczeniaka.

-Wiesz......może być też wyrzut lub ławeczka- jak zwykle moja kochana Dinah lubi mi pokazywać gorsze rozwiązania. Nagle dostrzegłam niedaleko stoiska do wygrywania pluszaków.

-Hmmm.... słuchajcie to wy idźcie na te karuzele a ja się przejdę tam- wskazałam palcem na stoiska.

-A preferujesz sama czy może ktoś się do ciebie dołączyć- ku mojemu zdziwieniu odezwała się zielonooka.

-Może iść ze mną kto chce. Po prostu mam ochotę postrzelać, porzucać piłkę, a towarzystwo może mi pomoże- uśmiechnęłam się.

Ku mojemu zdziwieniu poszła ze mną tylko Lauren. No ale ja nie będę narzekała. Kiedy grałyśmy w strzał do celu, dziewczyna zaczęła temat którego się nie spodziewałam.

-Kochasz Austina?- przez jej pytanie zamarłam.

-Lauren...boże... kobieto, skąd to pytanie?-spojrzałam się na celującą dziewczynę.

-W domu powiedziałaś, że czujesz coś co nie powinnaś, wspomniałaś o nim ii... no wiesz dodałam sobie 2+2- nagle padł ostatni strzał i ku mojemu zdziwieniu Lauren ani razu nie spudłowała i trafiła 5 razy w sam środeczek.

-Wow...to było ekstra, a co do niego, to chodziło mi tylko, że przeszkadza mi tym pisaniem i nie mogę ułożyć myśli- spojrzałam się w niebo, gdy nagle poczułam rękę Lauren na moim ramieniu.

-To co się dzieje?-widziałam w jej oczach troskę ,ale nie mogłam jej powiedzieć.

-Daruj sobie i nie wnikaj- przystawałam przy swoim.

-Mów!!- tym razem jej ton był stanowczy.

-Nie, Lauren- chciałam zakończyć tą rozmowę ale ona mi nie dała.

-Słuchaj, nie zamierzam patrzeć cały czas jak jesteś przybita-jej ton był stanowczy a ręce które trzymała na moich biodrach odebrały mi zdrowy rozsadek.

-Nie już dość, Okej?! Mam dość tego, że za każdym razem w twoim pobliżu jest Meredith okej?! Nie umiem wytrzymać kiedy widzę wasze splecione ręce lub kiedy się przytulacie. Chce mi się żygać okej?! Dotarło to super. Teraz spadaj do swojej dziewczyny.- po moich policzkach zaczęły lecieć łzy dlatego od razu się odwróciłam.

-Camila....- próbowała coś powiedzieć, ale nie miałam teraz siły na odtrącenie.

-Odejdź, proszę chce być sama. Chociaż ty zrób coś co mnie uszczęśliwi okej?!- po tych słowach dziewczyna odeszła.

Moje myśli wirowały....przyznałam się do zazdrości...Boże ja jej powiedziałam......

secret of the moonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz