Pov Camila
Pomimo że spalam z Lauren nasz kontakt przy tej flądrze się w ogóle nie poprawił. Dalej czuje się odcięta od Lauren. Próbuje za każdym razem ignorować ich zachowanie względem siebie, ale do jasnej ciasnej Mer jest o wiele za blisko z Lo. W sumie jak patrzę na to z drugiej strony dziewczynie wcale ta bliskość nie przeszkadza i wręcz do tego lgnie. Wczoraj spędziłam cały dzień w pokoju, powoli już nie mam ochoty wychodzić i się przypatrywać jak to ona się świetnie dogadują. Dlatego wychodzę tylko do łazienki lub zjeść i mój plan na dzisiaj to granie w gry zajadanie się i kompletne odizolowanie się od wszystkich. Niby wszystko ułożone idealnie wręcz perfekcyjnie, ale nie wzięłam pod uwagę jednej osoby. Dinah o 9 nad ranem wparowała mi do pokoju informując mnie, że ma w dupie moja zazdrość i dzisiaj wychodzimy w 6 do wesołego miasteczka. No po prostu cudownie. I tak właśnie od 20 minut przygotowuje się na wyjście.
-hej a ty jeszcze nie gotowa?-zielonooka wbiła mi do pokoju z zadziwiająco dobrym humorze.
-w sumie gotowa tylko zbieram siły na te jakże cudowne atrakcje- w moim głosie nie było słychać ani krzty radości. No cóż jak mam być radosna kiedy jestem świadoma ,że żmija przez cały czas będzie mi zabierać Lauren z przed nosa.
- ej co się dzieje mój smutasie hm?- podeszła do mnie bliżej i chwyciła mnie za podbródek.
- No bo....ja...o boże nie wiem okej?! Czuje cos co nie powinnam a ten idiota Austin mi w niczym nie pomaga, jak pisze co godzinę. Powoli mam go dość -spojrzałam się na ścianę. W tym momencie nie miałam najmniejszej ochoty patrzeć się na twarz Lauren. A dziewczyna jedyne co zrobiła to mnie mocno przytuliła.
-Chodź, rozerwiesz się. Zapomnisz o tym debilu a nasza piątka o to zadba- jej uśmiech był bardzo kojący ,ale kiedy zrozumiałam co miała na myśli mówiąc piątka automatycznie mój humor jeszcze bardziej się pogorszył. Nie chciałam robić przykrości Lo, dlatego delikatnie się uśmiechnęłam i pokiwałam głową na znak zgody. Kiedy byliśmy już na miejscu, od razu udałyśmy się na największą kolejkę górską. Kiedy siedziałam z Ally w pierwszym wagoniku i czekałam, aż kolejka ruszy, Lauren do mnie krzyknęła.
- Tylko bez wymiotowania proszę, bo siedzę za tobą i na mnie poleci- zaczęła się śmiać, a ja chciałam zobaczyć jej uśmiech i się odwróciłam.
-Spokojnie, dopiero jak wyjdziemy dostaniesz ode mnie ta barwną niespodziankę. Wiesz nie chce, aby oberwały osoby postronne- wypowiadając ostatnie słowo zauważyłam splecione ręce mojej zielonookiej i Meredith. Automatycznie wróciłam do poprzedniej pozycji i na moje szczęście kolejka od razu ruszyła uniemożliwiając Lauren w ogóle się odezwać. Po tym co zobaczyłam wiedziałam, że jeżeli chce chodź na chwile zapomnieć i poczuć się beztrosko, musze się oddzielić od dziewczyn. Oczywiście nie było to takie łatwe jak się z początku wydawało. Zawsze gdy coś udało mi się wymyśleć któraś z dziewczyn szła ze mną. Dlatego po godzinie nieudanych prób oddalenia się, po prostu się poddałam i starałam się bawić z dziewczynami. Po 4 godzinach ciągłego jeżdżenia nareszcie nadszedł czas na jedzenie.
-Dobra to co jecie, pójdę zamówić?- uśmiechnęła się Dinah
-Ja standardzik kochanie, weź mi kebsa z colą- czarnoskóra jako pierwsza się wypowiedziała.
-My z Mer chcemy frytki plus seven up- powiedziała jakże radosna Lauren, a we mnie się zagotowało. Jasne niech jeszcze zaczną jeść tak jak w bajce zakochany kundel to żygne.
-Wiesz ja z miłą chęcią zjem nugetsy z frytkami i colą- Ally jak zwykle.
-A ja...hm....słuchaj weź mi hamburgera plus frytki do tego Mirinda a no i jak są lody to chce bananowe lub czekoladowe!!!- mój uśmiech się poszerzył kiedy pomyślałam o pysznych lodach ale bardzo szybko zastąpiło go zdziwienie. Wszyscy bez wyjątku patrzyli się na mnie bez słowa z oczami wielkości pięciozłotówki.
-No co?-zapytałam się, bo już nie wytrzymywałam.
-Wiesz....ty....no bo słuchaj....to , że nie masz humoru wie każdy z nas ale o gorączce nic nie mówiłaś- blondynka jak zwykle zaczęła żartować.
-No dobra, a teraz tak serio?- zapytałam już lekko poirytowana.
-No DJ miała na myśli to, że nigdy tyle nie jadłaś. W sumie jak by się tak zastanowić to się nawet nie cieszyłaś, a tu uśmiech od ucha do ucha. Humor poprawiony w sekundę- odezwała się Mani.
Zatkało mnie. Nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć dlatego chciałam zmienić temat.
-Dobra idziesz po to zamówienie czy mam sama się przejść?- delikatnie i niewinnie się uśmiechnęłam w stronę DJ.
Nasze jedzenie przyszło dosyć szybko, a ja z pełnym żołądkiem miałam o wiele lepszy humor niż na początku dnia. Do tego dziewczyny które opowiadały głupoty naprawdę potrafiły rozśmieszyć.
-Ej to co teraz młot?- najniższa z nas odraz podjęła temat dalszego chodzenia po parku rozrywki.
-A nie może być cos spokojniejszego?! Mam pełny brzuch- zrobiłam minkę zbitego szczeniaka.
-Wiesz......może być też wyrzut lub ławeczka- jak zwykle moja kochana Dinah lubi mi pokazywać gorsze rozwiązania. Nagle dostrzegłam niedaleko stoiska do wygrywania pluszaków.
-Hmmm.... słuchajcie to wy idźcie na te karuzele a ja się przejdę tam- wskazałam palcem na stoiska.
-A preferujesz sama czy może ktoś się do ciebie dołączyć- ku mojemu zdziwieniu odezwała się zielonooka.
-Może iść ze mną kto chce. Po prostu mam ochotę postrzelać, porzucać piłkę, a towarzystwo może mi pomoże- uśmiechnęłam się.
Ku mojemu zdziwieniu poszła ze mną tylko Lauren. No ale ja nie będę narzekała. Kiedy grałyśmy w strzał do celu, dziewczyna zaczęła temat którego się nie spodziewałam.
-Kochasz Austina?- przez jej pytanie zamarłam.
-Lauren...boże... kobieto, skąd to pytanie?-spojrzałam się na celującą dziewczynę.
-W domu powiedziałaś, że czujesz coś co nie powinnaś, wspomniałaś o nim ii... no wiesz dodałam sobie 2+2- nagle padł ostatni strzał i ku mojemu zdziwieniu Lauren ani razu nie spudłowała i trafiła 5 razy w sam środeczek.
-Wow...to było ekstra, a co do niego, to chodziło mi tylko, że przeszkadza mi tym pisaniem i nie mogę ułożyć myśli- spojrzałam się w niebo, gdy nagle poczułam rękę Lauren na moim ramieniu.
-To co się dzieje?-widziałam w jej oczach troskę ,ale nie mogłam jej powiedzieć.
-Daruj sobie i nie wnikaj- przystawałam przy swoim.
-Mów!!- tym razem jej ton był stanowczy.
-Nie, Lauren- chciałam zakończyć tą rozmowę ale ona mi nie dała.
-Słuchaj, nie zamierzam patrzeć cały czas jak jesteś przybita-jej ton był stanowczy a ręce które trzymała na moich biodrach odebrały mi zdrowy rozsadek.
-Nie już dość, Okej?! Mam dość tego, że za każdym razem w twoim pobliżu jest Meredith okej?! Nie umiem wytrzymać kiedy widzę wasze splecione ręce lub kiedy się przytulacie. Chce mi się żygać okej?! Dotarło to super. Teraz spadaj do swojej dziewczyny.- po moich policzkach zaczęły lecieć łzy dlatego od razu się odwróciłam.
-Camila....- próbowała coś powiedzieć, ale nie miałam teraz siły na odtrącenie.
-Odejdź, proszę chce być sama. Chociaż ty zrób coś co mnie uszczęśliwi okej?!- po tych słowach dziewczyna odeszła.
Moje myśli wirowały....przyznałam się do zazdrości...Boże ja jej powiedziałam......
CZYTASZ
secret of the moon
RomanceCamila miala 17 lat, kiedy zmarla jej mama od tamtej pory nie umie sobie poradzic z żalem i złościa. Jej ojciec próbował wszystkich metod, ale nic nie pomagalo. Camila wszczynała bójki piła nadmiernie alkochol i przestawala chodzic do szkoły. Po 2 l...