Idę ciemną uliczką i jedyny dźwięk jaki słyszę to stukot moich szpilek. Brzmi jak tani horror, ale wcale nim nie jest, ponieważ ja po prostu idę do domu z przystanku. Powinnam być w domu jakieś trzy godziny temu, ale z okazji skończonych matur Miki zabrał mnie do KFC.
Tak, dokładnie tak! Matury skończone, nie musze już chodzić do szkoły, czy to sen? Wzdycham i chwał słuchawki do torby i wchodzę do domu.
-Mamo, jestem! - krzycze, ale nie dostaje odpowiedzi. - Mamo, wiem, że jesteś w domu, bo drzwi są otwarte! - wywracam oczami i w tej samej chwili czuje na sobie wodę. - Co to ma do cholery znaczyć! - wrzeszcze, bo woda jest zimna jak cholera. O mój boże!
-To z okazji skończonych matur, bo na śmingusa cię nie oblałam. - oświadcza mama, a ja mam ochotę ją zabić. Och, serio?
-Ty to sprzątasz. - mrucze i szybko biegne do swojego pokoju.
Matko wyglądam jakbym właśnie była po kąpieli w basenie. Biorę pierwsze lepsze spodenki i koszulke i kieruje się do łazienki, ponieważ nie mam zamiaru się tak nikomu pokazać. Nawet mamie!
Myje szybko twarz, zakładam spodenki i koszulke, która okazuje się być pamiątką po bracie. Nie, on nie umarł, ani nie zginął, ale przeprowadził się do Nowego Jorku i tam zaczął nowe życie.
Czy mi przykro? Jak cholera.
Czy jestem z niego dumna? Jak cholera.
To on zawsze był synusiem mamusi. On miał wszystko co chciał mieć. Był cipą, która nie umiała słowem się odezwać, żeby się nie zająkać, a teraz ja mogę oglądać go w telewizji! Zaszedł tak daleko w tak krótkim czasie.
Wyjmuję z szafki balsam i wcieram go w twarz, po czym idę do swojej sypialni. Koniec stresu. Koniec egzaminów. Mature ustną zdałam, wyniki były ogłaszane zaraz po egzaminach, ale czy pisemna też poszła mi tak dobrze dowiem się dopiero za jakiś miesiąc.
Kładę się, a na swoich udach laptopa i nawet nie zdążam go włączyć, kiedy dostaje wiadomość na telefonie.
Lukey: jesteś w domu?
Ja: tak;) wyczerpana, zła i mokra, ale w domu
Lukey: mokra? mrr
Ja: Lucas nie bądź zboczony
Lukey: okey, nie będę, ale za chwile jestem u ciebie i przynosze coś dobrego do jedzenia, ok?
Lukey: wybierz film ;)
Ja: mam inne wyjście?
Lukey: nieeee ;)
Ja: wiedziałam ehhh
Odkładam telefon na biurko i włączam laptopa. System uruchamia się, a ja wyjmuje końcówke paczki żelek i zaczynam je jeść. Po paru chwilach siedzę już wpatrzona w ekran i zajadam się żelkami. Nawet nie słysze, kiedy ktoś wchodzi do mojego pokoju.
-Zamknij usta, wieśniaku! - Luke śmieje się, a ja otrząsam się i patrze na niego nieprzytomnie. Co on chciał?
-Jasne, możesz usiąść. - kiwam głową, będąc pewna, że o to właśnie pytał. Chłopak zaśmiał się jeszcze radośniej u usiadł koło mnie, a po chwili ucałował mnie słodko.
Luke stał się na prawdę uroczy przez ostatnie parę dni. Zawoził mnie do szkoły. Dawał buziaki. Pisał kochane esemesy. Pomagał w nauce, chociaż sam też ją miał. Był na prawdę kochającym przyjacielem. Dobra, może nie przyjacielem, bo przyjaciele się nie całują, ale on nie był też moim chłopakiem, więc ja już sama nie wiem.
-Co wybrałaś? - pyta chłopak, kiedy udaje mu się oderwać od moich ust. Uśmiecham się lekko i patrze na ekran laptopa.
-Krainę Lodu. - oświadczam i szukam bajki do obejrzenia online. Kocham ją i nie ważne, że mam dwadzieścia lat, ja i tak będę ją oglądać.
Luke tylko westchnął z rezygnacją, ale nic się nie odezwał. To w końcu on pozwolił mi wybrać film! Ułożył się koło mnie i zabrał z biurka pełno słodyczy, których wcześniej nie widziałam. W takich właśnie chwilach dziękuję bogu, że obdarzył mnie figurą, którą nie pogardziłaby nie jedna modelka.
Otwieramy pierwsze ciastka i zaczyna się film. Oczywiście oglądam tą bajkę uważnie i z zaangażowaniem. Śpiewam praktycznie każde wersy piosenek uradowana i widzę jak Luke patrzy na mnie z uśmiechem, ale nie obchodzi mnie to. Lubie to co robie i nie wzrusza mnie, że teraz syglądam jak dziecko z ADHD rzucające się po łóżku.
Niezpodziewanie dostaje buziaka w policzek i słysze dźwięk aparatu w telefonie. Odruchowo zakrywam się, ale Luke śmieje się i przygląda się zdjęciu które zrobił. Po chwili odrzuca telefon na bok, a ja biorę go w ręce i patrzę na tapete. On jest taki uroczy, ustawił sobie nasze zdjęcie na ekran główny! [załącznik]
Wzdycham, odkładam telefon i opieram głowę na ramieniu Luke'a. W parę minut Morfeusz porywa mnie do swojej krainy, więc zasypiam wtulona w blondyna.
~**~
ja wiem, że ten rozdział jest blee i fuu, ale wybaczcie :( btw wszystko co pisze tutaj o maturze jest nie prawdą! znaczy się, próbuje wspomóc się internetem, ale nie zawsze wychodzi, więc nie weźcie tego na serioo;) gwiazdkujcie, komentujcie ;)x
CZYTASZ
hey girl // l.hemmings
FanfictionZaczyna się od nienawiści, przechodzi przez miłość, a kończy na złamanym sercu.