jedenaście

9.3K 674 40
                                    

Wstaje z łóżka i przeciągam się. Patrze za okno, a po burzy ani śladu, jest sucho i słonecznie. Uśmiechem się i kieruje się do łazienki, żeby wziąść krótki prysznic. Wchodze do pomieszczenia, rozbieram się do naga i dostaje się do kabiny. Ustawiam letnią wodę i myje dokładnie swoje ciało. Po dwudziestu minutach stoje już na środku łazienki i osuszam się ręcznikiem. Ubieram ogrodniczki i białą koszulke w czarne paski. Przeglądam się w lusterku i związuje mokre włosy w kitke. Zbiegam na dół i już na schodach czuje zapach omletów. Mówiłam już, że kocham swoją mame? Nie? No to ją kocham, bardzo mocno!

Wchodze do kuchni całuje mame w policzek, kiedy jest zajęta robotą stojąc tyłem do mnie.

-Hej mamuś. - witam się i siadam na krzesełku przy wyspie kuchennej. Uwielbiam patrzeć jak moja mama krząta się po kuchni, jest najlepszą kucharką świata i chyba minęła się z powołaniem. Wzdycham i opieram głowe na ręce.

-Dzień dobry, Ari. - mama uśmiecha się i kładzie przede mną talerz z omletem. - Właśnie miałam cię budzić. - mówi i siada naprzeciw mnie ze swoim śniadaniem. - Taki śmieszny chłopczyk był tutaj rano i pytał się o ciebie.

-Mamo, wiesz, że nie musisz mówić na Michaela 'chłopczyk' kiedy nie ma go w pobliżu? On i tak cię nie usłyszy. - mówie biorąc do buzi pierwszy kęs omleta.

Mama zawsze lubiła drażnić Miki'ego i mówić na do niego coś w stylu: 'ty mój mały chłopczyku', a później czochrać jego włosy.

-Ale to nie był Miki. Taki blondyn, wysoki na trzy metry. - tłumaczy, a ja praktycznie wypluwam jedzenie z buzi. Że co proszę? Luke tutaj był jak spałam? - Powiedział, że o dwunastej po ciebie wpadnie. - informuje, a ja patrze na zegarek nad jej głową. Jedenasta czterdzieści trzy! A ja mam mokre włosy! Zabije się.

Kończe szybko śniadanie, nie mówiąc już nic mamie i biegne do łazienki aby wysuszyć włosy. Męcze się chyba z jakieś pięć minut z rozczesaniem ich, a potem idzie już z górki. Pare minut po dwunastej wbiegam do swojego pokoju i dostaje zawału.

-Ja pierdole, kurwa mać! - krzycze i łapie się za serce, widząc Luke'a siedzącego na moim łóżku. Mam przyspieszone tętno i wrażenie, że zaraz zemdleje. Musze podtrzymać się szafki, żeby nie upaść. - Co ty tutaj robisz? - pytam i mam nadzieje, że nie brzmie jak otumaniona.

-Właściwie to siedze. - mówi, a ja przewracam oczami. - I czekam na ciebie. - dodaje, a ja unosze brew.

- Hemmings, nie rozpędzaj się, ja dopiero od wczoraj z tobą normalnie rozmawiam. - mówie, starając się żeby mój głos brzmiał obojętnie, i idę w strone fotela na rogu pokoju. Siadam i przyglądam się Luke'owi. Ma na sobie czarne, obcisłe rurki i śmieszną koszulke z logiem jakiegoś zespołu, również czarną. Cholera, a na dworze jest taki upał! - Po co na mnie czekasz? - pytam w końcu, zdając sobie sprawę, że blondyn nie ma ochoty podejmować tamtego tematu.

-Chciałbym cię zabrać gdzieś, żebyśmy się mogli lepiej poznać i żebyś mogła zobaczyć, że nie jestem dupkiem. - tłumaczy, wyginając palce, a ja mam wrażnie, że to jego tik nerwowy. Uśmiecham się pod nosem i poprawiam włosy.

-Ale ty płacisz? - pytam, a chłopak szybko kiwa głową na tak. - Nie myśl, że jestem materialistką, ale zbieram na koncert. - wyjaśniam, żeby nie wziął mnie za laske, która patrzy na kase. Wzkazuje na słoik z pieniędzmi, a chłopak cicho się śmieje.

-Zapłace za wszystko. - mówi, a ja kręce głową i oblizuje wargi.

-To troche jak randka. - odzywam się zanim zdołam się powstrzymać i mentalnie strzelam sobie w twarz. Brawo, Ariana!

-Cóż, może być nią, jeśli chcesz. - mówi poważnie chłopak, a ja otwieram szeroko oczy. Czy on to na serio powiedział?

-Prima aprilis dzisiaj? - pytam, próbując obrócić wszystko w żart. Za szybko, za szybko. Wstaje i wyciągam trampki z pod biurka. Zakładam je i wygładzam koszulke. - Nie ważne, idziemy? - pytam biorąc telefon i portfel. Wkładam wszystko do tylnych kieszeni.

-Tak, tak idziemy. - Luke nagle jakby oprzytomniał i rusza za mną. Czuje, że spogląda na mój tyłek, ale nie upominam go za to. Podoba mi się to, której dziewczynie by się nie podobało?

-Mamo! Wychodzę z śmiesznym blond chłopcem wysokim na trzy metry, wróce wieczorem! - krzycze, kiedy wychodzę za drzwi.

-Pa kochanie, zabezpieczaj się! - wrzeszczy mama, a ja śmieje się i kręce głową. Jak zawsze musi coś odjebać.

Idę do auta Luke'a i siadam na przednim siedzeniu. Czekam, aż chłopak wsiądzie i przyglądam się mu kątem oka.

-Śmieszny blond chłopczyk wysoki na trzy metry? - pyta, a ja śmieje się.

-Moja mama już dała ci przydomek. - tłumacze i opieram głowe o szybe. Śmiejemy się chwile, a póżniej chłopak wyjechał na droge.

Mam wrażenie, że wszystko zaczyna się zbyt pięknie, żeby było prawdziwe.

~**~

przepraszam za ten beznadziejny rozdział, ale jestem chora i nawet nie wiem co pisze. wczoraj dlatego nic nie wstawiłam. przepraszam❤
⭐ i komentarze mile widziane ;)

hey girl // l.hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz