Rozdział 12 - Niedługo Święta...

210 11 0
                                    

W Świątecznej wiosce, gdzie pozostało już tylko osiem dni do świąt…

Elfy pracowały ponad swoje siły, a pracy było coraz więcej i przez to z zasady radosne i wesołe postaci, robiły się coraz bardziej nerwowe.

- Kajdanki i różowy wibrator raz! – znowu wołał jakiś elf.

Chwila zamieszania a potem kompletna cisza i wszyscy się zatrzymali.

- Co się stało? - Zapytał elf wołający aby podano mu przedmioty do pakowania.

- Kajdanki nam się skończyły Ziutku. – odparł Zenek.

- Jak to kuźwa, zamawiałem je, niedawno było sto sztuk.

- Ano widzisz kochany Ziutku, te ludzie w świecie to widać szukają mocnych wrażeń, za mało im tego cupiciania, muszą sobie dogadzać inaczej. – śmiały się elfy.

- Idą! Idą! – krzyczał nerwowo Franek, biegając po hali jak szalony.

- Franku nie siej paniki, przecież wiemy, że idą i nie mamy czasu na twoje lamenty. - krzyknął jakiś Elf z końca hali. To był Elf Maurycy, który zajmował się ostateczną oceną czy paczka jest dobrze zapakowana a adres na paczce jest właściwy. Maurycy był spokojny i opanowany i nie lubił tego harmidru tworzonego w koło Mikołajowej rodziny.

Święty Pierwszy wszedł na hale i przywitał się z Elfami. Każdego zapytał, jak idzie, jak się pracuje i czy pierniki serwowane w fabrycznej jadłodajni są dobre. Od czasu do czasu poklepywał któregoś Elfa po ramieniu.

Misiek i Elfidiusz zaczęli pomagać elfom i układać pudełka w magazynie „do wysyłki”. Świętodiusz zajął się szykowaniem papierów i wstążek po pakowanie a Michalina naklejeniem znaczków i wszelkiej pocztowej papirologii. Tylko Mikołaj podążył do swojego biura, bo miał tam coś do załatwienia.

Dzięki temu, że mikołajowa rodzina pojawiła się w manufakturze by pracować jak każdy, elfy uspokoiły się trochę. Świętodiusz wybrał się do magazynu z papierami i innymi produktami do pakowania. Zaszył się tam na dłuższą chwilę.

Dlaczego zapytacie?

Miała mu tam pomóc jedna z Elfich pomocnic, Elficja. Ona, kiedy tylko usłyszała, że Świętodiusz jest w magazynie i jej szuka, zaraz tam pobiegła.

- Szukasz czegoś? – zapytała spokojnie, ładnym melodyjnym głosem Świętodiusza który przegrzebywał papiery do pakowania.

Podniósł się z kolan, obrócił do elficy i oniemiał. Stała przed nim dziewczyna o czarnych, długich włosach zaplecionych w warkocz zarzucony na jedno ramie, jej pulchne policzki rumieniły się od uśmiechu jaki wykwitł na jej twarzy, kiedy zobaczyła mikołajowego potomka, a czarne oczy połyskiwały niczym czarne diamenty.

- Yyy ja chciałem … - zająknął się Świętodiusz i zaczął drapać zabawnie po głowie jak szympans w zoo.

Elficja spojrzała na młodzieńca i stwierdziła, że dziwne to jego zachowanie, bo przecież znają się od dziecka. Razem w wiosce zjeżdżali na sankach jako dzieci i razem bawili się w Wielkanoc dla odmiany goniąc króliki po lesie, kiedy nudził im się Bożonarodzeniowy klimat.

- Świętodiuszu zapomniałeś po co tu przyszedłeś?

Jak miał nie zapomnieć, kiedy słodka jak cukierek Elficja stała przed nim w swojej elfiej czapeczce, zielonej elfiej bluzeczce z dekoltem, w który było widać jak ładne ma piersi no i krótkiej spódniczce, do której nosiła wysoko nałożone zakolanówki w biało czerwone paski a na stopach miała zielone buty z dzwoneczkami.

Świętodiusz nie należał do nieśmiałych, ale to że patrzył na dziewczynę , która była jego koleżanką od śmiesznych zabaw w dzieciństwie onieśmielało go. Patrzył na Elficję jak teraz wyrosła na piękną dziewczynę o pełnej figurze, która przyglądała się mu z fascynacją w oczach.

W końcu odzyskał rezon i zapytał.

- Potrzebujemy więcej złotych i srebrnych gwiazdek do pakowania prezentów, wiesz, gdzie one są?

- No tak, rzadko tu bywasz, to widać, bo nie masz o niczym pojęcia. Gwiazdki są magazynie obok razem z gotowymi kokardami i tego typu rzeczami chodź, pokaże ci. Tu są tylko papiery. - pociągnęła go za rękę i poszli do magazynu obok.

Kiedy tam weszli Świętodiusz rozejrzał się uważnie.

- Ojej, ale tu tego wszystkiego jest. I to tylko na te święta?

- Tak mój drogi, podsadź mnie, sięgnę złote i srebrne gwiazdki.-zarządziła.

Młody nie myślał wiele, kucnął i posadził sobie Elficję na ramionach łapiąc ją za nogi, ta pisnęła ze strachu.

- Nie boj się, dam rade cię utrzymać.

- Ależ ja jestem za …- nie zdążyła dokończyć, bo już po chwili była w górze i mogła sięgnąć gwiazdki z wysokich półek -  za gruba! – dokończyła, kiedy była w górze.

- Jaka? Nie jesteś gruba, tylko masz ładne elfie krągłości.– rzucił komplementem Świętodiusz czując ciepło ud Elficja na szyi i cieple jej Elficości a karku, bo Elficja miała gołe nogi, te nieszczęsne zakolanówki sięgały tylko do połowy ud przecież a pod spódniczką musiała mieć tylko cienkie majteczki.

Elficja wzięła do ręki pudełka i poprosiła.

- Możesz mnie już postawić na ziemi.

Świętodiusz spełnił jej życzenie, ale chcąc to zrobić tak, że aby nie zrobić jej krzywdy, obrócił ją jakoś niezdarnie i oboje wylądowali na ziemi. To znaczy Elficja plecami na ziemi a Świętodiusz na niej, ustami przy jej ustach a biodrami między jej ciepłymi udami.
Oboje czuli jakiś dziwny dyskomfort tej sytacji ale i przyjemne ciepło jakie między nimi przepływało.

Patrzyli sobie w oczy przez chwilę po czym ich usta spotkały się w gorącym pocałunku. Świetodiusz całował Elficję z pasją, bo czuł że właśnie jej pragnie. Dziewczyna leżała pod nim i nie było mowy o tym aby przerwała pocałunek. Ich dłonie błądziły po ich ciałach wzajemnie a napięcie wzrastało między nimi coraz mocniej. Świetodiusz nie zamierzał przerywać , wsunął dłoń pod spódniczką Elficji i zaczął dotykać ją w jej najczulszym miejscu. Ta nie powstrzymała go tylko korzystała z przyjemności jaką jej dawał ten przystojny Mikołajowy potomek wzdychając wprost w jego usta.

Nie mówili do siebie nic, tylko korzystali z chwili. Elficja dochodziła na szczyt swojej przyjemności a Świetodiusz rozkoszował się widokiem jej rozpalonej twarzy i tym jak bardzo było jej dobrze. Dziewczyna wyjęczała w rozkoszy jego imię i pocałowała głęboko. Świetodiusz wiedział, że sprawił jej przyjemność bo jej ciałem wstrząsały dreszcze rozkoszy a ona sama pijękiwała coraz głośniej. W samym szczycie Elfidiusz zatkał jej usta swoimi i pozwolił rozkoszować się jej chwilą, ale nie było im dane dokończyć bo...

- Elficjo! Elficjo?! Gdzie jesteś ? -słyszeli głos Franka dochodzący zza drzwi...


Baśń dla Dużych Dzieci czyli Romans MikołajaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz