Rozdział dziesiąty - Impreza

64 5 0
                                    

To była prawdziwa amerykańska stodoła; pomalowana na czerwono, z zaokrąglonym dachem. Nawet drzwi miały te białe ościeżnice, które nie raz widziałam w amerykańskich filmach.
Ledwo wysiedliśmy z samochodu, od razu doszły nas dźwięki i słowa piosenki jak nic pasującej do sytuacji...

Będzie! Będzie zabawa!

Będzie się działo!

- Już się boję... - szepnęłam do siebie, ale Piotr zdawał się to słyszeć.
- Chodź - zaśmiał się, dotykając moich pleców.
Miałam nadzieję, że nie poczuł tego lekkiego dreszczu, który mnie przeszedł, gdy poczułam jego palce na swojej skórze. Zazwyczaj nie lubiłam, gdy ktoś mnie tam dotykał. Wszystkie moje blizny stawały mi wówczas przed oczami. Tym razem było jednak inaczej. Miałam wręcz ochotę, by jego ręką została tam dłużej.
- Pan Pasterczyk zazwyczaj robi wszystko z pompą... - dodał, zabierając rękę.
Weszliśmy przez wielkie drewniane drzwi. Wnętrze nie przypominało już stodoły, a raczej klub nocny albo salę koncertową. Po prawej na scenie grał zespół, po lewej stały stoliki, przy których zasiadała już duża liczba gości, a na środku mieścił się spory parkiet, na którym również tańczyła już część gości.
W naszą stronę zbliżała się wystrojona starsza pani. Jej oczy wbite były jednak w Piotra, mnie zdawała się zupełnie nie zauważać.
- Panie doktorze! - zawołała, praktycznie rzucając się Piotrowi w ramiona. - Cudownie, że pan przyszedł.
- Dziękuję za zaproszenie - odpowiedział Piotr wyraźnie zmieszany zachowaniem gospodyni. - Pani Helu, to moja sąsiadka Monika.
Dopiero wówczas pani Pasterczyk raczyła na mnie spojrzeć. Uśmiech momentalnie zszedł z jej twarzy.
- Monika Kucharska. - Podałam kobiecie rękę, którą ta przyjęła po chwili wahania.
- Tak, słyszałam, że ktoś zamieszkał w tej małej chatce...
Nie wiedziałam jak zareagować na to chłodne powitanie. Posłałam gospodyni lekki uśmiech.
- Coś tu pięknie pachnie. - Piotr zdawał się wyczuwać napiętą atmosferę. - Pani Helu, padam z głodu. Pozwoli pani, że pobuszujemy w waszych smakołykach?
- Ależ oczywiście, doktorze!
Piotr złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę stołów pełnych mięs, sałatek, ciast.
- O co jej chodziło? - zapytałam zdezorientowana.
- Nie mam pojęcia - rzucił szybko Piotr, ale czułam, że nie mówi prawdy.
Postanowiłam jednak nie drążyć tematu. To była pierwsza impreza od czasu... Postanowiłam więc przynajmniej spróbować dobrze się bawić.
- Jesteś pewny, że to nie jest wesele? - zapytałam, widząc ilość jedzenia na stołach.
Piotr nie odpowiedział, zajęty nakładaniem żarcia na talerz. Widziałam jednak, że uśmiecha się pod nosem.
- No, jesteście w końcu! - Usłyszałam za sobą głos Sary.
Odwróciłam się ku niej z ulgą. Dobrze było widzieć jeszcze jedną znajomą i przyjazną twarz.
Sara wyglądała oszałamiająco. W długiej ciążowej sukience w kolorze brudnego różu opadającej falami do ziemi, emanowała pięknem i młodością.
- Dziewczyno, wyglądasz cudownie! - zawołałam.
- Dzięki - Sara posłała mi usatysfakcjonowany uśmiech. Pochyliła się do mnie i szepnęła mi do ucha - Wiem.
- A powiedz mi - zapytałam kpiąco, nagle zdając sobie z czegoś sprawę - jak w takim stroju dałaś radę pomóc Panu Pasterczykowi przy oświetleniu?
Sara dała mi kuksańca w bok i puściła do mnie oko. Kolejna osoba, która czegoś mi nie mówi. Czy ja zdurniałam od tego górskiego powietrza, czy wszyscy mają tu jakieś tajemnice?
Chodź, napijemy się czegoś - zaproponowała i nie czekając na moją odpowiedź, pociągnęła mnie do baru, na który również znalazło się miejsce w tej przepastnej stodole.
Uzbrojone w nasze napoje; ja kieliszek białego wina, Sara sok żurawinowy, usiadłyśmy przy jednym ze stolików.
Zauważyłam, że pani Pasterczyk przygląda nam się z poważną miną. Jej spojrzenie zatrzymało się na mnie, po czym jego właścicielka odwróciła się do nas plecami. Mogłam przysiąc, że mimo głośnej muzyki, słyszę jej oburzone prychnięcie.
- Ocho, widzę, że pani Hela strzeliła focha! - Sara zaśmiała się, obserwując oddalającą się gospodynię.
- Chyba jej się nie spodobałam...
- No oczywiście, że nie!
Popatrzyłam na Sarę lekko urażona.
- Monika, jesteś ładna, a to wystarczający powód dla Pasterczykowej, by krzywo na ciebie patrzeć.
- Ty też jesteś ładna, a dla ciebie jest miła.
- Tak, ale ja mam wielką narośl na brzuchu, która za kilka tygodni przemieni się w wrzeszczące niemowlę...
- Sorry, ale nie mam pojęcia o czym ty do mnie mówisz. - Powoli traciłam cierpliwość. Zaczęłam się nawet zastanawiać czy nie wrócić do domu. Ale jak? Głupio mi było prosić Piotra o podwózkę dosłownie pięć minut po tym jak mnie tu przywiózł.
- Od kiedy Piotr zjawił się tutaj rok temu, pani Hela planuje zeswatać go ze swoją wnuczką - Sara zaczęłą tłumaczyć, widząc moją niezadowoloną minę. Nieznacznym ruchem głowy wskazała młodą dziewczynę w przykrótkiej sukience szalejącą na parkiecie. - Dziewczyna wróciła właśnie z Anglii i oni ubzdurali sobie, że to idealny moment, by przedstawić ją Piotrowi. Naturalnie więc widząc, że doktorek ma nową wystrzałową sąsiadkę, w głowie Pani Heli włączył się alarm...
- Po pierwsze! - zawołałam oburzona. - Nic mnie z Piotrem nie łączy, a po drugie ta dziewczyna jest chyba jeszcze nieletnia!
Poczułam, że się czerwienię, więc pospiesznie napiłam się wina, zasłaniając rumieńce kieliszkiem.
Sara rozbawiona uniosła brew. Reakcja moich zdradzieckich policzków nie uszła jej uwadze.
- Muszę cię ostrzec, Monika - szepnęła konspiracyjnie. - Pani Hela to przebiegła babka. Z pewnością naśle na ciebie lokalnych zalotników z nadzieją, że odwrócą twoją uwagę od Piotra...
Dopiłam wino bez słowa i ruszyłam po dokładkę. Wiedziałam, że na trzeźwo nie wytrzymam zbyt długo w tym domu wariatów. W tej stodole wariatów!
Gdy odwróciłam się z powrotem w stronę parkietu, uzbrojona w kolejny kieliszek, zauważyłam, że pani Pasterczykowa ciągnie przez salę swoją wnuczkę. Musiałam przyznać, że dziewczyna była naprawdę ładna; długie blond włosy, duże cycki, wąska talia i nogi do nieba. Prawdziwa Barbie.
Czułam jednak, że nie była w typie Piotra. Czułaś, czy miałaś nadzieję?
W tym właśnie momencie Pasterczykowa dotarła z wnuczką do miejsca, w którym stał Piotr. Patrzyłam jak się obraca zaskoczony, jak słucha starszej pani, a potem obdarza dziewczynę szerokim uśmiechem. Chyba jednak to moje przeczucie było nietrafione...
Wiedziałam, że nie powinnam się tak gapić na całą tę scenę, ale nie potrafiłam się powstrzymać. Kątem oka widziałam, że Sara również ich obserwuje.
Pani Pastreczykowa szepnęła coś Piotrowi do ucha, ręką wskazując na parkiet. Czyżby jej wnuczka nie potrafiła mówić i babcia musiała w jej imieniu prosić facetów do tańca? Pomyślałam nie bez złośliwości.
Przez moment miałam wrażenie, że przez twarz Piotra przeszedł cień, jakieś niezadowolenie...Uśmiechnął się jednak szybko do swoich rozmówczyń, ale zdecydowanie pokręcił głową.

Sekrety DrzewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz