2 - Erwin Knuckles

1.2K 103 29
                                    

      Erwin przechadzał się po ulicach miasta wraz w Kui'em. Byli na swoich terenach, więc niezbyt bali się o jakikolwiek atak od oponentów. Słońce powoli zachodziło a zimny wiatr w kwietniowy dzień uderzał prosto w jego twarz. Nie pomyślał o tym, że wieczory mogą być zimniejsze, więc był w samej białej bluzie i swoich ulubionych jeansy'ach. Od ponad godziny rozmawiał z Kui'em i zdążył mieć już jeden atak załamiania nerwowego kiedy Chińczyk uświadomił mu, że to on będzie spotykał się z nowym korumpem i załatwiał wiekszosć spraw. Przegrał wlakę po tym jak Kui powiedział mu, że jeśli chce może zająć się papierkową robotą, planowaniem napadów i porwań oraz zardządzaniem kto gdzie i kiedy jedzie by zebrać haracz z przejetych przez nich biznesów. Nie wspominając o tym, że musi jeszcze jezdzić co chwilę na jakieś spotkanie. To przekonało siwowłosego do zgodzenia się na plan bez zbędnego marudzenia. Oczywiście już wiedział, że ktokolwiek zostanie jego nowym "przyjacielem" będzie miał piekło na ziemi bo nie zamierzał udawać, że mu się to podoba.

- Widziałeś się dzisiaj z Carbonarą? - zapytał Kui spoglądając w niebo. - Nie odebrał ode mnie.

- Carbo znowu się odpalił i z Jokerami robili wszystko co da się obrabować - mruknął zmęczony. - Pewnie uciekają przed policją albo zbierają pieniądze z sejfu.

    Erwin odłączył się od pomysłu Carbo po drugim banku i kasynie mówiąc mu, żeby znalazł innego hackera bo jego oczy i mózg ma już serdecznie dość patrzenia się na migające kwadraty z cyferkami. Lubił napadać z grupką jego najlepszych przyjaciół, ale nie mógł robić tego bez przerwy. Plus prawie dostał kulkę w głowę od jednego z policjantów po kasynie bo z jakiegoś dziwnego powodu dali im kod czarny za to, że prawie przejechali przechodnia. Po tym wolał po prostu wrócić do domu i odpocząć.

- Nie wziął ciebie? - zapytał zaskoczony. - Zawsze nie możecie się nacieszyć napadami.

- Byłem na pierwszych trzech - mruknął Erwin. - Po tym jak prawie dostałem kulkę i zaczęły mieszać mi się kwadraty na hacku stwierdziłem, że mam dość.

    Kui tylko przymrużył jakby coś mu nie pasowało, ale po chwili postanowił dać sobie spokój z pytaniami i przejść na ważniejsze tematy. Jednym z nich był oczywiście plan zniszczenia Francuzów za zabicie mu syna, a drugim ostre zdenerwowanie Spadino i pokazanie mu, że czas się uspokoić po ostatnich akcjach, które zrobił z przemytem i zabraniem Zakshotowi ponad 6 milionów czystej gotówki z kokainy.

- Kojarzysz włoską restaurację Spadino prawda? - zadał dość retoryczne pytanie. - Mam pewien plan, który ją prawdobodobnie zamknie na dość długi czas.

- Chcesz nasłać na nich sanepid? - powiedział Erwin wyciągając papierosa z paczki. - Słyszałem, że Spadino pluje do Tiramisu jeśli jakiś klient mu się nie spodoba, może ci się to przyda.

Kui spojrzał na niego dziwnie po czym pokręcił głową.

- Nie! - podniósł trochę głos. - Mam w planach ją wysadzić!

- Wysadzić? - oczy Erwina dziwnie się zaświeciły. - Mów dalej Kui jestem ciekawy.

- Dia ma swoją tajemniczą recepturę na C4 tak? - Erwin pokiwał głową. - No właśnie, dogadałem się z nim, że za cztery miliony Dia sprzeda nam osiem C4. Oczywiście nie użyjemy wszystkich, myślałem na użyciem czterech. Z każdej strony podstawilibyśmy ciężarówkę dodatkowo wypchaną termitem. Jestem pewien, że zniszczy to restaurację dość dobrze a Spadinio będzie musiał zmienić swoją miejscówkę. A z ugodą z policją nie musimy się bać, że przyjadą za szybko, albo że dowody bedą na nas.

Mówiąc ostatnie zdanie uśmiechnął się zadowolony na swego rodzaju kontrakt, który zrobił z Sonny'm Rightwill'em. Teraz musiał tylko mieć pewność, że wszystko pójdzie po jego myśli, i że Erwin nie przyprawi korumpowi stanów lękowych i koszmarów w nocy. 

𝕊𝕚𝕝𝕖𝕟𝕔𝕖 [𝔼𝕣𝕨𝕚𝕟 𝕩 ℂ𝕒𝕡𝕖𝕝𝕒]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz