#18#

4 1 0
                                    

- Tatusiu, ja nie chce znowu do piwnicy! Już będę grzeczna, obiecuję! - krzyczałam, gdy tata ciągnął mnie za ramię w stronę schodów. Nie wiedziałam dlaczego tak się zdenerwował.

Tata nie odpowiadał. Zawsze prosiłam, by mi wybaczył i nigdy nie wybaczał. Próbowałam się wyrwać z jego uścisku, jednak wszystko szło na nic. Staliśmy już przed drzwiami do naszej piwnicy. Jedyne co mi wtedy przyszło do głowy, a raczej co swoją obecnością dawał nadzieję na ratunek to nóż, który wbity był w jeden z pieńków drzewa. Nim to przemyślałam już sięgnęłam po niego i z całej siły wbiłam w udo taty. Krzyk jaki usłyszałam był przeraźliwy, pełen cierpienia. Uśmiechnęłam się delikatnie. Gdy mój ojciec upadł na podłogę, wyjęłam ostrze z jego ciała. W odbiciu jego oczu ujrzałam siebie. Piętnastoletnią dziewczynę z uśmiechem pełnym szaleństwa. Upadłam na kolana tuż przed twarzą przerażonego mężczyzny. Zamachnęłam się nożem i po raz drugi wbiłam go w jego skórę. Tym razem trafiłam w ramię. Później klatkę piersiową, a następnie skroń. Za trzecim razem przestał krzyczeć, ale ja nadal nie przestawałam. Jak w transie dźgałam kolejne części ciała. Może za trzynastym razem trafiłam na brzuch. Wtedy zamiast wyciągnąć metal, bez opamiętania pociągnęłam go do siebie. Wytworzyłam tym na tyle duży otwór by ujrzeć wnętrzności taty. Zaśmiałam się chicho, widząc jak ohydne one są. Obrzydliwe tak jak ich właściciel. Chwyciłam za uchwyt i jeszcze kilka razy wbiłam go w serce. Nie zważając na to jak moje dłonie zaczęły się kleić pod wpływem czerwonej brei, zajęłam się twarzą mojej ofiary. Odchyliłam powieki na tyle, by widzieć całe szare tęczówki ojca i do każdej z nich wbiłam szpic narzędzia. To samo zrobiłam z ustami. Wkładałam ostrze tak głęboko jak tylko byłam w stanie, a później podważyłam. Usłyszałam szczęk łamanych kości. Jego szczęka bezwładnie zawisła, doprowadzając mnie do jeszcze większego śmiechu. Wstałam na nogi nie mogąc się powstrzymać. Cała ta sytuacja wydawała się taka zabawna, dopóki nie usłyszałam krzyków za plecami. Ludzie zaczęli nazywać mnie potworem, szaleńcem, psychopatą. Ktoś zadzwonił na policję. Słyszałam jak moja matka mówi, że mnie nienawidzi. W końcu ktoś mnie złapał, pozwalałam się ciągnąć aż nie zauważyłam celu krótkiego spaceru. Drzwi do piwnicy. Ktoś je otworzył. Nim zdążyłam zareagować zostałam wepchnięta do środka. A gdy zostałam sama w ciemnym pomieszczeniu, nastała cisza. Czas się zatrzymał.

...

Wtem nadeszły kroki. Podniosłam się, próbując znaleźć ich źródło. Niezidentyfikowany osobnik się zbliżał, a ja automatycznie cofałam pod ścianę. Kiedy zabrakło mi miejsca do manewru zobaczyłam go.

- Nie, nie, nie, nie, nie!

Usłyszałam jak moje słowa rozchodzą się po pokoju. Gdy to nie poskutkowało zaczęłam krzyczeć. Ale dalej się zbliżał. Wyciągnął skalpel i podniósł na wysokość moich oczu. Już przymierzał się by mnie zabić lecz...

* * * *

Obudziłam się zlana potem. Po raz kolejny przyśnił mi się koszmar. Przetarłam dłonią czoło, próbując uspokoić oddech. Kiedy powoli wracała mi samoświadomość, zauważyłam, że całe moje ciało drży. Przyjrzałam się swoim palcom, które z każdą sekundą coraz bardziej sztywniały. Nie rozumiałam co się dzieje. Naturalnie złapałam jeden ze swoich nadgarstków, próbując go unieruchomić, jednak nie dawało to pożądanych rezultatów. Wtem do głowy przyszła mi myśl. Leki. Nie biorąc ich przez kilku dni, nieuniknionym były skutki uboczne. Ale Slenderman mówił, że to one mnie zabijały. Twierdził, że jestem w stanie poradzić sobie bez nich. A może kłamał? Tak jak i ostatnim razem, gdy zagroził mi śmiercią. Jego celem było zrobić ze mnie mordercę, więc jeśli te tabletki naprawdę mi pomagały, ich brak byłby mu na rękę. Nie mogłam do tego dopuścić!

- Max, śniadanie, idziesz? - za drzwi wyjrzał brązowowłosy chłopak w goglach.

Spojrzałam na niego i jakby ignorując swój stan, wstałam. Podeszłam do niego, lecz nogi jednoznacznie sprzeciwiały się moim próbom. Zginały się pod zdecydowanie za dużym dla nich ciężarem, aż w końcu upadłam na kolana. Chłopak najwidoczniej przestraszył się mojego stanu, gdyż natychmiast złapał mnie za ramiona i zaczął potrząsać.

Weight of the WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz