Z utęsknieniem czekaliśmy na koniec zimy. Ta pora roku w Tatrach jest oczywiście przepiękna; widok z pomostu na zamrożoną taflę stawu nie miał sobie równych. Jeździliśmy na nartach, sankach, a nawet na łyżwach, ale mimo to wypatrywaliśmy pierwszych oznak wiosny.
Właśnie na wiosnę zaplanowałam otwarcie 'Domku nad stawem', własnego Bed and Breakfast, które miało być teraz moim sposobem na życie.
Gdy Piotr dowiedział się, że odkupiłam domek od Bogny, był nie tylko zadowolony; na jego twarzy wyraźnie odmalowała się ulga. Wydaje mi się, że to dodatkowo utwierdziło go, że moje plany co do Leśnian i naszego związku są długoterminowe.
Jeśli więc nie jeździliśmy na nartach, sankach czy łyżwach, prawie każdą wolną chwilę poświęcaliśmy na przystosowanie domku do jego nowego celu. Stolarskie umiejętności Piotra przydawały się na każdym kroku; dorobił mały stolik kawowy, naprawił deski na ganku, zbudował kilka ławek, które rozstawiliśmy na posesji... Co chwilę do głowy przychodził mi nowy pomysł na wykorzystanie zdolności Piotra. Postanowiłam dawkować mu jednak kolejne żądania, nie chcąc, by znienawidził mojego Bed and Breakfast zanim się na dobre nie otworzyło.
Dodatkowo, zaraz po moim powrocie z Warszawy, gdy leżeliśmy w łóżku po seksie na zgodę, Piotr opowiedział mi o swoich planach na otworzenie małej przychodni w Leśnianach. Jak się okazało, podjął już kroki w tym kierunku.Dlatego też te zimowe miesiące wykorzystaliśmy na przygotowania do naszych nowych życiowych przedsięwzięć. Nadejście wiosny urosło więc w naszych umysłach do rangi momentu przełomowego, upatrywaliśmy w nim początku naszej wspólnej drogi. Oboje więc czekaliśmy na ten moment z ekscytacją i niecierpliwością.
Ocieplenie oznaczało również, że w końcu będziemy mogli zorganizować piknik dla mieszkańców Leśnian. Tak naprawdę dzięki ich reakcji tego nieszczęsnego październikowego wieczoru oboje wciąż żyliśmy. Gdyby nie oni Robert najprawdopodobniej dopiąłby swego. Chcieliśmy im wszystkim podziękować.Na ostatni weekend kwietnia zapowiedziano piękną pogodę i temperaturę dochodzącą do dwudziestu stopni. Wiedzieliśmy więc, że będzie to idealny moment na nasz piknik.
Praktycznie wszyscy mieszkańcy Leśnian potwierdzili swoją obecność. Oprócz tego odwiedziła nas również Bogna ze swoim partnerem; miała przede wszystkim wypróbować mój B&B przed jego oficjalnym otwarciem na majówkę (wszystkie weekendy majowe, a nawet cześć dni pracujących, były już zarezerwowane).Sara zjawiła się z samego rana, by pomóc nam w przygotowaniach. Piotr i Adam, partner Bogdny, rozstawili drewniane stoły przy pomoście. Sara uparła się, by wszystkie nakryć obrusami, więc teraz biegała z klamerkami, próbując unieruchomić niesforny materiał wyrywający się na wietrze.
Złaknieni dobrej zabawy mieszkańcy zaczęli zjeżdżać lub schodzić się sporo przed ustaloną godziną. Na szczęście Piotr i Adam już od jakiegoś czasu walczyli z grillem, więc dość szybko zaczęli serwować kiełbaski i karkówkę.
Zaabsorbowana rozkładaniem papierowych talerzyków, nie zauważyłam, że w moją stronę zbliżają się państwo Pasterczykowie. Wiedziałam, że mają przyjść, ale miałam nadzieję, że w całym tym tłumie jakoś uniknę niechętnych spojrzeń pani Heli.
Gdy podniosłam wzrok, ku mojemu zdziwieniu jednak, Pani Hela posłała mi ciepły uśmiech.
- Upiekłam dla pani mój słynny sernik, Pani Ewo - zagadnęła, podając mi wielką pachnącą blachę.
- Dziękuję - odparłam w lekkim szoku. - Wygląda smakowicie.
- I taki właśnie jest! - zawołał wesoło pan Pasterczyk, który chyba nie zdawał sobie sprawy z niechęci, jaką żywiła jego żona w stosunku do mnie, przynajmniej początkowo.
Pani Hela złapała mnie za rękę.
- Cieszymy się, że postanowiła Pani przyłączyć się do naszej małej społeczności - powiedziała cicho, po czym spojrzała w bok, w miejsce, w którym stał Piotr i nieznacznie kiwnęła głową.
- Chodź, moja droga, zdaje się, że pan doktor serwuje karkówkę! - Pan Pasterczyk wziął żonę pod rękę i ruszyli w stronę Piotra.
Patrzyłam za nimi jeszcze przez chwilę oszołomiona.
- Jak nic, masz błogosławieństwo Pani Heli! - Sara, która najwyraźniej słyszała całą rozmowę, zawołała wesoło.
Pokiwałam głową. Nie żebym potrzebowała czyjegokolwiek pozwolenia na bycie szczęśliwą, ale mimo to miło było wiedzieć, że główna matrona we wsi życzy mi dobrze.To dobry znak.
Pokroiłam ciasto od pani Heli, po czym przyłączyłam się do wesołego tłumu.
Obserwowałam Sarę biorącą małą Ewcię na ręce; dziewczynka miała już osiem miesięcy i nie zgadzała się na bezczynne siedzenie w wózku. Widziałam jak Bogna podziwia widok gór rozpościerający się z pomostu; miałam nadzieję, że nie żałuje decyzji sprzedaży domku.
Spojrzałam na Piotra i zdałam sobie sprawę, że i on obserwuje mnie. Gapilśmy się na siebie, szczerząc się jak głupki.
Odetchnęłam głęboko leśnym powietrzem. To chyba było to; moje miejsce na ziemi, mój spokój ducha, moi ludzie, mój mężczyzna. Wyglądało na to, że wśród tych drzew znalazłam szczęście.
-------
I to już koniec historii Ewy i Piotra :) Dziękuję, że towarzyliście im do końca!
Będę wdzięczna jeśli zostawicie głos - na dobre zakończenie.

CZYTASZ
Sekrety Drzew
Любовные романыPrześladowana przez byłego chłopaka Ewa opuszcza Warszawę i przenosi się w Tatry. Tam, w małym drewnianym domku, pod przybranym nazwiskiem, planuje ukryć się i w spokoju gór poczekać na lepsze dni. Piękno przyrody i urokliwość pobliskiej wsi zdają s...