szesnaście

8.1K 623 18
                                    

l u k e

Okey, nie spałem pół nocy, bo Ariana uwaliła się na mnie całym ciałem jak na jakiego wyrośniętego miśka, ale jakoś nie przeszkadza mi to bardzo. Może i jest mi duszno i ciężko, trochę nawet oddychać nie mogę, ale czego nie robi się dla tak uroczego widoku?

Ariana ściskała w jednej ze swoich małych piąstek moją koszulke, trzymając głowe na mojej piersi. Drugą rękę miała pod poduszką. Ciuchutko coś mamrotała sama do siebie, a nawet niekiedy pochrapywała, ale to było urocze. Jej włosy porozrzucane są po całej poduszce i moim torsie, a niektóre kosmyki nawet wpadają mi do ust, ale nie mogę się nawet ruszać, żeby nie zbudzać dziewczyny.

Stałem się taki cipowaty przez ostatni tydzień, że aż szkoda gadać. Cały czas próbuje być na prawdę dobrym chłopakiem. Znaczy się, w sumie formalnie nie byliśmy parą, ale Ariana chyba widzi to, że się zmieniam i staram. Jeśli tego nie rozumie, to nie wiem jak jej to powiedzieć. Nigdy w życiu nie pytałem dziewczyny, czy będzie ze mną chodziła, bo to oklepane, a po za tym miałem tylko jeden (trzymiesięczny) związek z Shelly. Nie dużo jak na dwudziestolatka...

Spoglądam na dziewczynę jeszcze raz i uśmiech wkrada mi się na twarz. Zależy mi na niej, nawet nie wiem jakim cudem to się stało. Najpierw chciałem po prostu sprawić, żeby zobaczyła, że nie jestem dupkiem, a później ją pocałowałem, co w ogóle nie było na miejscu, ale wszystko skończyło się dobrze i teraz tu leże. Jestem szczęśliwy, czy to nie oczywiste?  Bałem się, że mnie odepchnie, odrzuci tak jak ja ją, ale nic takiego się nie stało.

Tylko teraz jestem przerażony wizją naszej przyszłości. Będziemy oddzieleni od siebie o jakieś pięć tysięcy kilometrów. Nawet jeśli teraz jest kolorowo to nie będzie już tak samo w pięcioletnim związku na odległość na studiach. Widywalibyśmy się tylko w święta i wakacje, albo jakieś dłuższe weekendy. Czy to ma w ogóle sens? Nie, nie ma, ale chcę nacieszyć się tym małym aniołkiem najdłużej jak to możliwe. Wiem, jestem samolubny i egoistyczny. Trudno, mam to gdzieś.

Wzdycham, kiedy dziewczyna porusza się i delikatnie podnosi głowę, ziewając. Wygląda jak mały misio, który właśnie obudził się z snu zimowego. A, kurwa, nie mówiłem, że stałem się straszny?! W dodatku te porównania!

-Dzień dobry. - Ariana mruczy cichutko i przeciera piąstką oczy, a ja czuje jak się rozpływam. Ona jest tak bardzo urocza.

-Hej, Ariana. - uśmiecham się i całuje ją czule w czoło. Chcę ucałować również jej pełne, malinowr usta, ale dziewczyna odsuwa się i kręci głową.

-Nie szczotkowałam jeszcze zębów, a po za tym chyba ośliniłam ci koszulke. - chichocze, a ja spoglądam na swoje ubranie. Faktycznie, widnieje na nim trochę śliny, ale wzruszam na to tylko ramionami. - Ogarnę się i ubiorę, a ty zrobisz nam śniadanie? - pyta, a ja bez zastanowienia skinam głową. - Wiesz, gdzie jest kuchni. - uśmicha się i wstaje z łóżka przeciągając się.

Patrze chwilę na jej ciało, ale kiedy zostaje obdarzony jej srogim spojrzeniem od razu zrywam się z łóżka i idę do kuchni. Na szczęście nie muszę się ubierać, ponieważ całą noc spędziłem w ubraniach. Czuje się mało komfortowo, ale nic na to nie poradzę.

Wchodzę do kuchni i zastanawiam się co mogę zrobić Arianie na śniadanie. Naleśniki są oklepane, a po za tym robiłbym je całą wieczność, no i nie umiem ich zrobić, więc w sumie na jedno wychodzi. Jedyne co wychodzi mi najlepiej to kanapki i płatki z mlekiem. Z tego co wiem to Ariana codziennie rano jada płatki, więc to postanawiam jej zrobić. Troszkę dziwie się, że jej mamy nie ma w domu, ale może jest jeszcze w pracy.

Wlewam mleka do miski, zaraz za nim lądują w niej czekoladowe kuleczki, których szukałem jakieś dziesięć minut, ale pomińmy ten szczegół...

Wreszcie do kuchni wkroczyła Ariana, ubrana w uroczą, niebieską sukienkę. Okey, zbyt często używam słowa 'uroczy', czas z tym skończyć..

-Zrobiłeś mi płatki? - pyta, zanim jeszcze zdąży zauważyć. Podsuwam jej miske, a dziewczyna całuje mnie w policzek. - Dzięki, Luke, jesteś wielki.

-Nie ma za co, mała. - uśmiechnąłem się do niej i usiadłem naprzeciwko, żeby przyglądać się jej jak je. - Masz może ochotę na randkę ze mną? - pytam po dłuższej chwili ciszy i zebraniu się na odwagę. Widzę, jak dziewczyna zaczęła wolniej przeżuwać jedzenie, ale po chwili uśmiechnęła się.

-Jasne. - kiwa głową i wpycha sobie następną łyżkę płatków do ust. - Dzisiaj? - pyta z pełną buzią, a ja ocieram delikatnie mleko z kącika jej ust, na co ona się rumieni.

-Tak. W końcu jest sobota i możemy sobie trochę dłużej posiedzieć. Co myślisz o kolacji?

-Brzmi kusząco. - uśmiecha się i oblizuje usta. - O której?

-Przyjadę po ciebie około osiemnastej, co ty na to? - drapę się po karku, przyglądając się dziewczynie, a ta tylko kiwa z entuzjazmem głową. Uśmiecham się i zeskakuje z krzesła. - W takim razie ja muszę spadać. Mam jeszcze kilka spraw i muszę przygotować się do naszej randki. - oznajmiłem wesoło, a Ariana zachichotała.

-Dobrze, Luke. Do później. - uśmiecha się i wyciera usta. Podchodzę do niej i całuję ją szybko w usta, co jest jak walnięcie młotem, jak zawsze. Czuje te cholerne, przysłowiowe motylki w brzuchu.

-Pa, kochanie. Widzimy się wieczorem. - rzuciłem jeszcze i szybko wybiegłem na dwór. Szybko weszłem do auta i odjechałem. Chciałem się przygotować na naszą pierwszą randkę.

I, cholera, czy ja właśnie powiedziałem do niej 'kochanie'?!

~**~

przepraszam, że nie pisałam, ale nie miałam internetu wcześniej :( gwiazdkujcie, komentujcie ;)x

hey girl // l.hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz