dwanaście

9.1K 629 31
                                    

Jechaliśmy już dobre pół godziny, a ja miał dość. Było mi duszno i niewygodnie.

-Długo jeszcze? - jęcze żałośnie i spoglądam na chłopaka, a ten uśmiecha się podstępnie. - Powinnam się teraz uczyć. -wzdycham i znów opieram głowe o szybe.

-Już jesteśmy. - mówi blondyn i w tym samym czasie zatrzymuje się koło.. jeziora? Skąd on je kurwa wytrzasnął? - Wychodzisz? - pyta i wysiada z auta, a ja wychodze zaraz po nim.

Jeziorko jesy nie duże, ale urocze. Widać, że jest w nim czysta woda, ponieważ kolor ma błękitny, jak oczy Luke'a. Uśmiecham się na ten widok i idę w kierunku molo, nawet nie patrząc czy chłopak idzie za mną, czy nie. Siadam na rogu drewnianego podestu i zdejmuje trampki, po czym wkładam gołe stopy do wody. Przyjemny dreszcz przechodzi przez moje ciało, a ja wznosze twarz ku słońcu. Promienie przyjemnie pieszczą skóre mojej twarzy, a ja uśmiecham się i wzdycham. Jest mi tak dobrze.

-Podoba się? - słysze szept praktycznie przy swoim uchu i piszcze przerażona. - Och, przepraszam. Nie chciałem cię przrstraszyć. - Luke odsuwa się na bezpieczną odległość, a ja wzruszam ramionami.

-Jest ślicznie. - przyznaje wreszcie i zauważam, że Luke rozkłada koc. - Piknik? - pytam i uśmiecham się na samą myśl o tym. To takie urocze!

-Tak. - przytakuje, a ja wyjmuje stopy z wody, czekam chwile, aż woda z noch skapie i przenosze się na koc. - Lubisz pizze?

-Głupie pytanie. - prycham. - Zazwyczaj tylko to jadam. - informuje i uśmiecham się. Chłopak rozpromienia się i wyciąga zza siebie karton z przysmakiem. Jak tu go nie kochać? 

-W takim razie smacznego. - częstuje mnie kawałkiem pizzy, a uśmiech nie zchodzi z jego twarzy. - Zagrajmy w jakieś pytania, czy coś? Żebyś wiedzieli o sobie coś więcej. - mówi, a ja wzdycham. Biorę kęs do buzi.

-Niech ci będzie, ale ty zaczynasz. - mamrotam z pełnymi ustami.

-Czemu chcesz iść akurat na Harvard? - pyta, a ja przełykam jedzienie i zastanawiam się chwilę nad odpowiedzią.

-Cóż, tak szczerze to nie wiem. Od małego mówiłam sobie, że chce iść na medycyne na Harvard i do tej pory się tego trzymam. A ty gdzie chcesz iść?

-Prawo na Oxford. - oznajmia z pełnymi ustami. - Ale to tylko dlatego, że mój tato tam studiował i jeden z braci. - wzdycha.

-Nie powinieneć czasem wybierać tego co chcesz robić? - unosze brew w zdziwieniu. Moja mama nigdy nie wybrałaby mi zawodu. - Przecież jeśli nie lubisz tego typu rzeczy to nie powinieneś się zmuszać.

-Powiedź to mojemu ojcowi. - wywraca oczami i wyjmuje zza siebie cole. Czy on ma tam jakiś schowek?

-Mam nadzieje, że kiedyś nie pożałujesz pójścia na prawo. - uśmiecham się i odbieram od niego cole. - To dobry kierunek, zawód. - mówie, aby go pocieszyć, ale nie jestem w tym zbyt dobra, więc się zamykam.

Siedzimy cicho, jedząc pizze i przyglądając się jeziorku. W sumie wiedziałam o tym miejscu, ale nigdy tu nie byłam. Żałuje, bo jest tu pięknie. W dodatku obok mnie siedzi Luke (pierdolony) Hemmings, a ja mogę sobie wyobrażać, że to scena jak z filmu. Uśmiecham się lekko na tą myśli i momentalnie chce żeby zaczęło padać, Luke dałby mi swoją kurtke, lub pocałowałby mnie (za dużo fanfiction). Jak na złość słońce świeci na niebie.

Wzdycham i mam nieodpartą ochotę napisać na twitterze o tym, że jestem z Luke'm, ale najpierw muszę go zablokować, żeby mnie nie stalkował.

-Jest tu wifi? - pytam bez zastanowienia i wyciągam telefon. Brawo Ariana! Wifi na środku odludzi, brawo!

-Jasne, tamto drzewo ma. - Luke śmieje się ze mnie, a ja robie obrażoną mine i przełykam ostatni kęs pizzy. Jestem pełna.

-Spadaj. - mrucze, próbując powstrzymać śmiech. Blondyn przygląda mi się uważnie, a ja unosze brew i przygryzam wargę. Chłopak nic nie mówi, ale ostrożnie przybliża rękę do mojej twarzy i uwalnia moją wargę spod uścisku. Czuje się jak w amoku, nie mogę przestać patrzeć na jego idealną twarz i cudowne, błękitne oczy, które tak uważnie mnie lustrują. Mam wrażenie, że chwile wskocze na Luke'a i zacznę go namiętnie całować.

-Powiedz mi.. - mówi cicho, a jego głos brzmi hipnotyzująco. - Czy ty nadal coś..

Nie kończy, ponieważ uwalniam się z pod jego dotyku i odsuwam na drugi koniec koca. Musze otrząsnąć się z tego amoku i zwilżyć gardło, co szybko robie i odchrząkam.

-Nie czuje już nic do ciebie. - mówie, a mój głos brzmi tak jak brzmieć powienien. Obojętnie.

Luke drapie się po karku i widzę, że jest spięty. Czemu ja tak cholernie kłamie? Czemu nie umiem powiedzieč prawdy? Boję się odrzucenia, boje się drugiej odmowy od tej samej osoby.

A może boje się przywiązania? Myśle, że to nie ma sensu, bo za miesiąc każde z nas wyjedzie na inne studia i już nigdy się nie zobaczymy? To trudne stwierdzić, co czuje w obecnej chwili, ale to nic pozytywnego. A było tak fajnie.

-Myśle, że najwyższy czas jechać do domu. - mamroczę i przygryzam wnętrze policzka. Próbuje grać, próbuje być twarda. Najwyrażniej mi to wychodzi.

-Och, tak. Jasne. - Luke posyła mi sztuczny uśmiech, a ja mam ochtę walnąć sobie w twarz, bo do tego doprowadziłam.

Chłopak zbiera wszystkie rzeczy i kieruje się do samochodu, a ja zakładam buty i biegne za nim. Chce go przeprosić, ale nie mam pojęcia jak. Poza tym ja nic złego nie zrobiłam.

Chyba wracamy do punktu wyjścia.

~**~

łoo i jest dwunastka! troche nie zbyt ambitna, ale jest! w ogóle chciałabym was zaprosić na moje nowe fanfiction z Calumem "Green Light", znajdziecie je gdzieś tam na moim profilu xd buziaki x
⭐ i komentarze mile widziane ;)

hey girl // l.hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz