39

1.2K 25 0
                                    

Do domu wracaliśmy w kompletnej ciszy. Z jednej strony spodziewaliśmy się, że Pietro da o sobie znać, jednak nie przypuszczaliśmy, iż to nastanie właśnie dziś. Włoch chciał mnie odstawić do mojego mieszkania, ale zdecydowanie zaprzeczyłam mówiąc:

- Siedzimy w tym razem mi amor (dosłownie: moja miłość). Gdzie ty tam ja i na odwrót rozumiesz? Teraz jesteśmy my jako całość. Więc jadę z tobą czy ci się to podoba czy też nie

Domenico nie mając żadnego argumentu, który by mnie przekonał do zmiany zdania przytaknął mi, po czym skupił się na drodze. Niedługo potem dojechaliśmy już do apartamentu czarnookiego. Mężczyzna zwołał wcześniej swoich ludzi by czekali na nas jak przyjedziemy. Musieliśmy wszystko omówić a zostało nam mniej niż dwadzieścia cztery godziny. Po przekroczeniu progu mieszkania wszyscy już byli. Domenico poszedł do salonu, ja natomiast ruszyłam do jego sypialni w celu przebrania się w coś wygodniejszego. Gdy już miałam na sobie koszulkę oraz dresy czarnowłosego udałam się do kuchni by zrobić coś ciepłego do picia dla wszystkich. Mężczyźni okupowali salon dyskutując o aktualnej sytuacji. Usiadłam obok Domenico podając mu kawę.

- Dziękuję – odpowiedział nachylając się i całując mnie w czoło

Uśmiechnęłam się zatapiając usta we własnej herbacie. Słuchałam uważnie dyskusji wszystkich zebranych w pomieszczeniu analizując tą całą popapraną sytuację w głowie. Mój Włoch mi ufał, ale czy reszta również zdobędzie się na ten gest? Tego nie wiedziałam. Dla nich byłam tylko partnerką ich szefa. Na dodatek na co dzień stałam po drugiej stronie stołu niż oni. Owszem Sorrentino mógł im rozkazać by mi zaufali, ale to nie było by to samo. Musieli sami tego chcieć, inaczej to nie zadziała. Miałam już opracowany cały plan, jednak do samego końca nie wiedziałam czy zadziała. Niedługo miałam się o tym przekonać, ale najpierw musiałam zjednać sobie ludzi Domenico. I jak na zawołanie wspomniany mężczyzna się odezwał:

- Ronnie a ty co o tym wszystkim myślisz?

- Według mnie Pietro nie będzie sam – zaczęłam kontynuując – Współpracuje z Blackiem oraz Sophie siostrą Williams'a, więc to oczywiste, że będą z nim. W końcu wszyscy mają jeden wspólny cel

- A jest nim Sorrentino – wtrącił Enzo

- Dokładnie tak – potwierdziłam

- Mówiłaś ostatnio, że masz plan – przypomniał mi ukochany

- Zgadza się, ale musicie mi zaufać – wyjaśniłam

Wszyscy spojrzeli po sobie, a po chwili ciszy odezwał się Raffaele – ochroniarz Domenico:

- Ja ci ufam

- Ja również – rzekł Torres, a za nim poszła reszta

- Cieszy mnie to, iż postanowiliście mi zaufać – powiedziałam dodając -  Nie mogę wam dokładnie zdradzić planu, ale to co najważniejsze wygląda następująco...

***

Następnego dnia wszyscy byli poddenerwowani. Praktycznie do rana siedzieliśmy dopracowując wszystko na ostatni guzik. Nie spałam dużo tej nocy tak jak Domenico przez towarzyszący stres. Starałam się być dobrej myśli, ale bałam się, że ktoś z naszych zostanie ranny albo co gorsza umrze. Włoch od samego rana przygotowywał się wraz z resztą. Ja natomiast zajęłam się pracą by skupić się na czymś innym niż dzisiejsza wojna. Ale jak się pewnie domyślacie nie szło mi to zbytnio. Walker nalegał bym wzięła dziś wolne ale stanowczo odmówiłam. Powiedziałam, że popracuję zdalnie.

- Wszystko w porządku Principessa? – zapytał ukochany w wolnej chwili

- Mhm – mruknęłam w odpowiedzi

- Kocham Cię – wyznał składając pocałunek na moich ustach

- Ja ciebie też – odpowiedziałam oddając pieszczotę

Im bliżej wieczoru było tym atmosfera była coraz bardziej nerwowa. Aż w końcu nadeszła dziewiętnasta – pora szykowania się do wyjścia. Ubrałam na siebie czarny golf, również czarne jeansy z wysokim stanem oraz tego samego koloru adidasy. Przymocowałam jeszcze kaburę z bronią i byłam gotowa. Tradycyjnie jechałam wraz z czarnookim a reszta za nami. Chcieliśmy być przed czasem by zająć swoje stanowiska. Gdy dojechaliśmy na miejsce meksykanina jeszcze nie było. Pochyliłam się do mężczyzny i złożyłam czuły pocałunek na jego wargach, a następnie wysiadłam z auta udając się by zająć swoją pozycję. Bez słów było łatwiej. Sprawdziłam czy sprzęt na pewno działa, na szczęście wszystko było z nim w porządku. Zerknęłam na zegarek dostrzegając, że zostało dziesięć minut do przybycia Pietro. Nie pozostało nic innego jak czekać. Niedługo potem na horyzoncie pojawił się czarny Suv, z którego wysiadł Pietro.

- Jego ochrona jest po lewej stronie Domenico – usłyszałam w słuchawce Enzo zerkając przy okazji we wskazanym kierunku

Dostrzegłam tam Fabio i Vincenzo, którzy byli cieniami Pietro.

- Wielki Sorrentino punktualny jak zawsze – zakpił meksykanin

- Nie przyszedłem tutaj na pogaduszki – warknął czarnowłosy dodając – Mów czego chcesz

- Wyrównać rachunki – rzekł drugi mężczyzna

- Rachunki – prychnął Włoch

- Tak, zostawiłeś mnie wtedy jak jakiegoś porzuconego kundla – wysyczał wkurwiony Pietro chwytając za broń jednak jej nie wyciągając

- Żałuję, że nie zabiłem cię wtedy – odparł Domenico dodając – Miałbym teraz jeden problem mniej

- Jednak tym razem role się odwrócą – powiedział meksykanin a zaraz potem pojawili się Sophie z Blackiem celując w czarnowłosego

- Niespodzianka – mruknęła kobieta sztucznie się uśmiechając

- Tego się nie spodziewałeś czyż nie? – odezwał się ponownie Pietro

- Tak właściwie to tylko na to czekałem – rzekł Capo

W następnej chwili wszystko potoczyło się szybko. Domenico wyciągnął broń i postrzelił dona meksykańskiej mafii, tak że temu wypadł pistolet a on sam padł na ziemię zwijając się z bólu. I wtedy do akcji weszłam ja.

- Nie radzę – zwróciłam się do Blacka oraz Sophie, którzy mierzyli w mojego ukochanego

W sekundę opuścili swoje glocki, gdy zdali sobie sprawę, że są na celowniku. Tak zadzwoniłam do szefa by przysłał mi wsparcie. W międzyczasie zaczęłam mówić dalej, ale nadal się nie pokazując.

- Myśleliście, że ujdzie Wam to płazem, ale nawet nie wiedzieliście w jak dużym błędzie jesteście – podjęłam się wyjaśnień – Pietro zwrócił się do Blacka po pieniądze by móc rozpocząć swoją zemstę na Domenico, a w zamian obiecał mu władzę. Jednak nie wiedział, iż Black zawarł umowę z Sophie, która miała nas zmylić. Ukradła dokumenty z firmy Sorrentino, a następnie wrobiła w to swojego brata Samuela. Ale jak wszystko zaczęło się sypać to zastraszyła Sama by uciec od odpowiedzialności i zemścić się na nim, ponieważ to ona miała dostać rodzinną firmę jako, że jest starsza

- Zgadza się tylko ojciec uznał, iż nie jestem na to gotowa i oddał ją temu nieudacznikowi, mojemu bratu – syknęła wściekle kobieta


Ciąg dalszy nastąpi...



Hejka! Witam Was w przedostatnim rozdziale. Niestety musiałam rozbić go na dwie części bo był by po prostu za długi. Starałam się to zrobić w miarę dobrze by miało to jakieś ręce i nogi jak to się mówi. Także czeka nas jeszcze jeden rozdział plus epilog. Już nie mogę się doczekać. Do następnego! Buźka!

El amor vencerá todoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz