Dzisiejszy dzień przechodził zgodnie z rutyną. Śniadanie, leki, spotkanie z psychologiem, czas wolny i obiad. Przez okno w jadalni, przyglądałam się jasnemu niebu. Był środek lata. Upalny dzień zmusił personel do otworzenia okien, dzięki czemu mogłam usłyszeć pieśni ptaków oraz szum drzew. Przetarłam czoło, spoglądając na swoją niedojedzoną porcje z zupą. Nie byłam głodna.
- Mówisz, że jestem głupi?! Czyli uważasz się za lepszą?! Bo co? Bo jesteś wyższa?!
Spojrzałam na chłopaka, trochę starszego ode mnie. Nie dawno się tutaj wprowadził, ale zdążył już pokazać na co go stać. Często doprowadzał do bójek, przez co zabroniono mu wychodzić w czasie wolnym z pokoju. Tym razem zaczął dręczyć niczego winną Amy. Dziewczyna nawet nie wiedziała co się działo.
- N-nie, ja tylko...
- Zamknij się! Przestań mnie wyśmiewać, ty tępa dziwko!!
Krzyczał na nią. Musiał mieć gorszy dzień. Jak tata. Przymknęłam powieki. I usłyszałam cichy krzyk. Otworzywszy oczu, ujrzałam Amy, siedzącą na podłodze. Zszokowana wlepiła wzrok w chłopaka. Szybko zrobiło się głośno. Niektórzy krzyczeli, by przestał, a inni zachęcali do dalszej walki. W końcu wstałam. Nie biorąc tacki, ruszyłam w stronę wyjścia. Widziałam, że Ian stał przy wyjściu, wpatrując się we mnie. Czasem miał mnie na oku, gdybym robiła coś niezgodnego z zasadami. Zresztą, chciał mnie osobiście zaprowadzić na terapię. Jego postura ostrzegała mnie przed jakimkolwiek zwróceniem się ku zamieszaniu. Zbliżyłam się do chłopaka. Jeśli się nie myliłam, miał na imię Alan. Starałam się przybrać pozę, na tyle znaną Ianowi, by nie podejrzewał mnie o złe zamiary. Naszło mnie uczucie, o którym często wspominał mój psycholog. Często zdarza się ludziom udawać, że nic się nie zrobiło, mimo że naprawdę nic się nie zrobiło. To dość ciekawe z punktu psychologicznego. Tym jednak razem było inaczej. Ja chciałam coś zrobić.
Złapawszy Alana za rękaw, obróciłam go w swoją stronę. Lekko zdezorientowany skrzyżował ze mną spojrzenia. Uśmiechnęłam się słysząc za sobą krzyk dwóch ochroniarzy.
- Tak, jesteś gorszy, jesteś gorszy od nas wszystkich Al. Czyżby wypadek twojej matki jeszcze cię nie nauczył? - tylko tyle zdążyłam powiedzieć zanim ktoś mnie złapał. Zostałam odciągnięta od przerażonego chłopaka.
Będąc wyprowadzana z jadalni, nie dawałam za wygraną. Szarpałam się z całej siły, a później użyłam Alana jako swojej broni. Rzucił się na jednego z mężczyzn, gryząc go w nadgarstek. Odsunęłam się, próbując wybadać teren. Przez przypadek spotkałam wzrok jednej z pielęgniarek. Znieruchomiałam.
- Maxine! - Ian podbiegł do mnie, sztywno łapiąc. Nie zwróciłam na to szczególnej uwagi. Moja uwaga była skupiona na pielęgniarce. Ta zatrzymała się, otwierając szerzej oczy.
- N-nie... Dlaczego...? Kto to mówi!?
- Max, przestań natychmiast! - głos opiekuna znów przebił się przez moje uszy.
Zamknęłam oczy, zaciskając zęby. Kobieta uciszyła się, jakby wzdychając z ulgą. Ian zrobił to samo. Między nami nastała cisza. Jedyne głosy jakie słyszałam to próby uspokojenia innych pacjentów. Niektórzy próbowali wyjść z jadalni, lecz personel na to nie pozwalał.
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał, gdy emocje opadły. Rozluźniłam się, jednak nadal byłam zdeterminowana. Czułam ból, który musiałam uśmierzyć.
- Przepraszam. - szepnęłam, przybierając obojętny ton głosu. Mogło nie być to przekonywujące, lecz Ian wiedział, że po tym słowie, mój atak się kończył. Dlatego właśnie wtedy mnie puścił.
CZYTASZ
Weight of the World
FanfictionCzym jest świat? Z pewnością nie tylko tym, co ludzie widzą gołym okiem. Jest coś więcej. Coś czego nigdy nie poznamy. W życiu dziecka, które już przed samym urodzeniem zostało wybrane by niszczyć wszystko, co żywe, nie może być szczęśliwego zakończ...