Rozdzial 43

144 11 0
                                    

-Słuchaj pamiętaj że to nie twoja wina - jej brązowe oczy wpatrywały się w moja przyjaciółkę.
- Tak mamo będę pamiętać, a teraz co się dzieje z tata? - mówiąc to złapała swoja mamę za rękę. Chciała jej dodać otuchy ale jej mama obawiała się jak ona to przyjmie.
- Kiedy wrócił od ciebie był zły, nie wiem dokładnie o co wam poszło ale od tamtej pory zaczął się zmieniać. Ciągle powtarzał że nasza córka się nas wyparła. Z czasem zaczął pić później stawał się agresywny, aż w końcu miał wahania raz płakał i się załamywał za drugim razem chodził wściekły jak osa. On zawsze był inny i zmienny, ale to co się z nim działo było okropne. Któregoś dnia ze złości mnie uderzył. To tylko pogorszyło sprawę bo zniknął na miesiąc. Nie było z nim kontaktu, a jak go odnalazłam….- przerwała na chwile, aby wziąść większy oddech
- Wyglądał okropnie, ciągle w tych samych ciuchach widać było że się nie kąpał, ja nawet nie wiem czy coś jadł. Zaprowadziłam go do domu. Za dużo się nie zmieniło leżał cały czas w łóżku i się nie ruszał na krok. Ciągle błagał mnie o wybaczenie przepraszał i płakał że zniszczył kolejna kobietę. Wtedy zaprowadziłam go do lekarza który stwierdził zaburzenie depresyjne dwubiegunowe. Nie było łatwo zamknęli go najpierw w szpitalu bo nie chciał brać leków potem znowu było normalnie. Miał pewne epizody gdzie ze mną walczył uciekał z domu lub zapominał wszystkiego ale teraz chodzi na terapię i coraz lepiej sobie radzi. Na wasze spotkanie po prostu nie był przygotowany ale on cię kocha i bardzo za tobą tęsknił znaczysz dla niego więcej niż myślisz. Musisz mu dać czas niech on to przerobi z terapeutą. - patrzyła się na nas wzrokiem zbitego psa. Widać że nie było jej łatwo tego mówić. Chociaż kobieta starała się ukryć ból który jej towarzyszył przy tej rozmowie to i tak on był wyczuwalny. Ta kobieta ledwo dawała radę, a dalej stała i walczyła. Teraz wiem po kim Normami odziedziczyła chęć walki i ogromnej siły psychicznej. Nikt nie umiał ich przebić one po prostu stawiały czoła wszem i wobec. Podziwiam ich za to.
- Mamo jeżeli jest w czym ci pomóc zawsze możesz na mnie liczyć. Czegoś będzie wam brakowało z tata będzie coś się działo dzwoń od razu przyjade. Nie zostawię was z tym samych. Teraz jestem i nigdzie się nie wybieram. Przepraszam że musiałaś tak długo na mnie czekać…- po policzku dziewczyny poleciały pierwsze łzy. To Nie było łatwe dowiedzieć się tego wszystkiego, a na dodatek wiedzieć że gdy było źle to ciebie nie było na miejscu. Mani zawsze była pomocna. Do niej się dzwoniło, a ona już była przy tobie. Nigdy nie zostawiła nikogo w potrzebie. Dlatego teraz nie wyobrażam sobie co musi czuć wiedząc że jej własna rodzina była w potrzebie, a jej nie było obok…
Posiedzieliśmy jeszcze trochę i umówiliśmy się że jak jej tata będzie gotowy na spotkanie to po prostu do nas zadzwoni i się umówimy. Mani już gdy byłyśmy w aucie wyglądała na o wiele spokojniejszą i widać było że jej ulżyło. Teraz będzie miała kontakt z rodzicami i będzie mogła pomóc mamie w opiece nad tatą. Może też dzięki temu wszystkiemu jej tacie się poprawi? Nagle dziewczyna spojrzała na mnie.
-Laur… minęłaś cmentarz - rozmowa z Camila to była pestka wysłuchać pokiwać głową udać, że rozumiem i wyjść. Szybko, prosto i na temat. Jednak Lucy to był ciężki orzech do zgryzienia. Pomimo że nie musiałam z nią rozmawiać to czas było się zmierzyć z sama sobą. Z tym co kiedyś mnie na tyle przytłoczyło że  nie dawałam rady. Czułam się za to odpowiedzialna i nie umiałam tego zmienić. Uważałam że nie jestem godna aby stać przed jej grobem bo ona mogła żyć gdybym tylko postąpiła inaczej. Po moich rozmyślaniach głośno westchnęłam i zawróciłam. Trochę nam zajęło szukanie jej grobu ale w końcu się udało. Pod ogromnym drzewem stał grób na którym widniał napis Lucy Vives i jej zdjęcie na które aż się uśmiechnęłam. To zdjęcie widniało u niej w pokoju. Wtedy jeszcze nie byłyśmy razem, a ja bawiłam się w fotografa. Nie chciała żebym robiła jej zdjęcia jednak po długich namowach zgodziła się na sesje. Początek był ciężki aż zaczęłam ją obrzucać maskotkami. Tak promiennie się uśmiechała. A ja robiłam zdjęcie za zdjęciem. Gdy je oglądała powiedziała że to powieści u siebie w pokoju i na następnej sesji zrobimy mi zdjęcia i też je powieści. Przez miesiące obklejałyśmy jej pokój wspólnymi zdjęciami, ale to zdjęcie wszystko zapoczątkowało. A teraz widnieje na jej pomniku. Miała piękny  czarny pomnik wykonany z granitu który błyszczał się w słońcu. Jej rodzina bardzo o niego zadbała. Widać było Świeże białe gerbery w wazonie. Lucy uwielbiała te kwiaty. Na każdej naszej randce dostała takie ode mnie. Potrafilam prze jeździć wszystkie kwiaciarnie w mieście aby dostać bukiet tych konkretnych kwiatów. Przejechałem ręką po nagrobku.
-Tak bardzo mi cię brakuje. Twoich narzekań, kiedy chodze w deszczu.
Zakupów które zajmowały nam cały dzień a i tak nie kupiłyśmy nic konkretnego. Tego że gdy tylko zrobiłam sobie najmniejsze zadrapanie ty byłaś i obcałowywałaś to miejsce. Pamiętasz ? Co weekend szukałyśmy przepisów z całego świata i próbowałyśmy zrobić najróżniejsze dania, które za chiny ludowe nam nie smakowały? Któregoś dnia stwierdziłaś że chcesz nauczyć się grać na keyboardzie, a gdy rodzice załatwili ci lekcje. Przyszłaś okrzyczałaś mnie za tak głupi pomysł i zrwzygnowałaś. Kochanie ty byłaś tylko na dwóch lekcjach. Ale kochałam w tobie tą zmienność i to jak po sprawdzianach przychodziłaś do mnie rzucałaś się na łóżko z tekstem '' co dzisiaj oglądamy?''. Byłaś cudowna, a gdy patrzyłam w twoje brązowe oczy się rozpływałam. Przy tobie świat wydawał się taki prosty. Tęsknie za tobą. Za każda najdrobniejsza rzeczą i tak bardzo cię przepraszam…. - łzy zaczęły lecieć mi po policzkach.
-Ja naprawdę nie chciałam. Gdybym wiedziała że tak to wszystko się potoczy. Kochanie ja bym dla ciebie zrobiła wszystko. Byłam zła czułam się zraniona i oszukana, przepraszam… Jezu, jaka ja byłam wtedy głupia. Straciłam cię bezpowrotnie tak bardzo mi przykro. Miałyśmy tyle planów. Miał być czarno-biały pies, miała być córeczka która uwielbiała by ciebie bardziej, bo ja bym była tą surowszą mamą. Też chciałaś króliczka. Jezu kochanie jakiego ty zwierzaka nie chciałaś. Pamiętam wszystkie szary kot, chomik nawet wiewiórka latająca. Przepraszam. Gdybym mogła zmieniłabym wszystko i spełniła każde z naszych planów. Wybacz mi kochanie, mogłam ci wybaczyć. Ty tylko chciałaś być zaakceptowana i kochana… - po tych słowach nie umiałam opanować łez po prostu się załamałam. Łza leciała za łzą, czułam się beznadziejna bezsilna. Nie umiałam się pohamować, a ramiona mojej przyjaciółki oplatały mnie coraz ciaśniej. Była tam ze mną, cały czas mnie przytulała. Nie dała mi upaść na samo dno wtedy i teraz pomagała mi się zmierzyć z tym co tak mnie boli tyle lat. Spędziłyśmy sporo czasu tam i co chwile szeptała mi na ucho ''jest dobrze to nie twoja wina….''

secret of the moonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz