Rozdział trzeci - Leśniany

69 6 2
                                    

Droga przez las była bardzo przyjemna, co prawda momentami zbyt piaszczysta na rower, ale mimo wszystko doceniłam różowego dwukołowca.
Nie do końca mogłam się jednak skupić na otaczającej mnie przyrodzie... Myślami wciąż wracałam to porannego spotkanie z Piotrem. Czułam, że tak naprawdę nie jest gburem, że to raczej tylko taka postawa, fasada.

Czy przypadkiem widok sąsiada w startych dżinsach i obcisłym podkoszulku nie wpłynął na tę nagłą zmianę opinii na jego temat? Zapytała złośliwie moja jakże czujna podświadomość.
No cóż, jeśli bliżej się gburowi przyjrzeć, to rzeczywiście był niczego sobie. No może brodę miał zbyt długą i nigdy się nie uśmiechał, ale poza tym...

Weź się w garść! Tym razem to ja przywołałam swoją podświadomość do porządku. W samą porę zresztą, bo w oddali majaczyły już pierwsze domy Leśniańskie.
Dokładnie w chwili gdy z leśnej ścieżki wjechałam na asfaltowa drogę, dentka w moim różowym rowerze postanowiła pęknąć.
- Niech to cholera!

To by było na tyle jeśli chodzi o przygotowanie roweru na mój przyjazd, pomyślałam rozżalona, zeskakując z dwukołowca.
Ruszyłam przed siebie, pchając różowego grata. Gdy wczoraj przejeżdżaliśmy z Michałem przez Leśniany byłam pewna, że mignął mi gdzieś szyld mechanika. Może poratują biedną rowerzystkę...
Rzeczywiście, pamięć mnie nie myliła.
Już na pierwszym skrzyżowaniu zauważyłam szary dom z wielkim podwórkiem. Na dość już leciwym płocie wisiał szyld, który właśnie wczoraj zapadł mi w pamięć.
Weszłam ostrożnie na podwórko i od razu ruszyłam w stronę wielkiej wiaty, wyglądającej jak siedziba rzeczonego mechanika.
- Dzień dobry! - zawołałam, czując się nagle głupio z tym różowym rowerem.
Zaglądnęłam do środka, po czym od razu zrobiłam dwa kroki w tył. W moją stronę maszerowała burza czarnych loków.
- No! - wykrzyknęła radośnie. - W końcu mogę poznać księżniczkę!
- Słucham?
- Cześć, jestem Sara - wyciągnęła do mnie rękę, śmiejąc się z mojej zmieszanej miny. - Doktorek naopowiadał nam jak to ma odwiedzić go księżniczka, więc byłam bardzo ciekawe, kiedy cię poznam.
- Doktorek?
- Piotr... - wytłumaczyła już mniej radośnie. Chyba zauważyła, że nie było mi do śmiechu. - Przepraszam cię. Chyba źle zaczęłyśmy tę znajomość. - Dziewczyna zreflektowała się i jeszcze raz podała mi rękę. - Jestem Sara. W czym mogę ci pomóc?
Wzięłam głęboki oddech, przez moment rozważając czy drążyć temat księżniczki, ale postanowiłam to olać. W każdym razie chwilowo.
- Jestem Monika - przedstawiłam się, w ostatniej chwili przypominając sobie o mojej wymyślonej tożsamości. - Chyba poszła mi dentka... Wiem, że to warsztat samochodowy, ale może mechanik jakoś zaradzi?
- Mechanik to ja i tak się składa, że naprawiam tutaj również rowery. W lecie zajeżdża do mnie wielu rowerzystów górskich, więc...
Przestałam słuchać dziewczyny i dokładnie jej się przyjrzałam. Twarz i ręce w smarze, kombinezon jak u prawdziwego mechanika... Jednak nie fakt, że to ona prowadziła warsztat tak mnie zaskoczył, a pokaźne wybrzuszenie pod kombinezonem. Dziewczyna była w zaawansowanej ciąży. Gorąca mamuśka!
Od razu ją polubiłam.
Nagle zapanowała cisza i zdałam sobie sprawę, że Sara czeka na moja odpowiedź. Niestety jej pytanie mi uleciało. Posłała mi przekorny uśmiech.
- Pytałam się, czy chcesz poczekać aż wymienię ci dentkę, czy wolisz wrócić za jakiś czas?
- Z chęcią potowarzyszę ci podczas pracy, jeśli nie masz nic przeciwko, i posłucham historii o tej księżniczce...
Wydawało mi się, że na te słowa Sara spłonęła lekkim rumieńcem, ale tak szybko odwróciła się na pięcie i weszła do warsztatu, że nie byłam pewna.
- No więc co takiego nagadał o mnie doktorek? - zapytałam, gdy Sara zrobiła mi herbatę, a sama zabrała się za odkręcanie koła mojego roweru.
Przypomniało mi się wówczas, że Michał rzeczywiście wspominał, że gbur jest lekarzem, nawet jeśli dobrze pamiętam jakimś rozrywanym chirurgiem. To znaczy raczej był rozrywany, skoro teraz mieszkał w dziczy...
- Piotr, od kiedy tutaj zamieszkał jakiś rok temu, zawsze dbał o swoją prywatność - zaczęła dziewczyna. Nie byłam pewna czemu o tym mówi, ale czekałam cierpliwie na dalszy ciąg. - To znaczy, nie zrozum mnie źle, to świetny facet; zawsze zagada z lokalsami, da zarobić sklepikarzowi i mechanikowi - dodała, puszczając mi oko. - Ostatnio nawet zaczął składać wizyty lekarskie u mieszkańców, którzy nie mają jak lub zwyczajnie boją się jechać do obcego lekarza...
- Ale? - Uniosłam brew. Zakładałam, że jest jakaś puenta tej historii.
- Ale, tak naprawdę nic o Piotrze nie wiemy. Nie wiele mówi o sobie, nie przyjmuje gości. Sprawia wrażenie jakby ukrywał się przed światem, wiesz? - Sara zamyśliła się i przez moment cała jej uwaga skupiona była na moim rowerze. I gdy myślałam, że już nic więcej nie powie, tak naprawdę domyśliłam się do czego zmierzała, dziewczyna westchnęła i mówiła dalej. - On z jakiegoś powodu potrzebuje takiego samotniczego stylu życia... albo potrzebował... W każdym razie możesz się domyślać, że nagły przyjazd koleżanki jego siostry... No cóż, nie do końca pokrywa się z jego wyobrażeniami o życiu pustelnika. - Sara zaczęła chichotać.
- Widzę, że cała sytuacja bardzo cię bawi - stwierdziłam, starając się pohamować śmiech.
Nie wiem czemu, ale myśl, że byłam solą w oku gbura w pewnym stopniu poprawiła mi humor.
Sara tylko pokiwała ochoczo głową.
- No cóż, z mojej strony nie zamierzam spędzać czasu z panem gburem, więc jak chce być pustelnikiem, to droga wolna.
- Ty nazywasz go pan gbur, a on ciebie księżniczka. Coś czuję, że będzie się działo, Monika. Może dostarczycie Leśnianom trochę rozrywki...
- Nie liczyłabym na jakąś wielką akcję, moja droga. Raczej będziemy omijać się wielkim łukiem.
Sara popatrzyła jeszcze na mnie badawczo, po czym zabrała się za pompowanie koła już z nowiusieńską dentką. Widziałam, że coś jeszcze chodzi jej po głowie, ale nic więcej w temacie Piotra nie dodała.
- Wiesz może, czy lokalny sklepik będzie już otwarty? - postanowiłam zmienić temat. - Mam dosłownie pustą lodówkę...
- Sklepik pana Kazia tak naprawdę nigdy nie jest zamknięty. Trzeba tylko wiedzieć jak się dostać do środka...
Widząc moją uniesioną brew, rzuciła mi łobuzerskie spojrzenie.
- Pójdę z tobą i wprowadzę cię w tajniki robienia zakupów w Leśnianach, a ty po drodze opowiesz mi swoją historię.
Przełknęłam niepewnie ślinę. Nie miałam szczególnej ochoty opowiadać nikomu swojej historii. Wystarczało, że we własnej głowie przeżywałam ją co najmniej raz dziennie.
Z drugiej jednak strony Sara wydawała się otwarta i przyjacielska, a ja potrzebowałam teraz kogoś, kto by mnie rozumiał i wspierał...
- Jeśli ja mam powiedzieć ci cokolwiek o sobie, to najpierw chcę usłyszeć historię pięknej pani mechanik; czemu prowadzi sama warsztat i gdzie jest ojciec jej nienarodzonego jeszcze dziecka.
Miałam nadzieję, że te warunki zniechęcą ją do poznawania mojej historii. Myliłam się.
- Umowa stoi! - radośnie zawołała Sara.

Sekrety DrzewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz