#7#

12 5 0
                                    

Stałam na tyłach klasy. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, nawet nauczycielka, która nadal prowadziła beztrosko lekcje. Słyszałam przytłumione szepty oraz śmiechy uczniów. Z jakiego powodu? Mojego. Gdy ktoś czegoś nie rozumie lub się tego boi automatycznie wyśmiewa to i wymyśla przeróżne kłamstwa. Kłamstwa mające na celu pogrążyć mnie jeszcze bardziej. Teraz już wszyscy wiedząc kim tak naprawdę jestem. Potworem. Skierowałam swój wzrok na jednego z rówieśników.
Finn Huxley - chłopak urodzony w Irlandii, przeprowadził się tutaj po tragicznej śmierci ojca podczas napadu. Jego matka popadła w depresje, przez co teraz musi radzić sobie z domowymi obowiązkami mimo swego wieku. Już pierwszego dnia chciał przypodobać się klasie, a widząc jak mnie poniżają, szybko to podłapał i ukazał gorszą stronę siebie. A mógł być takim dobrym człowiekiem. Niestety wybrał przegraną stronę.
Podeszłam do Finn'a i pochyliłam się nad nim patrząc wprost w jego tęczówki. Po kilku sekundach upadł na podłogę wijąc się z bólu. Krzyczał, błagał bym przestała, ale było za późno. Nie znał mnie, a i tak mnie wyśmiewał. Teraz pozna karę za swoje poczynania. Zapłaci.

-Maxine! Przestań natychmiast! - nauczycielka złapała mnie za ramię, odciągając od chłopca.

Nieprzerwanie trwałam w swoim transie. Chciałam jego cierpienia. Pragnęłam cierpienia wszystkich, którzy mnie skrzywdzili. Znałam ich słabości, oni moich - nie. To dawało mi szczególną przewagę. Wystarczy jedno spojrzenie, by wygrać. I wygrałam. Będą leżeć martwi, pozbawiając się życia z poczucia winy. Nie ważne czy sprawiedliwego, ważne, że zapłacą. Ich ból to przyjemność dla mnie. Ale to nie jest dobre. Nie powinnam krzywdzić ludzi.

-Kochanie, oddawanie innym tym samym bólem jakiego ty doświadczasz  nie jest godne takiej mądrej dziewczynki. Wiem, że stać cię na coś lepszego. Nie warto się mścić.

Słowa mamy obudziły mnie jak kubeł zimnej wody. Za późno. Wokół mnie leżało kilkanaście ciał. Większość z nich zadźgana, a jedno nawet wiszące pod wiatrakiem. Oddaliłam się od całej rzezi, wywołanej przeze mnie. Oparłam plecy o ścianę i zakryłam twarz przerażona. Zawiodłam mamę. Zabiłam ich.

* * * *

Otworzyłam swe ciężkie jak wielki kamień powieki, by niemal od razu zostać zaatakowana przez rażąco jasne słońce, znajdujące się za niewielkim oknem. Zacisnęłam je więc z powrotem kuląc się pod ciepłą kołdrą. Powoli pamięć z ostatnich chwil przed utraceniem świadomości wracała. Gdy wszystko sobie ułożyłam jak oparzona wstałam na równe nogi, ledwo utrzymując równowagę. To był on. To naprawdę był on. A jeśli to sen? Nie, był zbyt realistyczny, zbyt przerażający. Nadal czułam na plecach pozostałości dreszczy, które pojawiły się po usłyszeniu jego głosu. Od tak dawna nikt nie wywołał we mnie takiego strachu. Poczułam się... słaba. Tak jakby cała moja siła ulotniła się wraz z dogonieniem mnie przez przeszłość, A ja nie mogłam nic na to poradzić. Koszmary urzeczywistniły się, obawy potwierdziły. Jedyne co byłam w stanie zrobić to poczekać na rozwinięcie

* * * *

- Nie! Nie zgadzam się na to! Nie ma takiej opcji!

- Jeff, nie masz wyjścia. Chyba, że wolisz spać na ulicy.

Czarnowłosy wpatrywał się w pustą twarz wysokiego mężczyzny. Nie miał zamiaru codziennie wykonywać coraz to nowszych rozkazów operatora. To prawda, że dzięki niemu dostał schronienie na dłużej, lecz nie był to powód, by prosił go o pomoc. Od tego w końcu miał swoich proxy! Pomocników, którzy na każde jego zawołanie pojawią się i zrobią wszystko co zechce. Dlaczego więc to właśnie on stał teraz w jego gabinecie, zmuszony do pracy? Oczywiście, nie miał nic przeciwko wyładowania złości na tej irytującej dziewczynie, ale podświadoma wiedza, że nie może jej skrzywdzić tak jak by chciał, wkurwiała go bardziej. Te puste tęczówki, które ożywiły się po zobaczeniu jego przyjaciela, tak samo, jak gdy zobaczyła go samego po raz pierwszy, spowodowały w nim niedosyt. Chciał, aby bała się go bardziej, chciał to poczuć. A nawet nie tylko on. Niemalże każdy, który spotkał ją dzisiaj miał z tyłu głowy chociażby malutką chęć pokazania brunetce swojej dominacji w tym domu. Nie ufali jej tak jak ona nie ufała im. Czyż to nie sprawiedliwy układ?

Weight of the WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz