Dni mijały w zawrotnym tempie każdy problem w firmie został rozwiązany, Mani ogarnęła prace dlatego nadszedł czas na wyjazd do rodziców.
-Zabrałaś wszystko?- zapytałam się dziewczyny po której było widać, że myślami jest gdzie indziej. Kiedy nie uzyskałam odpowiedzi postanowiłam ponowić pytanie i pomachać jej ręką przed nosem.
-Mani zabrałaś wszystko?-dziewczyna spojrzała się na mnie wzrokiem pełnym irytacji i odparła.
-A co ja Lauren dziecko jestem?- no tak zestresowana Normani to zła Normani. No nic postanowiłam to zignorować i kierowałam się w stronę drzwi wyjściowych. Dziewczyna jakby rozumiejąc mój przekaz ruszyła za mną. Gdy już ruszyłyśmy z pod domu, patrzyła się pustym wzrokiem przez szybę. Chciałam z nią jakoś nawiązać rozmowę, ale ona nawet nie reagowała tak jak by mnie w ogóle nie słyszała. Wiem że dzisiaj musi się zmierzyć z dla niej najgorsza rzecza ale ja nie wiem jak mam ją wesprzeć. Chciałabym jej jakoś pomóc zająć jej myśli ale ona nawet nie daje mi szansy. Westchnęłam i po prostu prowadziłam.Co jakiś czas pod śpiewając swoja ulubiona piosenke pod nosem.
-Laur…jak myślisz jak oni zareagują na mój widok?- jej głos był zimny. Najwidoczniej nie chciała pokazać że się boi
-A jak mają zareagować?
-Nie wiem, przecież ja im nawet nie powiedziałam ze jestem lesbijka…
-A czy ty kochanie będziesz wchodzić do domu i krzyczy “ tęskniłam za wami, a i notabene jestem lesbi” słońce….
-po prostu eh…. -Położyłam jej rękę na kolanie
-Po prostu się boisz, ale jestem tu. Powiesz im wszystko po kolei i na spokojnie- uśmiechnęłam się delikatnie w formie pociechy.
-A jak zapytają o chłopaka? - Widziałam przerażenie w jej oczach
- Wtedy się uśmiechniesz ja cię obejmę i powiemy że jesteśmy małżeństwem..- zaśmiałam się i od razu dostałam z pięści w ramię
-Ale ja się pytam poważnie -chociaż próbowała pokazać, że jej to nie rozbawiło widziałam jak jej kąciki ust się uniosły
-Tak poważnie powiesz im że będziesz brała ślub z najpiękniejsza, najwspanialsza KOBIETA na świecie o imieniu Dinah - Zaczęłam gładzić jej kolano w formie uspokojenia
- No nie wiem..
-Ale ja wiem, pamiętaj że ja jestem i będę cię nawet za rękę trzymała cały czas. Nie opuszczę cię tam na krok i z każdą ich reakcja zmierzymy się obie- Widziałam że powoli dziewczyna oddycha z ulgą.
Przez resztę drogi rozmawiałyśmy już na luźne tematy, aż do momentu kiedy nie zobaczyliśmy napisu Miami. Wtedy widziałam jak każdy jej mięsień się napina i w sumie sama wzięłam porządny oddech. Za chwilę obie musimy się zmierzyć z dość ciężkimi rzeczami.Aczkolwiek ona ma o wiele twardszy orzech do zgryzienia. Pod samym jej domem stałyśmy z dobre 10 minut zanim się zebrałyśmy i weszłyśmy na posesję państwa Kordei. Pukanie do drzwi też szło opornie a kiedy otworzyła drzwi pani Kordei widziałam łzy u obu kobiet. Taki widok mnie rozczulił. Jej mama jako pierwsza podeszła do córki i mocno ja do siebie przytuliła płacząc jednocześnie.
Gdy się przywitały weszłyśmy do środka, kobieta zaproponowała coś do picia, jak się okazało musiałyśmy czekać na ojca dziewczyny który pojechał na ryby, ale do godziny miał wrócić. Rozmowa z matka dziewczyny szła dosyć spokojnie może i było niezręcznie na początku bo upływ czasu dał siwe znaki ale z czasem rozmowa zaczęła się rozkręcać.
-Córciu powiec mi masz swoja wymarzoną prace? - Uśmiech kobiety był bardzo subtelny jakby bała się odpowiedzi
-No nie dokońca ale wszystko idzie w dobrym kierunku, znalazłam pracę jako referent ale do głównej księgowej mi troszkę potrzeba- spojrzała spokojnym wzrokiem na kobieta za to ja szturchnęłam jej rękę
-Gdybyś u mnie pracowała dostałabyś co tylko byś chciała- Mani zmierzyła mnie wzrokiem
-Dobrze wiesz że wolę sobie na wszystko zapracować a nie dostać za darmo
-Wiem maluchu w końcu to zawsze tak było ale pamiętaj jak coś stołek u mnie w firmie się zawsze znajdzie
-To jest niezwykłe- wtrąciła się mama dziewczyny
-Ale co konkretnie?- zapytałam się kobiety
-Mineło tyle lat, znacie się prawie że od kołyski a wy dalej się przyjaźnicie, dalej wasza więź jest tak silna jak byłyście małymi dziewczykami które przybiegały z ogrodu wołajac ze sa głodne. Tyle mie omineło ale ciesze się że przez wszystkie lata wy byłyście razem- spojrzałam się na Normani ta jedynie się uśmiechnęła i chwyciła mnie za rękę. Wiedziałam ze nie chce żebym mówiła o tej przerwie między nami.
- Inaczej nie mogło być - odpowiedziała jej dziewczyna i po chwili usłyszeliśmy gruby głos mężczyzny wchodzącego do domu.
- Kochanie wróciłem. Powiec mi czyje to auto stoi pod domem? - Gdy wszedł do salonu a jego i Mani wzrok się spotkał widziałam jak krew odpływa mu z twarzy.
-Córeczko… - jego wzrok błądził między mną a jego córką. Nie widziałam żadnych emocji które w tym momencie mogły targać mężczyzna. chciałam wyczytać cokolwiek ale jego wzrok jak i mimika twarzy była kamienna jakby zobaczył dwa duchy stojące przed sobą.
-Co się zmieniło że moja własna córka raczyła mnie odwiedzić?- jego głos był szorstki.
-Cześć, Tato. Przyjechałam się z wami pogodzić.- Mimo że dziewczyna coraz mocniej ściskała moją rękę mówiąc cokolwiek w stronę ojca starała się nie okazywać żadnych emocji.
-Po tylu latach coś ci się przestawiło i nagle chcesz się pogodzić? Dobre mi czego, lepiej powiedz ile wam pieniędzy brakuje? A może chcesz prawnika bo wy dwie zawsze musiałyście coś przeskrobać. Co tym razem? Znowu samobójstwo albo może lepiej morderstwo- wiedziałam że z ojcem dziewczyny będzie ciężko ale nie myślałam że aż tak.
-Derrick!!!!- upomniała go matka dziewczyny ale mężczyzna nie dawał za wygraną.
-Nie, Andrea. Nie będę udawał że nic nie miało miejsca. Że nasza własna córka wyrzekła się nas dla jakiejś…-przerwało mu mocne uderzenie w stół. Nie spodziewałam się tego po Mani nigdy nie była nerwowa nie pokazywała nerwów. Teraz jednak widziałam jak kipiała ze złości.
-Dokończ a dostaniesz w zęby. Nigdy nie miałeś prawa o niej źle mówić ! Była porzucona zraniona i załamana psychicznie, a ty zamiast zaoferować nam pomóc przyjechałeś i kazałeś mi ją zostawić. To właśnie dzięki niej tu jestem, to ona przesiedziała ze mna i namawiała abym się do was odezwała. To ta dziewczyna której tak bardzo nienawidzisz jest gotowa zrobić wszystko żebym z wami porozmawiała bo uważa że wszystko da radę naprawić. Przez chwile jej uwierzyłam, ale ty się nigdy nie zmienisz zawsze będziesz patrzył na własny czubek nosa i urażone ego. Jesteś żałosny a ja naprawde liczyłam że odzyskam rodzine. Przedstawie wam moja narzeczoną, bedziedzie opiekowali się wnukami które planuje w przyszłości z Dinah. Myślałam że usiądziemy przy stole jak kiedyś Lauren i moja rodzina wraz z przyjaciółmi na kolacji. Będziemy się śmiać a ty będziesz opowiadał zabawne historie z dzieciństwa. Przez te wszystkie lata tak bardzo za tym tęskniłam…
-Ja…Aniołku..- zaczął ojciec dziewczyny lecz ta jedynie chwyciła moja dłoń i poprowadziła w strone samochodu.
-Normani czekaj!!- próbowałam ją zatrzymać niestety ona szła dalej.
-Złotko prosze poczekaj- z domu za nami wyłoniła się matka dziewczyny.
-Mamo prosze nie broń go… nie chce tego-kobieta przerwała jej machnięciem ręki.
-Dziecko nie mam zamiaru go bronić. Oboje chcemy cię odzyskać ale twój ojciec po tym wszystkim jest trochę zagubiony. Od 5 lat leczy się psychiatrycznie…-po tych słowach każda z nas zamilkła.
-wejdźmy do środka- wskazała ręką na drzwi. Ruszyliśmy w stronę drzwi. Nie powiem zaczyna się robić ciekawie.
CZYTASZ
secret of the moon
RomanceCamila miala 17 lat, kiedy zmarla jej mama od tamtej pory nie umie sobie poradzic z żalem i złościa. Jej ojciec próbował wszystkich metod, ale nic nie pomagalo. Camila wszczynała bójki piła nadmiernie alkochol i przestawala chodzic do szkoły. Po 2 l...