#4#

14 5 0
                                    

Wychodząc na podwórko powitał mnie krzyk bawiących się dzieci oraz przyjemny zapach przyrody. Słońce próbowało przebić się przez gruby mur dymu niewiadomego pochodzenia. Nie przeszkadzało mi to jednak, gdyż liczyło się dla mnie tylko, by podejść do grupki moich rówieśników i dołączyć do zabawy. W podskokach podbiegłam do przyjaciół, którzy już na mnie czekali. Nie czekając aż coś powiem zaproponowali zabawę

- To, skoro Max już jest to pobawmy się w berka! Ty gonisz! - krzyknął jeden z grupy. Niestety nie mogłam go poznać przez rozmazaną twarz w moim wspomnieniu. Tak jakby rozmyła się pod wpływem minionych lat.

Wszyscy rozbiegli się po placu zabaw, a ja zaczęłam szukać osoby najbliżej, by ją złapać. Kiedy tylko upatrzyłam sobie najlepszy cel ruszyłam w jego stronę. Zanim jednak kogokolwiek złapałam poczułam nacisk na nadgarstku. Podniosłam wzrok, by przyjrzeć się sprawcy i zamarłam. Zobaczyłam go. Wyglądał tak jak zapamiętałam. Każdy detal, który mnie przerażał, a jednocześnie doprowadzał do szału. Przeciwnie do innych osób wokół, jego twarz była wyraźna.

- Wracaj do domu, już! - warknął nie ukrywając złości.

- Ale tato! Dopiero co wyszłam, chciałam pobawić się z przyjaciółmi! - tłumaczyłam, niestety na marne. Nie słuchał mnie, on nigdy nie słuchał.

Szarpnął mną i zaprowadził do mieszkania. Zanim weszliśmy zdążyłam już się rozpłakać. Dlaczego był dla mnie taki surowy? Przecież nic złego nie zrobiłam! Nie dzisiaj... Mężczyzna rzucił mnie pod ścianę i pochylił ledwo powstrzymując się od zamachnięcia ręką.

- Kto pozwolił ci wyjść na zewnątrz?! - wrzasnął tak głośno, że pewnie nawet sąsiadka mieszkająca dwa piętra wyżej to usłyszała.

Chciałam przeprosić i wyjaśnić mu po raz kolejny, dlaczego to zrobiłam. Niestety nim otworzyłam usta poczułam pieczenie na moim policzku Ból przeszył całe moje ciało, a ja w szoku nie byłam wstanie wydać żadnego dźwięku. Położyłam tylko dłoń na miejscu, które mój ojciec uderzył i spojrzałam na winowajcę spod byka, pociągając nosem. Nim się obejrzałam on po raz kolejny wziął zamach tyle, że w ręku trzymał siekierę. Natychmiast schowałam twarz wydając z siebie przeraźliwy krzyk. A może to nie byłam ja? To nie mogłam być ja, słyszałam to za dobrze, a jednak głos należał do przerażonego sześcioletniego dziecka. Należał do mnie. 

* * * *

Dzisiejszego poranka nie odwiedziłam jadalni, przez złe samopoczucie. Ból brzucha doskwierał mi już od wczoraj, lecz dopiero dzisiaj stał się taki ciężki. Jakby tego było mało dostałam w nocy okresu. To nie tak, że nie potrafię sobie poradzić w takiej sytuacji, po prostu nienawidzę budzić się zalana krwią. Nie licząc nieprzyjemnego zapachu i potrzeby natychmiastowego odświeżenia musiałam pokazać to opiekunowi. Wstydliwe momenty zawsze lepiej zostawić dla siebie, lecz w tym momencie było to jedynym wyjściem.

- Max, wszystko w porządku? Wydajesz się być smutna - usłyszałam mojego doktorka.

Właśnie "rozmawialiśmy" o moich "postępach". Musiał zauważyć, że przestałam go słuchać, jednak to pytanie było niepotrzebne. Od pięciu lat nie jestem szczęśliwa, więc jak mogłabym nie być smutna? Mimo to pokiwałam głową na znak, że jest dobrze.

- W takim razie, wytłumaczysz mi, dlaczego tak zachwycił cię nasz nowy pacjent? - zamurowało mnie. Skąd o tym wiedział?

To prawda, przez kilka dni często obserwowałam, jak jest prowadzony na badania lub coś w tym stylu, lecz nie spodziewałam się, że to takie widoczne. Zresztą zawsze byłam ciekawa z kim nowym będę dzielić swój dom. A może zapytał o to tylko, by zacząć rozmowę? Cóż - jeśli tak – niech odpuści. Ja i tak nie zamierzam odpowiedzieć inaczej niż wzruszeniem ramionami. W sumie to bardziej mnie zniesmaczył niż zachwycił.

Weight of the WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz