¶Rozdział 11¶

194 12 6
                                    

Pov. Baji (kolejny raz because why not)

~Retrospekcja ~

Była już 13.40 za chwilę mieliśmy zacząć walkę z Teshinigi, gdzie byliśmy w 100 % pewni że to wygram. Byliśmy przygotowani na tą walkę jak nigdy wcześniej oraz Toman bardzo wzrosło w siłę przez ostatnie miesiące patrząc na to, że przyjęliśmy nowe osoby w swoje szeregi.

Walka w końcu się rozpoczęła. Toman od razu wygrywało i to było widać w dużych stopniach, że nawet ślepiec by to zauważył. Nagle znienacka zaatakował mnie jakiś chłopak z gangu, z którym aktualnie walczyliśmy. Przyznam był trochę silny, ale to bez znaczenia bo i tak go szybko uderzyłem jednocześnie powalając na ziemię.

- Ahh naprawdę nie wiedziałem że jesteś aż tak łatwo wierny - zaczął się śmiać plując krwią na mój mundur brądzac go od razu
- O co ci do kurwy chodzi?! - nie rozumiałem o co chodzi temu chujowi, ale coś mi w nim nie pasowało
- O Matsuno.... od razu widać że poznał cie żeby uzyskać informacje - znowu zaczął się śmiać jak opętany - Ohh nie wiedziałeś że przyjaźni się z ludźmi z Atamy, a może sam do nich należy kto to wiem ohh jaka szkoda ze dałeś się tak łatwo oszukać jesteś zbyt łatwowierny Keisuke...

Nie po prostu nie.... to nie możliwe. Nie chcąc już słuchać dalszego pierodolenia chłopaka zacząłem go bić w amoku i przypływie złości. Po prostu bez żadnej litości chcąc wyładować swoją złość i flustracje, które wyżerały ogramną dziurę w moim sercu, po prostu chciałem płakać, bo nie wiedziałem czy Chifuyu mnie nie zdradzi. Poczułem jak ktoś siłą próbuję mnie odciągnąć od dawno nieprzytomnego już chłopka. Przez chwilę nie kontaktowałem się ze światem, lecz zauważyłem że tymi osobami, które mnie odciągnęły był Draken i Mikey.

- Baji! - krzyknął Draken - Uspokój się bo go zabijesz, a tego raczej byś nie chciał
- Co w ciebie wstąpiło człowieku? - zapytał Mikey

Powiedziałem im tylko co powiedział mi chłopak z Teshinigi, a Mikey nie dowierzał moim słowom i cały czas kiwał zaprzeczająco głową. Draken się nie odzywał, bo wiadomo nie znał Chifuyu na tyle dobrze by w ogóle się o nim wypowiadać lub mówić czy jest dobra czy zła.

- Nie Fuyu nie mogłby tego zrobić zdecydowanie! - sprzeciwiał się karzeł - Znam go od dziecka więc to nie możliwe! On taki nie jest!

Gdy zakończyliśmy już rozmowy na temat Chifuyu od razu skierowałem się do mnie do domu próbując dodzwonić się do dziewczyny ale nie odbiera, a niepewność coraz bardziej wyżerała mi dziurę w żołądku jak i sercu. Choć nadal próbowałem się do niego dobić ta nadal mnie unikała i odrzuciła oraz nie odbierała połączeń odemnie. Co coraz bardziej mnie irytowało....

~Teraźniejszość ~

Gdy w końcu po tym okropnym dniu wróciłem do domu od razu stwierdziłem, że dobrym pomysłem będzie udanie się do mojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko uprzednio zmykając pokój na klucz, by na pewno nikt się tu nie dostał szczególnie moja siostra. Nie miałem ochoty i nie chciałem z nikim rozmawiać po nieprzyjemnych przeżyciach, których dzisiaj doświadczyłem. Obwiniałem się o to że zaufałem Chifuyu nawet nie znając jej dobrze, że powiedziałem jej o gangu, o moim ojcu... Obwiniałem się że w ogóle jej zaufałem, bo teraz ona mnie zdradziła. Żałuję że ją poznałem....

Choć Mikey znał ją od dziecka i zapewniał że ona nie mogła tego zrobić to i tak nic.... Widziałem ją z ludźmi z Atamy więc mam jakieś nie zaprzeczalne dowody, że może być szpiegiem. No właśnie może, ale to nie znaczy, że nim jest....

Dziewczyna powiedziała że nie wiedziała że jestem w Toman, ale nie wiedziałem czy powinienem jej wierzyć czy może kłamie by zdobyć więcej informacji. Wiedziałem że Fuyu taki nie jest, ale mogła manipulować swoim charakterem czyż nie?! Ból głowy jaki mi w tej chwili towarzyszył był naprawdę nie do zniesienia.

Miałem cholerny mętlik w głowie w tej chwili tysiąc myśli na minutę przebiegało przez moją głowę. Głowa coraz bardziej zaczęła mnie boleć od tych myśli, gdzie myślałem że mi zaraz eksploduje. Zacząłem się zamartwiać, ponieważ nie wiedziałem czy źle nie osadziłem dziewczyny. Może Mikey miał rację i ona jest niewinna a tamten typ bawił się moimi uczuciami. Bałem się że dziewczyna może już nigdy mi nie wybaczyć tego co jej zrobiłem. Ciężko mi się do tego przyznać ale poczułem do niej coś więcej niż przyjaźń, a teraz przeze mnie wszystko mogło lec w gruzach......

Może to tylko zauroczenie, ponieważ znam ją jakiś tydzień jak nie więcej. Naprawdę czułem że łeb mi zaraz eksploduję na szczęście lub na moje nieszczęście zasnąłem z takimi rozmyśleniami.......

Godzina 04.25

Na zegarze wybiła godzina 04.25. Obudziłem się z nagłym impetem, ponieważ miałem kolejny koszmar które zdążyły się teraz zbyt często. Choć ustały jakiś czas temu od nowa zaczęły pojawiać się po nocach. Pot zaczął lecieć mi z czoła jak i praktycznie z całego ciała. Oddech był przyspieszony i ledwo co mogłem go wyrównać. Ręce zaczęły mi się trząść z nerwów, które mi towarzyszyły w tym momencie....

Po kilku minutach w końcu trochę się uspokajając głównie wyrównując oddech i przestając się tak trząść chciałem ponownie zasnąć co wychodziło mi marnie. Jedyne co mi w tej chwili wychodziło najlepiej to było przewracanie się z boku na bok oraz wpatrywanie się w bardzo ciekawy biały sufit.

Spojrzałem na swoją rękę, bo wydawała mi się naprawdę dziwna. Moje oczy od razu się rozszerzyły, ponieważ zobaczyłem tylko całą zakrwawioną twarz Chifuyu leżącą pode mną. (nie odbierajta tego dwuznacznie) Zacisnąłem tylko moją dłoń w pięść przełykając gorycz zbierająca się w moim gardle. Zakryłem tylko oczy dłonią przecierając je, a z nich zaczęły lecieć łzy flustracji, nerwów, załamania i jeszcze chuj wiem czego innego. I tak właśnie z tego wykończenia psychicznego, który przywiał dzisiejszy dzień zasnąłem.

.....................................................................
Nie wiem czy Baji by się tak zachował jak ja napisałem i rozwinąłem tego arta, ale opisuje też trochę mój dzień a raczej noc gdzie przeżywałem lekkie załamanie....

,,You betrayed me"~BajifuyuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz