(Just ten fanart jest piękny że aż ni mogę)
Pov. Fuyu
Byłem już przed drzwiami mojego mieszkania z tego co się dowiedziałem drzwi były już otwarte, bo Tora wrócił. To on do mnie napisał rano bym wrócił do domu, bo ma mi coś bardzo ważnego do przekazania.
Tak jak już wspominałem drzwi były otwarte, a ja na spokojnie wszedłem do mieszkania i od razu skierowałem się do salonu.Gdy przeszedłem przez drzwi zobaczyłem mojego kolejnego przyjaciela z dzieciństwa Hanme aktualnego chłopka Kazutory, który siedział z nim z zmartwioną miną skierowaną prosto na niego. Nie widziałem Hanmy chyba od kilku lat no trochę się zmienił nie powiem,ale nie ważne Kazutora siedział obok niego. Popatrzyłem na jego oczy czego pożałowałem, bo zauważyłem że płakał, a naprawdę nienawidzę, gdy on płaczę.
- Cześć Hanma i Tora - powiedziałem a zaniepokojenie wkradło się w mój głos - Co się stało? Brzmiałeś na zmartwionego przez telefon
- Ojciec wyszedł z więzienia - moje oczy od razu się rozszerzyły oraz prawie bym upadłem ze zdziwienia gdyby nie Hanma, który szybko do mnie podbiegł i złapał oraz po chwili posadził mnie na kanapie obok Kazu, a sam posadził mojego brata na jego kolanach
- P-powiedz j-jak wyszedł z w-więzienia przecież miał jeszcze sied-dzieć 2 lata - zacząłem się jąkać z nerwów, które w tej chwili wypełniały moje myśli i jak i ciało co wykazywało to, że zacząłem się trząść
- Najprawdopodobniej ktoś mu pomógł uciec niestety nie wiem kto - odpowiedzi mi Hanma
- Kurwa - szepnąłem i od razu z moich oczu zaczęły lecieć łzy
- Ej młoda nie płacz - powiedział najstarszy chłopak znajdujący się w tym pomieszczenia (Hanma 19 lat)
- Jak mam nie płakać przecież wiesz że on znajdzie sposób żeby tu wrócić i zacznie się katorga - nie wytrzymałem i od razu skierowałem się do mojego pokoju
- Chifuyu! - słyszałem krzyk mojego brata, ale nie zwracałem na to uwagi tylko wziąłem paczkę papierosów i wyszedłem na balkon zapalić.Gdy się w końcu uspokoiłem i skończyłem palić co zajęło mi z jakieś 2 godziny i sześć papierosów mniej postanowiłem zadzwonić do mojego przyjaciela z którym i tak miałem się skontaktować. Wybrałem tylko jego numer i od razu usłyszałem sygnały sygnalizujące że połączenie jest realizowane.
- Coś się stało księżniczko? - usłyszałem prowokujący głos z telefonu
- Nic wielkiego ale może masz ochotę się trochę napić? - spytałem choć wiedziałem że chłopak na 10000% się zgodzi on alkoholu nie odmówi tego byłam pewna
- Jeszcze pytasz Fuyu za 15 minut tam gdzie zawsze - odpowiedział i od razu się rozłączyłPostanowiłem się nie przebierać. Ciuchy, które aktualnie miałem na sobie były czyste i nie aż tak bardzo zmięte co nie można powiedzieć o ciuchach znajdujących się w moje jakże czystej szafie. Zarumieniłem się zauważając jeden mały szczegół miałem na sobie koszulkę Bajiego. Cholera będę musiał mu ją oddać, ale to tam kiedy indziej jak na razie nie myślałem, by kierować się do czarnowłosego, ponieważ jeszcze spoźniłbym się na spotkanie, a tego nie chce.
Wziąłem ze sobą telefon, portfel i paczkę papierosów i poinformowałem chłopaków że wychodzę z domu na co tylko mi przytaknęli nawet nie pytając gdzie wychodzę i z kim na co się uśmiechnęłam, że nie wtrącają się w moje życie.
Po jakiś 10 minutach byłem już na miejscu gdzie zobaczyłem mojego zniecierpliwionwgo przyjaciela, który najwyraźniej na mnie czekał. Szybko puki mnie nie zauważył podbiegłem do niego i rzuciłem się na niego obejmując ramiona wokół jego szyi i lekko się unosząc patrząc na to, że chłopak był ode mnie wyższy.
- Księżniczko złaź ze mnie! - krzyknął chłopak co zrobiłem z wielkim odniechceniem i smutkiem
- Oi Sanzu nie dramatyzuj! Nie jestem taka ciężka! - krzyknąłem naburmuszjąc się na niego (Sanzu 19 lat)
- No księżniczko nie obrażaj się już na mnie - odpowiedział uwodzicielsko przytulając mnie od tyłu w tali
- Tak tak chodź już do tego klubu bo chce się napić i to szybko - powiedziałem wyrywając się z jego uścisku i udając się prosto do klubu.
CZYTASZ
,,You betrayed me"~Bajifuyu
Fanfic"Niekiedy spotykamy ludzi zupełnie nam obcych, którymi zaczynamy się interesować od pierwszego wejrzenia, jakoś ratowanie, znienacka, za nim choć słowem się do nich odezwiemy" - Fiodor Dostojewski