Rozdział 8

261 14 0
                                    


     

Pov. Camila

Wstałam z okropnym bólem głowy. No tak wczoraj dużo wypiłam. Jedyne co pamiętam to ten facet który błądził po moim ciele. Lauren która okładała ochroniarza. O kurwa ja ją wczoraj poprosiłam aby ze mną została, żeby spała ze mną w łóżku fuck. Czekaj ale ja jej nie widzę. Nie została ze mną? Weszłam do pokoju zielonookiej ale jej nie było, na dole też jej nie spotkałam . Krzyknęłam na cały dom ale nikt nic nie odpowiedział. Nie ma jej chyba ją nieźle wczoraj zdenerwowałam. No tak wyszłam nic nie mówiąc w ogóle skąd ona wiedziała gdzie jestem. Wyjrzałam przez okno jej auto stało, gdzie ona może być. Oświeciło mnie plaża i te skały gdzie mi się schowała. Na wspomnienie tego zrobiłam się czerwona. Jej usta były tak... nie dość. Idę po nią ale najpierw wezmę tabletki które mi pozostawiła. Kiedy doszłam na skały nie znalazłam jej na nich, wokół też jej nie było. No przecież daleko nie może być i wtedy usłyszałam ten ochrypły głos który śpiewał , przeszły mnie ciarki kiedy wsłuchiwałam się w tekst.

„Ten cień przeszłości dopada znowu mnie ,

Zaczyna bić bo przypominasz mi

Dziewczynę co zmieniła moje dni

Dla której serce zaczęło szybciej bić

dla której też zachciało mi się żyć

Lecz to co różni najbardziej obie z was

to to że tobie nie powiedziałam pas

i dalej ciebie chcę w moim życiu mieć

i z tobą pragnę przez życie dalej biec.

Ten wzrok, ten śmiech pobudza serce me"

Kiedy mnie zobaczyła pobladła wstała i nic nie mówiąc poszła w stronę domku, machnęła mi tylko ręka abym za nią szła

-Jak się czujesz -zapytała nawet na mnie nie patrząc jak tylko przekroczyłyśmy próg domu.

- Jest już lepiej, ładnie śpiewasz wiesz?- uśmiechnęłam się lecz ona udawała że nie słyszała

- Idź do auta i przynieś koszyk wiklinowy, a ja idę pod prysznic. w nim jest jedzenie możesz z niego wyciągnąć słodycze reszta ja się zajmę. Śniadanie zrobię po kąpieli- i wyszła dzisiaj ani razu się na mnie nie spojrzała. No weź chcę zobaczyć te dwa szmaragdy. Jednym słowem chyba wczoraj przesadziłam.

No nic jak będę ją słuchać to może jej przejdzie więc udałam się do samochodu. Byłam w szoku gdy zobaczyłam że jest tam koc a w koszu było wino dwa kieliszki i dosłownie wszystko co lubię. Czy ona coś planowała? No tak Camila zniknęła nagle z domu, a może była na randce ? Przecież to jest jej dom więc musi znać tu ludzi i okolice. Nie ważne kiedy już rozpakowałam koszyk tak jak mi kazała poszłam coś puścić w telewizji. Po chwili zobaczyłam ją w czarnej bluzce i dresach. Czyli dzisiaj zostajemy w domu?

-Lubisz naleśniki ? - jej głos był oschły bez emocji gdzie podział się jej uśmiech nieznikający?

-Tak, najlepiej z bananami mmm.. perfecto - przypomniałam sobie jak byłam mała i mama zawsze narzekała że codziennie tylko naleśniki ale one były takie dobre

-oczywiście już się robi- pierwszy raz dzisiaj spojrzała mi w oczy a jej dwa szmaragdy nie lśniły były ciemne i wyssane z emocji. Uśmiechała się delikatnie ale jej wzrok był zimny. Po śniadaniu zrobiłyśmy sobie maraton filmowy. Lauren siedziała na fotelu tłumacząc się że nigdy nie ogląda na kanapie bo chce jej się spać.

-Camila wiesz że musisz zacząć chodzić do szkoły?- powiedziała kiedy skończył się król lew.

-Mhm...- no tak ona musi zjebać tak miły dzień

-Tu nie chodzi o Ciebie, oni naprawdę się martwią. Dinah , Ally twój tata-znowu ten chłód od niej bije ,uśmiechała się ale biło od niej zimno na kilometr jej oczy były takie zimne nawet kolor miała ciemniejszy.

-Wiesz że to moje życie ich to gówno obchodzi?-zaczęła mnie irytować znowu, a było tak miło.

-Wiesz co mi Sofia powiedziała, kiedy się z nią bawiłam?-czekaj kiedy ona cholera się bawiła z Sofii?

-Kaki płacze w nocy, wiesz może jak ją pocieszyć? Martwię się od śmierci mamy już się ze mną nie bawi, nie ogląda bajek, tęsknie za nią-skąd wiedziała że mnie to ruszy, nie cholera nie mogła się z nią bawić, chyba że rzeczywiście kręci z moim ojcem.

-Bo już ci uwierzę, niby kiedy się bawiłaś z Sofii?-moje nerwy sięgały zenitu.

-skarbie musiałam omówić z twoim tatą kiedy Bedę przychodzić to był pierwszy raz a drugi jak rozmawiałam o wyjeździe. Ona Ciebie potrzebuje, nie możesz jej odtrącać bo mama umarła, porozmawiaj ze mną pomogę ci odzyskać życie które było pełne szczęścia- przez chwile zobaczyłam w jej oczach troskę ale bardzo szybko zastąpiła ją obojętność a w głosie miała nienaturalny spokój.

-Co ty do cholery wiesz, nie odzyskam już go, nigdy nie będzie tak samo. Jestem nie wartościowym śmieciem- pierwszy raz od jej śmierci przy kimś zalałam się łzami. Lauren objęła mnie ramionami i przytuliła ale nawet jej ramiona emanowały zimnem. Czułam że nie chce mnie przytulać czułam że robi tak bo tak wypada.

-nie musisz mnie przytulać dam sobie radę

-Nie dasz i dobrze o tym wiemy- wzięła mnie na ręce i zaniosła do pokoju, mojego pokoju.

secret of the moonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz