17 - Atlantyk

1.3K 139 134
                                    


    Czarnowłosy policjant przesunął kaktusa bardziej na lewo mrużąc przy tym oczy. Stan jego nadgarstków jak i jego samego poprawił się znacznie i mógł w końcu urządzić nowe mieszkanie. Podobało mu się. Był to apartament w industrialnym stylu z dużym dodatkiem czerwonej cegły, która akurat pasowała i nie była tanią tapetą ze sklepu. Oczywiście nie zabrakło akcentów jego ulubionego koloru jakim był zielony wraz z fioletowym. Co prawda czarnego też nie zabrakło, ale wszystko ładnie się ze sobą komponowało. Uśmiechnął się lekko. Przez pracę nie miał czasu by, aż tak skupić się na wyglądzie jego miejsca zamieszkania, a urlop, który miał w końcu powolił mu to zrobić. Co prawda nie mógł doczekać się powrotu na służbę, ale po raz pierwszy od dawna cieszył się z wolnego czasu. Hank był u niego codziennie tak samo jak Erwin, który zazwyczaj wpadał późnymi wieczorami bo mu się nudziło i był głodny. A tak się składało, że jedna z jego ulubionych meksykańskich knajpek była blisko Capeli. Odwiedził go nawet Dorian z piwem i Sonny, który nie posiedział długo gdyż był zajęty. Raz nawet Hank wpadł mu do mieszkania z Jacob'em, który był przejęty stanem policjanta i dopiero kiedy Dante powiedział mu, że będzie okej ten uspokoił się. 

   Capela spędził dzień na nudzeniu się. Over napisał mu, że musi zostać dłużej w pracy z Lincoln'em przez małe problemy, które wydarzyły się na komendzie. Problmem były rury z wodą, które pękły i połowa dokumentów Lincolna została zniszczona. I teraz Hank siedział z nim sprzątając i kopiując papierki. Niebieskooki zrobił sobie spacer do sklepu i kawiarni. A w drodze powrotnej spotkał swoją starszą sąsiadkę, która spojrzała się na niego jakby zabił jej rodzinę. Śmiało stwierdził, że Knuckles w żaden sposób nie pomógł by zdobyć sympatię jego sąsiadów. Staruszka miała na imię Jadwiga i miała około osiemdziesięciu lat. Była to niska kobieta o wysokim głosie i wręcz kochała plotki a jeszcze bardziej Boga. Czasem budził się o szóstej nad ranem przez mszę, która leciała w telewizji sąsiadki, jak i przez jej śpiewy. Znał już nawet połowę modlitw na pamięć i gdyby ktoś obudził go w nocy i kazał je wyrecytować. Zrobiłby to. 

- Dzień Dobry - mruknął wchodząc do windy gdzie stała już kobieta z siatką zakupów.

- Dzień Dobry - prychnęła i odwróciła obrażona głowę. - A Pan w pracy nie powinień być? W końcu z czegoś płaci Pan za rachunki. A może Pan ukradł!?

- A Pani w grobie nie powinna już leżeć? - oparł się o ścianę kiedy kobieta wciągneła powierze wielce oburzona. 

  - Jak śmiesz się tak odzywać szczylu!? - krzyknęła do niego. - Jestem od ciebie starsza i należy mi się szacunek!

- Niech się lepiej Pani cieszy, że mam ten urlop - mruknął zmęczony jej głosem. - Inaczej bym zadzwonił po swoich ludzi. W końcu jestem niebezpiecznym przestępcą!

   Uśmiechnął się do niej wrednie a Jadwiga wybiegła z windy kiedy drzwi się tylko otworzyły. Krzyknęła mu coś o policji i groźbach, ale nie obchodziło go zbytnio co. Próbował wyjaśnić kobiecie, że nie jest kryminalistą a policjantem, ale się nie udało, więc po prostu miał dość.

- Stara pruchwa - mruknął cicho kiedy wchodził do mieszkania. 

   Wykładał rzeczy z torby nucąc cicho pod nosem kiedy usłyszał pukanie w okno. Było to dziwne zważając na te, że mieszka na czwartym piętrze. Obszedł wyspę kuchenną i spojrzał na okno w salonie. Na schodach pożarowych siedział Erwin cały we krwi, a na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech kiedy zobaczył niebieskookiego.

- Co do kurwy? - mruknął i podszedł by otworzyć okno. - Knuckles czemu ty jesteś we krwi!? I po jaką cholerę siedzisz na schodach pożarowych!

- Spokojnie to nie moja - powiedział wchodząc. - W większości! Chyba mam rozwaloną wargę...

𝕊𝕚𝕝𝕖𝕟𝕔𝕖 [𝔼𝕣𝕨𝕚𝕟 𝕩 ℂ𝕒𝕡𝕖𝕝𝕒]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz