Pięćdziesięcioletni mężczyzna z nieprzyciętym zarostem zapisywał kolejne zdania w swoim zeszycie. Pochyliłam głowę w lewo, powoli zaczynając się nudzić.
- Mogę dzisiaj wyjść na zewnątrz? Jest taka ładna pogoda...
Nie odpowiedział mi. Zmarszczył brwi, czytając dokument leżący obok swojego granatowego notesu. Nie wiedziałam, dlaczego tutaj siedzę. Uwielbiałam spędzać czas z Panem Ian'em, ale dzisiaj był ze mnie wyjątkowo niezadowolony.
- Znowu zaatakowałaś jedną z pielęgniarek. Nie pamiętasz o czym ostatnio rozmawialiśmy? Obiecałaś poprawę zachowania.
Gdy w końcu się odezwał, cicho jęknęłam. Dobrze pamiętałem o obietnicy, ale ona sama tego chciała. Gdyby nie krzywdziła swoich dzieci nigdy bym jej nie dotknęła. Dostała karę. Karę na jaką zasłużyła. Chociaż nie. Powinna dłużej cierpieć. Za szybko to skończyłam. Skoro nikt się nie interesował takimi sprawami, to ja musiałam zacząć. Tacy ludzie nie powinni żyć.
- Przepraszam - na nic więcej nie miałam odwagi. Dobrze znał moje zdanie na ten temat, a ja dobrze znałam jego. Nie podobało mu się moje postępowanie.
Lekarz spojrzał na mnie, zsuwając z nosa srebrne okulary. Używał ich tylko do czytania, normalnie chodził bez. Nigdy nie mogłam zdecydować, jak lepiej wygląda. Podniósł stertę papierów i uderzając jednym bokiem o blat, ułożył je w dokładny prostokąt. Następnie odłożył je do półki, tym razem skupiając całą swoją uwagę na mnie. Uśmiechnęłam się pewniej. Podobało mi się bycie w centrum uwagi, tym bardziej swojego opiekuna.
- Wiedziałaś, że jej córki były przez nią bite, prawda?
- Tak, w innym wypadku bym jej nie skrzywdziła.
Ian Nie był jak inni lekarze. Nigdy Nie owijał w bawełnę, rozmawiał ze mną jak z dojrzałą osobą. Może to dlatego tak uwielbiałam z nim przebywać.
- Wystarczyło mi powiedzieć. Zająłbym się tym. Dobrze wiesz, że biorę twoje słowa bardzo poważnie, Mad Max.
Zachichotałam na dźwięk swojej ksywki. Wymyślił mi ją około trzy miesiące po staniu się moim lekarzem. Od razu mi się spodobała i nie chciałam by nazywał mnie tak ktoś inny. Ian był świetnym towarzyszem do rozmów, zupełnie nie przejmował się, że przed nim siedziała niedoszła morderczyni.
- Skoro już o tym mowa. Możesz mi powiedzieć, co czułaś gdy dowiedziałaś się o przemocy, jaką stosowała w domu?
- oczywiście złość! Bicie swoich dzieci jest straszne, nie ważne jak się na to spojrzy. W pierwszej sekundzie miałam ochotę, pokazać jej, przez co przechodziły te biedne istotki. Później jeszcze ekscytacje, bo mogłam wymierzyć jej prawdziwą karę, jak w sądzie! Ale gdzieś w środku... - spuściłam głowę, przerywając swoją wypowiedź.
Mad Max? Co się dzieje? Co poczułaś?
- Ja... - zadrżałam na samą myśl o tym co miałam mu za chwilę wyjawić. Wstydziłam się tego. Moja zdolność dawała mi wiele, ale też niszczyła. Powoli i dyskretnie zmieniała mnie. Zmieniała na gorsze.
- powiedz mi, Max. Jestem twoim przyjacielem, nie będę Cię oceniał.
- Zrozumiałam, dlaczego to robiła. Poczułam tą samą satysfakcję jaką ona, gdy je krzywdziła. I ja też... chciałam to poczuć... I to też był powód zaatakowania jej
- Maxine - westchnął ciężko. - To nie był zwykły atak, Ty poderżnęłaś jej gardło...
* * * *
CZYTASZ
Weight of the World
FanfictionCzym jest świat? Z pewnością nie tylko tym, co ludzie widzą gołym okiem. Jest coś więcej. Coś czego nigdy nie poznamy. W życiu dziecka, które już przed samym urodzeniem zostało wybrane by niszczyć wszystko, co żywe, nie może być szczęśliwego zakończ...