Rozdział 21 - Rodzina jest najważniejsza.

139 9 0
                                    

Gdzieś w świecie Nicoli...

Dziewczyna weszła do domu. Poszła od razu pod prysznic a potem przebrała się w swój stary ,wyciągnięty dres. Wierzyła, że jest szczęśliwy, bo miała go na sobie kiedy Nikolai odwiedził ją po raz pierwszy. Siadła w fotelu jak zawsze i czekała z nadzieją na to, że jej Święty Mikołaj wróci do niej dzień przed Wigilią...

W świątecznej wiosce...

Sanie były gotowe do wyruszenia w wielki świat . Pierwszy zapakował do nich co miał zapakować a za pazuchę swojego ciepłego kożucha włożył co miał włożyć. Kiedy był gotowy do drogi pogonił refiery i wyruszył tam, gdzie zaplanował...

Misiek skończył piec ciastka z mamą i tak jak wyciągnął ich ostatnią blachę z piekarnika ,tak samo wyciągnął wnioski z rozmowy z matką.

- Mamo muszę lecieć, muszę coś załatwić. - powiedział w pośpiechu opuszczając kuchnie.

Mikaela nie widziała dokładnie co chciał zrobić syn, ale domyślała się i w duchu ucieszyła się, że syn zdał sobie sprawę z tego co próbowała mu przekazać.

Misiek wpadł do stajni z reniferami i zdziwił się okropnie. Sań nie było, reniferów też nie. Tupnął w nerwch nogą po czym zrobi w tył zwrot i pobiegł do manufaktury aby zobaczyć czy bus Mikołajowej Firmy kurierskiej jest dostępny.

Wpadł jak po ogień do magazyny a tam Elfodiusz z elfami pakowali pudełka na tył busa.

- Elfodiuszu ja przyjmuje tego busa na dzisiejszy wieczór! - krzyknął i wsiadł czym prędzej za kierownicę auta.

- A co ty tu dzisiaj robisz? Ojciec powiedział ...

- Gówno mnie obchodzi co powiedział ojciec, dawaj kluczyki bo czas ucieka!

Elfodiusz popatrzył na najstarszego brata z dezaprobatą.

- Musimy dostarczyć paczki do punktu w świecie, Misiek czy ty aby nie przesadzasz? Cały grudzień szlajałeś się po Niegrzecznych laskach i jeszcze dzisiaj musisz ? Aż tak się przypiliło.

- Mam na imię Nocolai, N I C O L A I ...- przeliterował Misiek - więc jak chcesz ze mną gadać to zwracaj się do mnie po imieniu, muszę jechać do jednej dziewczyny i coś jej powiedzieć. Kochasz Elficzkę? - zapytał niespodziewanie Nikolai swojego brata.

Elfodiusz zmieszał się okropnie, popatrzył na swojego brata i nie umiał go okłamać.

- Kocham - wyszeptał - ale nie mów nikomu.

- Nie powiem, ale dawaj busa.

- Dam, ale jadę z tobą! Chcę to zobaczyć! - krzyknął entuzjastycznie Elfidiusz.

Wsiedli razem nie czekając aż elfy skończą pakowanie i ruszyli do wielkiego świata.

Tymczasem sanie Mikołaja Pierwszego dotarły do świata Nicoli wprost na dach jej bloku...

- Na świętego elfa , jak ten Misiek... Nicolai znaczy parkował tymi saniami na tym dachu? - zapytał sam siebie filozoficznie Pierwszy patrząc ile kabli, śmieci i innych gratów składowanych jest na dachu bloku.

Rozejrzał się dokładnie i próbował ustawić jakoś sanie, ale nijak mu to nie szło.

- Będę musiał jakoś przejść z bloku obok. Cholerfa! - nadal mówił do samego siebie - zapomniałem zapytać tego nicponia, który to balkon i piętro... Eh w pośpiechu to sobie Mikołaj może... - marudził do siebie gramoląc się z sanek na dach, aby przeniknąć do bloku Nicoli.

Rozpędził się dobrze z dachu bloku gdzie zaparkował, żeby przeskoczyć na ten właściwy, ale w ostatniej chwili się zatrzymał.

- Nie no , za stary jestem na te numery. Mam nadzieję, że w tym bloku jest winda. - wymamrotał kierując się do wyjścia, którym można było wyjść na dach, a w tym przypadku z niego zejść.

Przemknął przez klatkę schodową i ruszył do bloku dziewczyny. Popatrzył do góry, aby zlokalizować okna dziewczyny i wymyślił, że wejdzie schodami przeciwpożarowymi i zajrzy w każde okno. Było już późno i miał nadzieję, że ludzie będą spać, ale nie wszyscy spali. Widział z dołu, że w jednym oknie balkonowym połyskuje niebieskie światło. Był pewny, że to ekran telewizora daje tą błękitną poświatę. Policzył piętra i wrzasnął .

- Kurwelfa! Ósme piętro? Czy ten Misiek nie mógł znaleźć panny w jakimś domu? Albo chociaż czteropiętrowym bloku? Po co te ludzie w tych blokach mieszkają? - przeklinał Mikołaj wdrapując się po wąskich drabinkach, które służyły do ucieczki podczas pożaru.

Szedł spokojnie w górę i w końcu wdrapał się na właściwie piętro. Zajrzał przez szybę. Rozejrzał się uważnie i zobaczył choinkę ze swojego lasu, ozdoby że swojego magazynku i maszynę do szycia stojąca obok na biurku. Stwierdził, że to tu. Spojrzał też na fotel na którym siedziała dziewczyna i to bardzo ładna dziewczyna w jego opinii. Kręcone włosy opadały jej na twarz, włosy miała spięte w koka i zajadała popcorn z wielkiej miski. Zapatrzył się i rozmarzył, że taką ładną niewiastę znalazł sobie jego syn. Kiedy już miał przeniknąć do mieszkania usłyszał znajome głosy i spojrzał w dół. To Misiek i Elfodiusz wdrapywali się po drabinkach.

Mikołaj nie chciał im się pokazywać, bo nie chciał żeby syn wiedział, że coś kombinuje. Odsapnął cicho i wdrapał się jeszcze dwa piętra wyżej aby ukryć się na dachu, bo był ciekawy po co te dwa "cynamonki" tu przyjechały i że z pewnością zmyje im te puste głowy, za zabranie busa z garażu firmy kurierskiej.

Misiek i Elfidiusz szli po małych schodkach i szeptali do siebie.

- Misiek, a co zrobisz jak już tam wejdziesz ?

- Difek, czy ty nie rozumiesz jak się do ciebie mówi po elfiemu jak mam na imię ? - wkurzył się Misiek.

- Nie mów do mnie Difek. - odparł brat.

- A ty nie mów do mnie Misiek. - podział złośliwie Nikolai.

Elfidiusza zamilkł, bo już byli na balkonie Nicoli. Zajrzeli przez okno i zdziwli się bardzo. Bo Nicola nie siedziała na fotelu a chodziła po pokoju w te i spowrotem wyzywając.

- To gnojek pieprzony, jak już dostał co chciał to się dzisiaj nie pojawił! Nie ma Mikołaja! Nie ma żadnych głupich świąt! Nie ma choinki ! - złapała za drzewko i rzuciła mi porządnie w ścianę. Doniczka pękła a ozdoby choinkowe rozsypały się i potłukły.

Misiek i Elfidiusz spojrzeli na siebie ze zdziwieniem.

- Ma temperament. - podsumował Elfidiusz.

- Wiedziałem, że nie lubi ani świąt ani nie wierzy w Mikołaja. - zasmucił się Nikolai - chodźmy do domu.

- Nikolai nie bądź dzieckiem, wejdź i porozmawiaj z nią. - zachęcał go brat, ale on nie chciał. Spojrzał ostanie raz w okno i ruszył w dół.

Elfodiusz zaczął go wołać szeptem o ile można wołać szeptem, ale Nikolai nie zatrzymał się. Elfidiusz nie miał innego wyjścia jak podążyć za bratem. Zeszli szybko i Nikolai wsiadł do samochodu. Elfodiusz zapytał go ostatni raz:

- Jesteś pewny? To ostatnia szansa.

- Tak, wsiadaj. - poprosił Nikolai.

Wsiedli i odjechali nie oglądając się za siebie.

Tymczasem na dachu bloku Nicoli...

Pierwszy słyszał wszystko co działo się na balkonie ósmego piętra i to co działo się w mieszkaniu tegoż to balkonu. Nie mógł uwierzyć, że syn poddał się tak łatwo. Nie wierzył też w to, że dziewczyna , która ubrała choinkę nie wierzyła w magię świąt.

Zgramolił się znowu na balkon i zajrzał przez okno. Nicola siedziała na podłodze i płakała zbierając okruchy potłuczonych bombek choinkowych mamrocząc siebie.

- Ależ ty głupia jesteś Nicola, uwierzyłaś, że święty Mikołaj istnieje, a on był zwykłym oszustem...

Na te słowa Pierwszy nie wytrzymał i przenikł przez okno.

- O! Wypraszam sobie! Ja jestem prawdziwy!

Zaskoczona Nicola spojrzała w górę i szczęka jej opadła. Zbierała z podłogi nie tylko szczątki choinki, ale i własną szczękę.

Baśń dla Dużych Dzieci czyli Romans MikołajaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz