9

3.2K 64 1
                                        

Pov. Domenico

*Rozdział drastyczny*

- Lepiej dla ciebie Ilario żebyś zaczął gadać - warknąłem groźnie a moja pięść spotkała się z jego twarzą

Jaka celność pomyślałem sobie patrząc na rozciętą wargę, z której ciekła strużka krwi. Na nieszczęście mojego zakładnika ja się dopiero rozkręcałem.

- Czyli co będziemy tu tak sobie milczeć? - zadałem pytanie - Dobra jak chcesz, ja mam czas - rzuciłem prześmiewczo

Po chwili moja ręka znowu dosięgnęła jego buzi tym razem trafiając w nos. Krew trysnęła z niego jak lawa z wulkanu, a ciosowi towarzyszyło chrupnięcie co oznaczało, że właśnie złamałem mu nos. Usłyszałem ciche syknięcie z bólu, które wyszło z ust blondyna. Uśmiechnąłem się triumfalnie na ten widok. Odwróciłem się do Enzo mówiąc:

- Dammi la pistola (Daj mi broń)

Przyjaciel uśmiechnął się wrednie podając mi wspomnianą rzecz.

- Grazie (Dziękuję Ci) - odparłem odwracając się z powrotem do mężczyzny

Ten spojrzał na mnie przerażony i zaczął się szarpać na krześle. Podszedłem do niego, a następnie nachyliłem się mówiąc:

- Może to cię przekona do mówienia - i strzeliłem mu w kolano

Ponownie zawył z bólu, a ja się syciłem tym widokiem. Spojrzałem na ranę doskonale wiedząc, że jeśli tak zostanie to za kilka godzin nasz delikwent będzie martwy. Tak czy siak wyląduje trzy metry pod ziemią wąchając kwiatki od spodu. Jednak wcześniej chciałem się dowiedzieć paru rzeczy. Blondasek został złapany na gorącym uczynku co już postawiło go w złym świetle. Jeśli chce umrzeć szybko, a nie w męczarniach to powinien zacząć sypać. Ze złowrogim uśmiechem skierowałem spluwę na drugą nogę. Strach błysnął w jego oczach, a on wiercąc się rzucił:

- Powiem! Tylko nie rób mi więcej krzywdy błagam - spojrzał wprost w moje czarne jak smoła tęczówki

Oczywiście nie był bym sobą, gdybym nie nastraszył go bardziej. Ponownie strzeliłem. Tylko tym razem kula przeszła koło niego, a nie go trafiła. Na mój czyn wciągnął gwałtownie powietrze.

- W takim razie słucham - odpowiedziałem z chłodem w głosie

- To było zlecenie - zaczął się tłumaczyć

Wszyscy byli tacy sami. Myśleli, że jak się wytłumaczą to unikną śmierci. Nawet nie wiedzieli jak bardzo naiwni byli. Nikt nie uchodził z życiem po spotkaniu z nami. La Cosa Nostra nie wybacza ani nie daje rozgrzeszenia. Ona niszczy oraz tworzy własną sprawiedliwość.

- Kto dał ci to zlecenie? - spytałem

- Nie wiem - odparł ze strachem w głosie

- Jak to nie wiesz? - wtrącił się Enzo

- Dostałem list, w którym było wszystko wyjaśnione

- Czyli co miałeś zajebać towar, dostarczyć go w odpowiednie miejsce i wrócić do domu jak gdyby nigdy nic?

- Ile miałeś za to dostać pieniędzy? - zapytał mój *consigliere

- Dziesięć tysięcy

- Gdzie miałeś to dostarczyć? - zadaję kolejne pytanie

- Nie pa...pamiętam - wyjąkał

- Spytam się raz jeszcze. Gdzie miałeś to dostarczyć?

- Ja naprawdę nie pamiętam - odpowiedział niepewnie

El amor vencerá todoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz