Zapach spalonego drewna unosił się już na całej ulicy kiedy straż pożarna w końcu pojawiła się na miejscu. Z dala dało usłyszeć się szczekanie psów, które znajdowały się na posiadłościach blisko palącego się budynku. Prawie upadł na podłogę nie mogąc złapać oddechu, ale ramię ciemnowłosego chłopaka go podtrzymało.
- Darren damy radę chodź - poczuł jak chłopak podnosi go do góry i ciągnie w stronę wyjścia. - Jeszcze kawałek...
Brązowe oczy przeszywały go zmartwionym wzrokiem, a ciarki pomimo gorąca jakie czuł przebiegły po jego ciele. Nie dali rady biec przez zawalający się dom, przez co szli co chwilę unikając tańczącego ognia. Spojrzał się na szatyna wystraszony. Andree przez dym w jego oczach łzawił a ostry kaszel co chwilę wydobywał się z jego gardła co chwilę zamazując mu wizję. Jeden strzał wystarczył by oboje padli na podłogę chcąc uratować swoje życie.
- Nie wyjdziesz z tego domu żywy Darren - kobieta o długich ciemnych lokach zasłoniła mu drogę. - A może powinnam powiedzieć Dante?
- Louisa zaraz wszyscy tu umrzemy! - Andree krzyknął. - Błagam Cię daj nam wyjść!
- Nie odzywaj się Andree - powiedziała. - Jak możesz mu pomagać!? Zdradził nas, oszukał. To jebany pies! Myślisz, że serio Cię kocha!? To wszystko gra aktorska, i mam w planach zakończyć ją istnym dramatem!
- Louisa proszę - szepnął patrząc nią. - Zrób to dla mnie, jestem w końcu twoim bratem...
- Ja Cię tylko chronię - odwróciła się w stronę niebieskowłosego policjanta o oczach koloru atlantyku. - Ostatnie słowa Capela?
Kiedy skończyła ostatnie zdanie usłyszeli strzał, ale nie z jej broni. Dante opierał się o ścianę ciężko oddychając z pistoletem wciąż wycelowanym z opadające ciało kobiety. Nie wiedział czy płakał przez dym, czy przez to co właśnie zrobił, ale obie opcje wydały się prawdziwe. Upuścił broń przez drżące dłonie i spojrzał na ciemnowłosego chłopaka z lokami.
- Musiałem - powiedział cicho. - Wiesz, że musiałem...
Złapał go za ramię i znów pociągnął w stronę wyjścia. Tym razem czekoladowe oczy Andree wydawały się martwe. Nie odezwał się słowem nie mogąc wyjść z szoku i bezwładnie ciągnął się na niebieskookim. Dotarli do schodów, które prowadziły na parter, a to oznaczało, że tylko one dzieliły dwójkę od przeżycia. Zaczeli po nich zbiegać nie wiedząc, że ognień zjadł już jedyną konstrukcję, która trzymała je w całości. Capela usłyszał skrzypienie i moment później poczuł jak leci w dół wraz z płonącym drewnem.
Jęknął z bólu i podniósł się na kolana nie mogąc przestać kaszleć. Wzrokiem szukał ukochanego i kiedy w końcu niebieskie oczy znalazły ich cel rozszerzyły się. Andree leżał przygnieciony gruzem a jego twarz wyrażała jedynie ból. Doczołgał się do szatyna łapiąc go za ramiona. Chciał go podnieść, ale na marnę przez lekki krzyk chłopaka.
- Dante - zajęczał plując krwią. - Pomóż mi...
- Próbuję - szepnął przerażony. - Poczekaj chwilę, zaraz będzie dobrze.
- Capela! - Lincoln wpadł do pokoju zasłaniając twarz rękawem. - Chodź szybko! To się zaraz zawali!
- Zaraz! - krzyknął próbując zepchnąć drewno z chłopaka.
- Nie ma czasu! - poczuł jak coś łapie go za dłoń.
- Dante ja nie chce umierać... - cichy głos sprawił, że zamknął mocno oczy. - Obiecałeś, że nic mi się nie stanie.
CZYTASZ
𝕊𝕚𝕝𝕖𝕟𝕔𝕖 [𝔼𝕣𝕨𝕚𝕟 𝕩 ℂ𝕒𝕡𝕖𝕝𝕒]
FanficErwin Knuckles był osobą o trudnym charakterze, a Dante Capela przeszłością. Ta dwójka nigdy nie spędzała ze sobą czasu ledwo się znając. Jedyne co ich łączyło to typowa relacja między kryminalistą a policjantem. Aczkolwiek na ich drodze pojawił się...