4

2.7K 49 4
                                    

Już dobrą godzinę siedziałam przed swoim laptopem przeglądając nagrania z monitoringu sklepu jak i okolicy. Niestety na próżno. Ktoś to dobrze zaplanował, ponieważ kamery ze sklepu podczas zbrodni zostały odłączone. Widać tylko to co się działo kilka minut przed, a następnie to co po zabójstwie. Inne budynki mają tak zainstalowane kamery, że nie obejmują one naszego miejsca zbrodni. Jedyny trop jest z kamer ze sklepu naprzeciwko, ale dużo nam nie daje. Na nagraniu widać średniej postury mężczyznę ubranego na czarno. Niestety nie widać jego twarzy ponieważ stoi on tyłem do kamer. Westchnęłam z frustracji i opadłam na oparcie kanapy. Jak tylko wróciłam do swojego mieszkania to od razu udałam się z komputerem do salonu, rzucając po drodze resztę swoich rzeczy w kąt. Ponad godzinę analizowałam wszystkie nagrania po kilka razy, teraz kurwa mam już dość. Jak tylko pomyślę o tym co mnie jutro czeka to natychmiast dostaję wkurwu. Cały dzień był chujowy, a morderstwo tylko dołożyło mi pracy. Ja pierdole czemu akurat musiałam iść na prawo?! Przymknęłam na chwile oczy, żeby się uspokoić, ale najwyraźniej spokój nie był mi pisany. Bynajmniej nie dziś. Mój telefon wydał z siebie dźwięk informując mnie o nowej wiadomości. Wzięłam go do ręki, aby zobaczyć kto mnie nęka o tak późnej porze.

Szef:

Veronico przepraszam, że tak późno. Dostaliśmy pilną sprawę. Jako, że jesteś najlepsza chciałbym, żebyś  ją wzięła.

Po przeczytaniu jej szybko wystukałam odpowiedź.

Ja:

Jasne szefie, wezmę tą sprawę. O której mam być?

Doskonale wiedziałam, że jak się bierze nową sprawę to trzeba pojawić się w kancelarii wcześniej aby móc się z nią zapoznać.

Szef:

Bądź o 9:30. Na 10:30 mamy klienta.

Ja:

Dobrze. Dobranoc.

Szef:

Dobranoc Ronnie.

Po krótkiej wymianie wiadomości z panem Walkerem, zebrałam rzeczy ruszając do sypialni. Odłożyłam rzeczy na łóżko, wzięłam piżamę i udałam się do łazienki. W środku rozebrałam się, a po chwili weszłam do kabiny. Ooo tak gorący prysznic to jest to przemknęło mi przez myśl. Namydliłam ciało, następnie spłukałam pianę, a na końcu otuliłam się ręcznikiem. W ekspresowym tempie ubrałam się i udałam do pokoju. Gdy tylko położyłam się do łóżka natychmiast odpłynęłam do krainy Morfeusza.

***

Gdy tylko rano zadzwonił budzik od razu zwlekłam się z łóżka. Wpierw powędrowałam do łazienki wziąć szybki prysznic. Gdy już wyszłam z kabiny wzięłam się za makijaż. Trochę korektora na niedoskonałości, puder, czarna maskara aby podkreślić rzęsy oraz czerwona szminka. Jak już skończyłam udałam się ponownie do sypialni, żeby wybrać strój. Dziś padło na elegancką białą bluzkę wraz z czarną przylegającą spódnicą, a do tego czarne szpilki. Udając się do wyjścia zarzuciłam jeszcze na siebie ramoneskę. Zamknęłam mieszkanie, po czym zjechałam na parking udając się do swojego ukochanego auta. Wsiadłam, zapięłam pasy, odpaliłam silnik i ruszyłam do pracy. Po drodze wpadłam jeszcze do Starbucks'a po bajgla z kawą. Idealnie o 9:30 zaparkowałam pod kancelarią. Zabrałam torebkę oraz swoje śniadanie idąc do wejścia. Po przekroczeniu progu budynku przywitałam się krótko z recepcjonistką, a następnie skierowałam się do windy. Na szczęście nie musiałam długo sterczeć czekając na tą puszkę. Po chwili przyjechała, a ja wsiadłam do niej klikając odpowiednie piętro. Gabinet szefa znajdował się na najwyższym piętrze, dlatego wysiadając z maszyny od razu skierowałam się w tamtą stronę. Doszłam do ogromnych drzwi z napisem ,,Lawrence Walker'' i zapukałam grzecznie czekając na pozwolenie. Nie wiem czy Pan Walker nie ma gości, dlatego bezpieczniej jest zaczekać niż wejść w środek niekomfortowej rozmowy. Po usłyszeniu cichego proszę weszłam do środka. Szef siedział za biurkiem przeglądając jakieś dokumenty.

- Dzień dobry - przywitałam się zajmując miejsce na przeciwko niego

- Ooo Ronnie witaj. Dobrze, że już jesteś - odpowiedział mi pan Lawrence

- Co to za sprawa? - zapytałam

- Znasz Sorrentino Corporations? - spytał a ja na zgodę mu przytaknęłam - Firma posądza o włamanie i kradzież cennych dokumentów niejakiego Samuela Williamsa. Sam właściciel dzwonił w tej sprawie prosząc o najlepszą osobę, dlatego wybrałem ciebie Veronico. Wiem, że prowadzisz teraz sprawę Felixa, ale to jest coś wyższej wagi - dokończył

- Rozumiem. Domyślam się, że spotkanie jest po to, aby zapoznać się ze szczegółami?

- Zgadza się. Sprawa jest poważna oraz delikatna. I bynajmniej nie na telefon

- Tak właśnie myślałam - westchnęłam

- W teczce masz wszystko co powinnaś wiedzieć przed spotkaniem - powiedział podsuwając wspomnianą rzecz w moją stronę

- Dobrze, przejrzę to. Spotkanie będzie w szefa gabinecie tak? - dopytałam jeszcze

- Tak. Bądź o 10:30 - rzucił Walker

- Jasne, do widzenia - wstałam żegnając się

- Do zobaczenia Ronnie - odpowiedział mi mężczyzna

Zgarnęłam teczkę wraz z torebkę i udałam się do swojego gabinetu.

***

Te czterdzieści pięć minut minęło jak z bicza strzelił. Przez ten czas zdążyłam zapoznać się ze sprawą, zjeść śniadanie oraz wypić swoją kawę. Widząc na zegarku 10:25 wzięłam to co potrzebowałam i skierowałam się do wyjścia z biura. Już drugi raz dzisiejszego dnia pokonywałam tą samą trasę do gabinetu szefa. Gdy byłam już na odpowiednim piętrze zwróciłam się do Pani Walker:

- Dzień dobry, czy klient już jest?

- Dzień dobry, tak właśnie na ciebie czekają dziecko - odparła Rachel

- Dziękuję - powiedziałam uśmiechając się w jej stronę

Ponownie stanęłam pod drzwiami biura Pana Walkera pukając oraz czekając na pozwolenie wejścia. Znowu usłyszałam proszę, dlatego otworzyłam drzwi i weszłam do środka.

- Dzień dobry - przywitałam się

- Witaj ponownie, usiądź - odezwał się mój szef

Zajęłam miejsce na fotelu, który mi wskazano i dopiero wtedy zobaczyłam go. Ciemny garnitur, równie czarna koszula z odpiętym górnym guzikiem, eleganckie buty oraz złoty Rolex na lewym nadgarstku. Ciemna karnacja, ciemne przeszywające oczy i czarne, schludnie ułożone włosy. Jak mniemam to właśnie był nasz klient, który siedział na przeciwko mnie na kanapie. Obok niego siedział drugi mężczyzna. Był równie elegancki co pierwszy. Miał na sobie granatowe garniturowe spodnie oraz białą koszulę. Włosy delikatnie miał roztrzepane, jakby od wiatru. Na ręce również widniał zegarek, tylko że srebrny. Już na pierwszy rzut oka było widać bijącą od nich władzę wraz z pewnością siebie.

- Panowie przedstawiam Wam Prokurator Veronicę Diaz - rzekł po chwili pan Lawrence

- Veronica Diaz, miło mi - przedstawiłam się wyciągając rękę

- Domenico Sorrentino, a to moja prawa ręka Enzo Torres - powiedział Włoch ściskając mi rękę

- Również nam miło - dodał Enzo witając się ze mną

- Skoro już wszyscy są to możemy zaczynać - oznajmił po chwili Walker



Tak wiem, przerwałam w najciekawszym momencie. Ale chwila! Już w następnym rozdziale poznamy naszego bohatera, a akcja nabierze tępa. Mam nadzieję, że na razie Wam się podoba. Ja jestem bardzo podekscytowana. No dobra gadka szmatka była, więc teraz czas na mnie. Lecę pisać dalej. Trzymajcie się i do następnego! Buźka!

El amor vencerá todoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz