dziewiętnaście

6.9K 558 85
                                    

Blond czupryna wychyla się zza drzwi, a ja wstrzymuje oddech. Jestem przerażona wizją rodziców Luke'a, którzy mnie nie polubią. Mam nadzieję, że jednak między mną, a nimi będą dobre kontakty.

-Luke, mogę wiedzieć kto to? - pyta jego rodzicielka, a ja wyczuwam w jej głosie nieprzyjemną nutke. Przełykam śline i podchodzę do pani Hemmings wolno, wyciągając rękę.

-Dobry wieczór. - uśmiecham się nieśmiało, kiedy blondynka przyjmuje moją dłoń i ściska ją lekko. - Jestem Ariana Grande, bliska przyjaciółka pani syna. Mam nadzieję, że nie sprawi pani problemu, jeśli obejrzy razem z Luke'm jakiś film? - pytam i widzę jak oczy kobiety rozbłyskają nieznanym blskiem.

Jebłam jakieś głupstwo? Starałam się, żeby ta wypowiedź jakoś normalniej zabrzmiała, a wyszło chyba zupełnie na odwrót. Niespodziewanie zostaje przyciągnięta do uścisku przez panią Hemmings i za cholere nie wiem co się dzieje. Niepewnie oddaje jej uścisk i zauważam, że ma śliczne perfumy.

-Nareszcie ktoś normalny w tym domu. - wzdycha i przypatruje się mi z odległości wyciągnięcia rąk. - Wiesz jak ja się czułam, kiedy Luke przyprowadzał tutaj Ashtona i czwórka mężczyzn siedziała w salonie i oglądali mecz? - mówi i znów mnie przytula, a ja chichotam. Domyślam się, że ma na myśli jeszcze swojego męża i drugiego syna.

-Niech się pani nie martwi, pani Hemmings, będę panią wspierać w tych trudnych chwilach.

-Mów mi po prostu Liz, a teraz zmykać do pokoju, zawołam was na kolacje. - pcha mnie w stronę schodów, a ja bez prostestów na nie wchodzę.

Jestem mile zaskoczona reakcją Liz, teraz tylko czekać na akceptacje (albo i nie) reszty rodziny. Luke prowadzi mnie do swojego pokoju i otwiera mi drzwi jak prawdziwy dżentelmen, którym oczywiście nie jest.

Jego pokój jest cały w ciemnym odcieniach niebieskiego, granatu i dodatkach bieli. Pasuje do niego. Moją uwagę przyciąga duże łóżko z milionem poduszek, na które od razu się rzucam. Słysze śmiech Luke'a, ale mam to w nosie, bo właśnie przytulam się do jednej z milusich poduszek.

-Mogę ci coś powiedzieć? - pyta blondyn, a ja odwracam do niego głowę kiwając na 'tak'. - Widać ci kawałem bielizny.

-Jabyś nigdy w życiu jej nie widzial. - rzucam obojętnie, ale szybko poprawiam sukienke. Wzdycham i układam się wygodnie na poduszkach. - W tym łóżku mogłabym spędzieć reszte życia.

-Wcale by mi to nie przeszkadzało. - przyznaje Luke i siada koło mnie z laptopem. Całuje mnie szybko w policzek i włącza jakiś film, na którym w ogóle nie mogłam się skupić.

Uśmiecham się do Luke'a, kiedy ten łapie mnie za ręke. Okey, wydaje mi się, czy to za dużo czułości jak na jeden dzień? Niech korzysta kiedy może, został nam jeszcze miesiąc razem.

-Arianaaaa! - słysze nagle i praktycznie podskakuje na łóżku. - Zbierz tego półmózga i przyjdźcie na kolacje. - krzyk Liz jest naprawdę potężny, a ja śmieje się z jej określenie.

-Idziemy, słyszałeś swoją mame? - zeskakuje z łóżka i ciągnę za sobą Luke'a. Zchodzimy na dół i od razu mogę usłyszeć głosy wszystkich.

-Ariana, to jest Andrew, mój mąż. - mówi mama Luke'a, kiedy stoimy już w progu i wskazuje na mężczyzne mniej więcej w swoim wieku. - A to Logan, drugi syn. - klepie po ramieniu chłopaka, małą kopie Luke'a.

Logan wygląda na piętnastolatka, bardzo przystojnego. Ma blond włosy, tak samo jak wszyscy w ich rodzinie. Był bardzo podobny do Luke'a, moge powiedzieć, że gdyby nie ich inny wiek mogliby być bliźniakami.

Uśmiecham się do niego i wszyscy zasiadamy do kolacji. Rozmowa krąży wokół tematu nauki. Studia są ważne dla pana Hemmingsa, bo jak sam stwierdził 'musisz mnieć szkołe, żeby coś na ziemi znaczyć'. Zgadzam się z nim po części.

-A ty, Ariano, jaki kierunek masz na myśli. - uśmiecha się do mnie Liz.

-Medycyna. - oznajmiam i przełykam kęs zapiekanki, którą jemy wszyscy. - Myślałam o tym bardzo dużo i twierdze, że właśnie to będzie najbardziej mnie uszczęśliwiać.

-Rozsądnie. - przyznaje pan Hemmings, a ja uśmiecham się do niego uroczo.

Kolacja kończy się, a Liz jest strasznie przykro, że musze już ją opuścić. Zapewniam ją, że napewno jeszcze nie raz ją odwiedzę i będziemy miały okazje porozmwiać, i żegnam się ze wszystkimi. Luke odwozi mnie do domu, a w samochodzie podejmuje ze mną rozmowę.

-Kochają cię. - śmieje się i spogląda na mnie kątem oka.

-A ja kocham ich! Są naprawdę wspaniali, aż ci ich zazdroszczę! - wzdycham i opieram głowę o szybe.

-Uwierz mi, nie masz czego. Pewnie teraz będą się o ciebie wypytywać i nie pozwolą mi odetchnąć.

-Będę głównym tematem w twoim domu, jak księżniczka. - chichotam i patrze na Luke'a.

-Jesteś nią. - informuje i parkuje pod moim domem.

Blondyn daje mi długiego i słodkiego całusa w usta na pożegnanie, po czym wychodze z auta. Jestem szczęśliwa, że w końcu poznałam rodzine chłopaka.

Jest wspaniale, niech pozostanie tak już na zawsze!

~**~

byłby wcześniej, ale jebany wattpad usunął mi rozdział ;))))) kochani, czy jakbym zaczęła tłumaczyć ff to czytalibyście, czy macie mnie już dość? XD ogólnie wpadajcie jeszcze na 'green light' :) gwiazdkujcie, komentujcie ;)x

hey girl // l.hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz