#8#

13 5 0
                                    

Szeroko uśmiechnięty morderca podszedł bliżej. Wyjął nóż, gotowy do ataku, A z jego ust wydobył się śmiech godny psychopaty. Sama zaczęłam się wycofywać, wpatrując się w każdy jego ruch. Był szybki i zwinny. Silny na pewno dziesięciokrotnie bardziej niż ja. Jedyną jego wadą to brak czasu na przemyślenie. Zanim dobrze przygotuje plan ataku, rzuca się jak zwierzę na dopiero co wypatrzoną ofiarę. Jak mogłam to wykorzystać? Nie wiem. Jak narazie byłam zmuszona do improwizacji. Jeff w końcu wykonał pierwszy ruch. Podniósł swoją broń i zamachnął się. W ostatniej chwili udało mi się uniknąć ostrza. Upadłam na ziemię.

- Tym razem mi nie uciekniesz – cicho się zaśmiał.

Przysiadł na przeciwko z wydawałoby się większym uśmiechem niż minutę temu. W myślach liczyłam do pięciu, by po tym czasie rzucić się do ucieczki.

Jeden - czy na pewno powinnam?

Dwa - inaczej mnie złapie

Trzy - ale z drugiej strony, nie zabije mnie, a tylko to się liczy

Cztery... - niestety z nim nigdy nic nie wiadomo. Muszę uciekać!

Nagle zbliżył się, łapiąc mnie za nadgarstki. Przygwoździł je do podłogi na wysokości głowy, A sam usiadł na moich nogach. Przysunął twarz zostawiając kilka centymetrów przerwy. Czułam jego oddech na sobie tak jak on najpewniej czuł mój. Wszystko działo się naprawdę szybko. To nie tak, że nie nadążałam za jego ruchami, po prostu skupiając się na swoich, nie mogłam kontrolować tych jego. Tym bardziej, że zachowywał się gwałtownie i lekkomyślnie. Nie miał  taktyki, co było jego szczęściem jak i utrapieniem. Nauczenie się sposobu w jaki walczy było prawie niemożliwie.

- Spójrz mi w oczy! Nie udawaj, że jesteś taka silna, dobrze wiemy co Cię czeka, gdy Slendy zrozumie swój błąd. Bolesna i długa śmierć!

Śmierć? Nie, nie zrobią tego. Nawet jeśli będą mieli to w planach, nie dam się. Muszę wykonać zadanie. Przeniósł moje dłonie nad głowę i złapał jedną ręką oba nadgarstki, drugą natomiast przykładając mi nóż do policzka. Wzięłam spokojnie jeden wdech, nadal nie zmieniając obojętnej mimiki twarzy. Nie zabije mnie. Nie może. Po prostu się poddaj. Pokaż im, że nie masz zamiaru walczyć.

- Zrób coś w końcu, do jasnej cholery! Czemu jesteś taka zjebana?! Każdy zacząłby krzyczeć i błagać bym go oszczędził!

Wydarł się zaciskając pięści, a co za tym idzie – także ucisk na nadgarstkach stał się mocniejszy. Zacisnęłam zęby, z trudem powstrzymując łzy. Zabawa jednak się skończyła, gdy ostrzejszą stronę noża wbił w moją skórę. Wyczuwając niebezpieczeństwo zebrałam się w sobie i z całej utrzymanej jeszcze siły zaczęłam szarpać. Oczywiście to samo w sobie nie pomogło - jak mówiłam, jest dużo silniejszy – ale wykorzystując moment jego nieuwagi, podczas którego lekko się podniósł, kopnęłam go w najbardziej wrażliwe miejsce - według facetów. Na moje szczęście z krzykiem odsunął się, przeklinając mnie. Teraz to już naprawdę się wściekł. Nie czekając aż się pozbiera wstałam i pobiegłam w stronę większego skupiska drzew. Miałam nadzieję, że chociaż to powiększy mojej szanse na ucieczkę. Gdyby udało mi się go zgubić miałabym przewagę. Szansę na uniknięcie zbędnych ran. Przyśpieszyłam, kiedy tylko przestałam słyszeć lament czarnowłosego. Chciałam znaleźć się jak najdalej tego pobojowiska. Ponownie zobaczyć znajome miejsca, twarze, poczuć się bezpiecznie. Teraz niestety poczułam tylko jak morderca łapie mnie w pasie i zatrzymuje, podnosząc na taką wysokość bym nie mogła dotknąć stopami gruntu. Nie spodziewałam się tego. Nie spodziewałam i tylko z tego powodu bez namysłu wyjęłam nożyk od Slendermana i wbiłam go w udo chłopaka. Natychmiast mnie puścił, powodując tym moje kolejne spotkanie z ziemią.

Weight of the WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz